wtorek, 13 lutego 2018

A Day in Life (Część 2)

Yongguk mógłby przysiąc, że jeszcze nigdy w życiu nie wpadł na tyle genialnych pomysłów.
Za każdym razem, gdy powstawały nowe piosenki, odczuwał na swoich plecach przyjemny dreszcz. Uczucie to graniczyło wręcz z prawdziwym podnieceniem. Uśmiech wprost nie opuszczał jego twarzy, zdawał sobie sprawę z tego, w jakim szoku musiała być cała reszta. Jeszcze nigdy nie widzieli go w takim stanie. Jeszcze nigdy przedtem nie pracowali w takiej atmosferze. Coś niezwykłego.
Nie znaczyło to jednak, że pracowali szybciej, niż dotychczas. Wiele pomysłów Yongguka wrzucono ostatecznie do szuflady, stwierdzając, że nie nadają się do publikacji. Namjoon wiele razy zwrócił uwagę na pseudonaukowy bełkot, niezrozumiałe porównania i dziwaczne, wręcz pokręcone układy wielu z nich, które zrywały z podstawowym podziałem na zwrotki i refren. Yongguk jednak niespecjalnie się tym przejmował. Nie potrafił, gdy głowa dosłownie pękała mu od pomysłów.
Jiho często łapał się na tym, że spoglądał na niego nieufnie. Nie chodziło już nawet o to, co najnowsze plotki mówiły o jego przyjacielu; o jego romansie z awangardowym artystą, najnowszym objawieniem londyńskich salonów i, czego za żadne skarby nie potrafił sobie wyobrazić, planach zostawienia Lizzy. Jiho miał wrażenie, że całe życie byli ze sobą. Wizja ich osobno była tak abstrakcyjna, że aż nierealna. A do tego jest jeszcze mały Johnny…
Nikt nie miał odwagi jednak go o to zapytać. Słusznie obawiali się, że każde jedno słowo na niewłaściwy temat może raz na zawsze pogrzebać dobry nastrój i wenę Yongguka. Dopóki jeszcze nagrywali ten album, temat nowej osoby w życiu ich lidera musiał zostać w sferze tabu.
Na całe szczęście (albo i wprost przeciwnie, kto wie) już niedługo Yongguk przestał być taki tajemniczy. Tuż po nagraniu swojej partii do jednej z piosenek, chwycił obu przyjaciół za nadgarstki i szepnął:
- Przyprowadzę go tu jutro.
Obaj unieśli powoli brwi w geście zdziwienia.
- Co? Kogo?
- Himchana. – odparł i spuścił nerwowo wzrok we własne buty. – Mam nadzieję, że jego obecność nie będzie wam, um… przeszkadzać. Jest w porządku, naprawdę. Gdyby nie on, pewnie nie wpadłbym na większość tych pomysłów i… No, sami wiecie. Będzie w porządku, obiecuję.
Wiedzieli, że sprawa jest już praktycznie zatwierdzona. Yongguk nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że mogliby się nie zgodzić. Pewnie zrobiłby awanturę, gdyby powiedzieli „nie ma mowy”, co skończyłoby się kolejnymi opóźnieniami w produkcji albumu. Na to zdecydowanie nie mogli już sobie pozwolić. Ostatkiem sił Jiho wziął głęboki oddech i pokiwał głową.
- Niech będzie.
Obaj wiedzieli, że niepisana zasada „nie przyprowadzamy kobiet do studia” w tym miejscu nie miała już żadnej siły działania. Nawet, jeżeli Himchan był uległy (Jiho nie wnikał w szczegóły) Yongguk pozbawił go jakiegokolwiek argumentu. Klamka zapadła, Himchan miał pojawić się następnego dnia w studio, a Jiho mógł się tylko modlić, aby nie wyniknęły z tego żadne kłopoty.









Himchan był zbyt śliczny, aby istnieć naprawdę. Kiedy przekroczył próg studia, rozglądając się dookoła nieco nieśmiało, wszyscy zebrani wstrzymali oddech. Pomieszczenie jakby nabrało światła, rozgrzało się, a Namjoon ledwo powtrzymał się przed puszczeniem z telefonu dźwięku trąb anielskich. Nigdy wcześniej nie widzieli kogoś takiego. Jego twarz była wręcz nierealna, idealnie dopracowana, jakby wyrzeźbiona ręką mistrza. Włosy jedwabiste, figura idealna. Tym oto sposobem już nikogo nie dziwiło, dlatego właśnie ta osoba a nie inna tak szybko zdołała owinąć sobie biednego Yongguka wokół palca.
