środa, 30 sierpnia 2017

Hit The Road J. - 03:

Przepraszam, że tak późno...







The Beatles - The Word






________________________________________










Z upływem tygodni Jongup coraz bardziej grzał sobie miejsce w tym dziwnie bezpiecznym półświatku. Traktowano go już nie tylko jako chłopca od brudnej roboty, widocznie się do niego przywiązali, a na dodatek zaufali. Nawet Himchan zaczął odpowiadać uśmiechem na jego dowcipy, nie wspominając już o zwyczajnych, neutralnych konwersacjach. Grali w pokera w wolnych chwilach, pili piwo, wygłupiali się i gdyby nie to, jaki charakter miała ich praca, można by nawet rzec, że stanowili zgraną grupkę przyjaciół.
Zlecenia sypały się jak z rękawa, jednak rzadko kiedy Jongup bywał wysyłany na misję. Zazwyczaj wystarczył Youngjae, który w pięć minut potrafił shackować wszystko, ewentualnie Yongguk zabierał całą swoją kolekcję amunicji i jechał na miejsce, gdyż zwykłe zastraszenie wystarczyło. Już wkrótce w ich rękach znalazły się dosłownie miliony; miliony za sprzedane dokumenty, udziały w firmach, informacje i narkotyki. Miliony, których nie mogli jeszcze wydać.
Jongup chwycił do ręki zwitek banknotów i zaciągnął się dokładnie ich zapachem. Forsa miała przyjemnie słodki, a jednocześnie cierpki zapach, który momentalnie przywoływał uśmiech na usta. Gdyby parę lat temu miał takie pieniądze w rękach, bez problemu poradziłby sobie z długami. Teraz jednak nawet nie chciał o tym myśleć. Największą radość przynosiły właśnie teraz, kiedy był nimi otoczony ze wszystkich stron, czuł ich potęgę, wartość, siłę.
Niechętnie oddał je Yonggukowi, który pochował wszystko do walizki i z szerokim, niemal szalonym uśmiechem przytulił ją do siebie. Wszyscy wiedzieli, że pieniądze były jego wielką i jedyną miłością. Gdyby mógł, wziąłby z nimi ślub. To właśnie dla nich tu był, gdyby nie to, zostałby pewnie kimś innym, bez milionów w dłoniach i tego szalonego uśmiechu na ustach. Yongguk wcale nie był tak skomplikowanym człowiekiem, na jakiego wyglądał. Jego życie napędzały pieniądze, praca i marihuana. Jongup rozgryzł go już dawno temu, co sprawiło mu ogromną frajdę. Z czasem doszedł do wniosku, że jako człowiek po prostu go nudzi. Nie potrafił z nim normalnie rozmawiać, czasami jedynie odpowiadał na jego zaczepki, które i tak nie robiły na nim zbyt dużego wrażenia. Ale to właśnie taka osoba potrzebna była im jako szef, dlatego nie kwestionował jego roli chociaż przez chwilę.
Kątem oka zauważył, jak Himchan wpakował sobie ukradkiem kilka banktonów do kieszeni, po czym sięgnął po swój notes i przekreślił w nim kilka linijek. Daehyun nachylił się nad jego ramieniem i coś szepnął mu na ucho, co wyraźnie go rozbawiło. O tak, o wiele bardziej wolał obserować Himchana. Wbrew pozorom, był o wiele bardziej złożonym człowiekiem, niż ktokolwiek inny kogo poznał. To nie znaczy, że nie wiedział o nim wszystkiego. Gdy podniósł głowę i przez przypadek ich spojrzenia się spotkały, był pewien, że Himchan nie ma o tym zielonego pojęcia. 