Yongguk w jego obecności jakby odżył jeszcze bardziej. Od razu posadził go na swoim fotelu (co wcześniej było dla niego zdecydowanie nie do pomyślenia, aby czyjkolwiek tyłek, prócz jego własnego, mógł spocząć w tym drogocennym miejscu) wcisnął do ręki kubek kawy i uśmiechnął się szeroko.
- I jak ci się tutaj podoba?
Himchan rozejrzał się po raz kolejny i zmarszczył nieco brwi. Przez ten gest Namjoonowi zaczął przypominać gryzonia. W dobrym tego słowa znaczeniu, oczywiście. Wyglądał naprawdę uroczo. Cały czar prysnął jednak, gdy otworzył usta i odparł nieco zbyt głębokim głosem:
- Brudno tutaj macie. W ogóle nie sprzątacie, co?
Jiho zamrugał ze zdziwienia na te słowa, zaraz rzucając pytające spojrzenie Yonggukowi. Ten tylko uśmiechnął się w odpowiedzi i wzruszył ramionami.
- Bywa i tak, kochanie. Nie przejmuj się. Następnym razem posprzątamy.
Namjoon był kolejnym, który rzucił mu pełne zdziwienia spojrzenie. Zdarzenia, których był bezpośrednim świadkiem, znacznie przekroczyły jego najśmielsze oczekiwania i zdecydowanie nie spodziewał się tego, co tam zachodziło. Yongguk był wpatrzony w niego jak w obrazek. Wyglądał, jakby dosłownie miał się zaraz popłakać ze szczęścia, paść przed nim na kolana i wyznawać mu miłość bez końca. Namjoon w życiu nie widział swojego przyjaciela w takim stanie. Nikt nigdy nie wzbudził w nim takich emocji. Była to niesamowicie dziwna chwila i sam nie wiedział, co ma o tym myśleć.
Himchan spoglądał na ich twarze w milczeniu. Minęła dłuższa chwila, nim spytał:
- Ty musisz być Namjoon, prawda?
Ten pokiwał głową.
- Miło cię poznać. Zawsze wydawałeś mi się najbardziej sympatyczny.
- Um… dzięki. – odparł, zaraz otrzymując mordercze spojrzenie od Yongguka. Czyżby był aż tak zazdrosny…? Paranoja.
- A ty Jiho. – powiedział, spoglądając na ostatniego z trójki przyjaciół. – Myślałem, że jesteś wyższy.
„A ja że ty mniej wredny” – pomyślał raper i pokręcił głową, rozsiadając się wygodniej na swoim krześle, ukradkiem tylko na niego zerkając.
- Dzięki.
Na moment zapanowała niezręczna cisza. Korzystając z tej okazji, Yongguk klasnął w dłonie i wyjął z szuflady swój notes z tekstami.
- Napisaliśmy ostatnio z Himchanem parę tekstów i myślę, że moglibyście na nie zerknąć…
Jiho i Namjoon wymienili spojrzenia. Himchan pomagał mu pisać piosenki przez te kilka ostatnich tygodni? To wiele wyjaśniało, w tym głównie fakt, że nowe kompozycje Yongguka warstwą liryczną zupełnie nie przypominały starszych piosenek. Były tak niejasne i intrygujące, że fani na pewno zauważą różnicę i zaczną zadawać pytania. Pewnie już to robią. Obaj raperzy kompletnie nie wiedzieli, co powiedzieć. Himchan ponownie na nich spojrzał i westchnął, sięgając po gitarę, która stała pod ścianą niedaleko. Nim ktokolwiek zdążył zapytać, co on właściwie robi, artysta zagrał kilka pierwszych akordów. Jiho skłamałby, gdyby powiedział, że melodia którą usłyszał była zła. Wprost przeciwnie, te kilka krótkich akordów sprawiło, że chciał posłuchać więcej, pragnął usłyszeć całą piosenkę, wiedział, że ostateczna wersja będzie prawdopodobnie jedną z najgenialniejszych piosenek, jaka kiedykolwiek powstała w tym studio. Powoli spojrzał na Namjoona, który miał identyczny wyraz twarzy. Himchan odstawił powoli gitarę na miejsce z delikatnym uśmiechem.
- Kto napisał tę melodię?
- Ja. – odparł nonszalancko. – Nudziłem się.
Yongguk roześmiał się cicho, ewidentnie rozpierała go duma. Był niesamowicie dumny ze swojego kochanka, na jego policzkach pojawił się szeroki rumieniec, a oczy nieco się zamgliły. Jiho westchnął cicho i pokręcił głową. Cała ta sytuacja była tak dziwna, że już kompletnie nie wiedział, jak ma reagować. Postanowił, że najlepiej będzie po prostu wrócić do pracy. Odwrócił się do nich plecami i usiadł przy komputerze, przeglądając pliki z samplami. Postanowił nie reagować na spojrzenia, które co jakiś czas rzucał mu Himchan ze swojego miejsca pod ścianą.









Wiadomość o rozwodzie Yongguka i Lizzy pojawiła się w mediach na początku maja.
Album był już praktycznie gotowy. Data wydania i tytuł widniały na ich oficjalnych kontach na Twitterze, zdjęcia profilowe zastąpiła okładka płyty. Wszyscy byli niesamowicie podekscytowani. Wśród fanów krążyły pogłoski jak inny będzie to album – świeży i fascynujący. Do wydania pierwszego singla zostało dosłownie kilka dni. Yongguk nie mógł usiedzieć na miejscu z podekscytowania.
Faktycznie jednak, to nie był najlepszy moment na decyzję o rozwodzie. Tego akurat nikt poza zespołem się nie spodziewał. Nawet Lizzy. Przede wszystkim ona. Musiała przeżyć niezły szok, gdy otrzymała list z pozwem. Oczywiście, Yongguk nigdy jakoś specjalnie się nią nie zajmował, ale nawet przez moment nie pomyślała, że ją kiedykolwiek zostawi. Na pewno nie tak nagle.
Powód jednak wciąż nie był jej znany. Nie miała pojęcia, kim dla jej (byłego) męża był Kim Himchan.
Pojawiało się wiele głosów, że Yongguk zdecydował się na ten krok, aby wypromować album (co w sumie nie miało żadnego sensu, płyta nie potrzebowała tego typu promocji. Mogła w ogóle jej nie posiadać a i tak sprzedawałaby się jak świeże bułeczki). Inne niezbyt wiarygodne źródła donosiły, że to Lizzy zdecydowała się na ten krok po tym, jak dowiedziała się o wszystkich zdradach. Nikt nie był nawet blisko prawdziwego powodu. Tak jak już zostało wcześniej wspomniane, Yongguk nie był typem człowieka, który kiedykolwiek chciałby się ustatkować.
Himchan pojawiał się w studio dość regularnie i robił naprawdę wszystko, aby zdenerwować pozostałą część zespołu. Podczas sesji nagraniowych bez przerwy się wtrącał, poprawiając ich i krytykując, chociaż tak naprawdę nikt go w ogóle nie pytał o zdanie. Yongguk momentami nie potrafił się przez niego skupić, kiedy nagrywali, bez przerwy na niego patrzył, nie mogąc oderwać wzroku od jego twarzy. Irytacja pozostałej dwójki z każdym dniem przybierała na sile. Nikt jednak nie był w stanie zwrócić mu uwagi, chociaż atmosfera wokół całej czwórki stawała się coraz bardziej napięta.
Tego dnia, zaraz przy wejściu od studia, ustawił się wianuszek dziennikarzy, fotoreporterów i naturalnie fanów. Tuż przed opuszczeniem sali nagraniowej manager podszedł do Yongguka i szepnął mu coś na ucho, po czym zmierzył Himchana szybkim spojrzeniem. Raper pokiwał głową i delikatnie chwycił za łokieć swojego ukochanego.
- Chodź. Wyjdziemy tylnym wyjściem.
W tej sytuacji z tłumem przy drzwiach głównych poradzić musieli sobie tylko Jiho i Namjoon. Co, naturalnie, zdenerwowało ich jeszcze mocniej. Starali się wymijać ich najlepiej jak potrafili, na każde zadanie pytanie odburkując jedynie „bez komentarza”. Podpisali kilka płyt i czym prędzej schronili się w aucie Jiho. Raper odetchnął ciężko i pokręcił głową.
- Ja go zabiję, przysięgam.
Wiedział, że to dopiero początek. Sama myśl o tym sprawiała, że marszczył brwi i miał ogromną ochotę upić się do nieprzytomności… Co nie było, w tej sytuacji oczywiście, aż takim złym pomysłem.
- Ja stawiam. – burknął jedynie Namjoon i zerknął przez okno na ciągle nieustępujący tłum przed drzwiami studia.









Tuż po wydaniu płyty, czyli około dwa miesiące po powyższych wydarzeniach, Yongguk pojawił się publicznie po raz pierwszy z Himchanem na bankiecie z okazji dziesięciolecia wytwórni.
Szok. Niedowierzanie. Reporterzy z zaskoczenia zapomnieli, po co mają aparaty w dłoniach. Stali jedynie w miejscu jak wmurowani, patrząc na rapera, który z szerokim uśmiechem na ustach przedstawiał producentom, reżyserom teledysków, autorom tekstów, innym artystom i ceo Kim Himchana. Młodszy mężczyzna podarował im wszystkim jeden ze swoich olśniewających uśmiechów, z miejsca wzbudzając ich sympatię. To właśnie ten uśmiech sprawił, że reporterzy i inni obecni na wydarzeniu dziennikarze nie potrafili pozbierać swoich szczęk z podłogi. Bang Yongguk i inny mężczyzna? Nieważne, jak wyglądał, jak się zachowywał, o czym traktowała jego sztuka… nadal mężczyzna.
Bang Yongguk był homoseksualistą? Biseksualistą? News stulecia!
Wszyscy jednak szybko skojarzyli wątki, przypominając sobie o skandalu, jakim był nagły i kompletnie nieoczekiwany rozwód rapera z Lizzy. Wciąż nieco skamieniali, powoli unosili aparaty, aby zrobić zdjęcia niezwykłej parze. Jeszcze tego samego dnia wyciekły do Internetu, co chcąc nie chcąc zwróciło jeszcze więcej uwagi na Yongguka, Lizzy, no a w szczególności Himchana.
Prasa dwoiła się i troiła, próbując ustalić okoliczności ich poznania, genezę tego związku, cokolwiek. Udało im się tylko ustalić to, skąd pochodził Himchan, jak znalazł się w Londynie i czym dokładnie tu się zajmował. Sprzedaż biletów na jego nową wystawę, albumów z pracami i liczba obserwujących na portalach społecznościowych momentalnie wzrosła. Pete nie wiedział, co ma z tym wszystkim robić. Jego służbowy telefon dzwonił bez przerwy, nawet w nocy. Z czasem zdecydował się na odcięcie infolinii, jednak wciąż był atakowany mailami. Himchan musiał wyłączyć powiadomienia na swoich kontach. Ludzie zaczęli zaczepiać go na ulicy, a to samo w sobie nie byłoby nawet takie złe, gdyby nie momenty, w których bywał obrzucany obelgami i najgorszymi określeniami, jakie w życiu słyszał. Oczywiście nie powiedział o tym Yonggukowi. Nie chciał go denerwować (a on na pewno bardzo by się wściekł z tego powodu) nie w sytuacji, kiedy i tak ma tak dużo na głowie.
A Yongguk… no cóż. Póki co miał na głowie rozwód, kwestię praw do syna, nowy album, wiszącą w powietrzu trasę koncertową, kwestię ewentualnych alimentów, natrętnych fanów i zdezorientowanej rodziny. Co gorsza, Jiho i Namjoon kompletnie przestali z nim rozmawiać. Nigdy wcześniej to się nie zdarzyło, nawet wtedy, gdy niespodziewanie wyskoczył z informacją o ślubie. Musieli być naprawdę wybitnie wkurzeni, a Yongguk nie wiedział, jak sobie bez ich wsparcia poradzi. Na całe jego szczęście był jeszcze Himchan… Przede wszystkim on.
- Chciałbym abyś się do mnie wprowadził. – powiedział niespodziewanie, kiedy obaj leżeli w milczeniu nago na podłodze w salonie, przez cały czas patrząc się w sufit. Himchan zamrugał nadmiernie powiekami i uniósł się na łokciach, aby na niego spojrzeć.
- Naprawdę? Jesteś pewien?
- Oczywiście. Mam duży dom… Odkąd mieszkam tu tylko ja, jest nawet aż za duży. Czuję się w nim samotnie…
Himchan aż nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Zdobył się jedynie na kiwnięcie głową i delikatny uśmiech, wiedząc, że to wielki krok dla ich obu. Świat o nich wiedział. Z jednej strony byli pod ostrzałem mediów i rozczarowanych fanów, ale z drugiej strony dostali też wiele pochlebnych wiadomości od działaczy i fanów ze środowiska LGBT. Tylko takie komentarze na swoich kontach Himchan był w stanie czytać. Chociaż zrobili to nieświadomie, już stali się poniekąd nowymi ikonami ruchu. Sprzedaż płyt i biletów na koncerty Peace Beat rosła. Namjoon i Jiho powinni być zachwyceni…
Powinni.