Lubił z nim rozmawiać. Droczyć się, rzucać ukradkowe uwagi, niedwuznaczne dowcipy, które mimo wszystko śmieszyły Himchana. Po drugim piwie zaproponował, aby poszli na spacer. Cała reszta zdawała się być zajęta sobą i walizką z pieniędzmi, którą oczywiście ciągle opiekował się Yongguk. Himchan zareagował głębokim zdziwieniem, w końcu Jongup nie zdawał się być wielkim fanem spacerów. Mimo to zgodził się, alkohol już nieco szumiał mu w głowie, przez co dźwięki granej przez Beatlesów psychodelii już powoli zaczęły go męczyć. Wstał powoli z fotela i podążył za Jongupem, po drodze chwytając oczywiście jeszcze jedną puszkę. Nie lubił piwa, jednak dzisiaj wyjątkowo o tym zapomniał.
Szli ramię w ramię przed siebie, nie musząc martwić się o nic. W te strony miasta oprócz nich samych rzadko kto się zapuszczał, poza tym przy Jongupie Himchan czuł się jakoś dziwnie bezpiecznie. Wiecznie uzbrojony, nie rozstający się z jakimkolwiek rodzajem broni, lecz już samym spojrzeniem potrafił odstraszyć nie jednego człowieka. Ze spokojem popijał więc swoje piwo, czekając aż Jongup zacznie temat.
I doczekał się. Nie patrząc na niego, spytał:
- Co właściwie Yongguk tutaj robi?
Nie spodziewał się, że młodszy będzie chciał rozmawiać akurat o nim. Rzucił mu ukradkowe spojrzenie, nie potrafiąc jednak w ulicznym półmroku nic dostrzec na jego twarzy. Jej kontury pokrył cień, a także kołnierz markowej bluzy. Himchan westchnął cicho i wrzucił pustą puszkę do najbliższego kosza na śmieci.
- Nie pytaj mnie o takie rzeczy, Jongup. Yongguk jest zagadką dla wielu z nas.
- Ale ty znasz go wyjątkowo dobrze, prawda?
Zapanowała cisza, podczas której Himchan rzucił mu zszokowane spojrzenie. Jongup niemal natychmiast je odwzajemnił, przez co starszy dostrzegł w jego oczach ten charakterystyczny, dziwny błysk. 
- O czym ty...?
Jongup uśmiechnął się pod nosem nim odparł:
- Nie jesteś zbyt uważny ani dyskretny, Himchan. Jestem pewien, że wszyscy to zauważyli już dawno. Znasz go najdłużej, obaj trafiliście tutaj w tym samym momencie. Jest dla ciebie wyjątkowo ważny, prawda? Dlatego zawsze robisz wszystko, co ci każe. Nawet Junhong nie jest tak oddany, jak ty.
Himchan wyraźnie nie wiedział, co odpowiedzieć. Na moment nawet zabrakło mu tchu do tego stopnia, że był zmuszony stanąć w miejscu.
- Jongup...
- Widzisz? Nawet nie umiesz zaprzeczyć. - młodszy spojrzał na niego, uśmiechając się jeszcze szerzej. - Nie potrafisz kłamać. Ta praca nie jest dla ciebie. Nie pasujesz tutaj, a mimo wszystko tkwisz po uszy i, co najlepsze, jesteś cholernie dobry w tym, co robisz. 
Starszy nie do końca wiedział, do czego Jongup dąży. Przygryzł dolną wargę i wsunął dłonie do kieszeni spodni.
- Nie chcę nawet się domyślać, skąd wiesz takie rzeczy. Nie zamierzam też na to odpowiadać, Jongup. To nie jest twój interes.
- Czy reszta wie? - rzucił nonszalanckim tonem.
- Wie? O czym?
Jongup uśmiechnął się delikatnie i otoczył go w pasie ramieniem, mocno przyciągając do siebie.
- O tym, że sypiałeś z naszym szefem nim on bez pamięci zakochał się w pieniądzach.
Himchan chciał uwolnić się z jego uścisku, jednak Jongup trzymał go przy sobie zbyt mocno, nawet się przy tym nie męcząc. Ta jednostronna szarpanina trwała dość krótko, kiedy dotarli do końca drogi Jongup odwrócił go do siebie twarzą. Przez krótką chwilę mierzyli się nawzajem wzrokiem, nim młodszy wyszeptał prosto do jego ucha:
- Jesteś bardzo tajemniczy, Channie. Masz tajemnice, których bardzo pilnujesz, jednak nic się przede mną nie ukryje. Nic, co brzmi tak ciekawie, króliczku.
Himchan zadrżał.
- Nie nazywaj mnie... nie jestem twoim...
Jongup zareagował głośnym, zimnym śmiechem, który przeszywał jak lód. W tym momencie naprawdę brzmiał jak szaleniec, wciskając paznokcie w skórę na plecach Himchana, najwyraźniej czerpiąc niezrozumiałą satysfakcję z jego reakcji. Gdy ponownie na niego spojrzał, jego uśmiech złagodniał, podobnie ton głosu, gdy mówił:
- Ależ jesteś, Channie.








- Narkotyki?
Yongguk powoli zsunął okulary z nosa i spojrzał przenikliwie na wszystkich zebranych. Sam jak najbardziej zrelaksowany, elegancki i gotowy do działania, widocznie nie podzielał obaw swoich współpracowników. Youngjae westchnął cicho i pokręcił głową.
- Normalnie nie miałbym nic przeciwko, ale w zaistniałych okolicznościach to bardzo niebezpieczne... Ściga ich już policja. Jeśli im pomożemy...
- Daj spokój, Jae. - Yongguk wywrócił oczyma i usiadł prosto. - Sprawa jest śmiesznie prosta. Wystarczy, że pomożemy im w przemycie do Chin i dopilnujemy, aby wszystko poszło zgodnie z planem...
- Przy okazji zabijając kogo trzeba.
Jongup stał w progu, nonszalancko opierając się o framugę. Na jego ustach wciąż widniał ten sam, kpiący uśmieszek. Na jego dłoniach pojawiło się kilka nowych tatuaży, które momentalnie przykuły wzrok zebranych. Jak zwykle pojawił się znikąd, powodując zimny dreszcz na plecach Himchana.
Yongguk uśmiechnął się szeroko i wzruszył ramionami.
- O ile tylko to będzie konieczne, Jongup.
Himchan poczuł jedną z tych niezwykłych dłoni na swoim biodrze, co ponownie spowodowało u niego dreszcze. Sekundę później Jongup ciągnął go w kierunku najbliższego fotela, ciągnąc o w taki sposób, aby usiadł na jego kolanach. Junhong, widząc całe zajście, uniósł pytająco brwi ku górze, jednak nic nie powiedział, zamiast tego wsuwając dłonie do kieszeni spodni i pokręcił głową.
- Do kiedy mamy czas na decyzję?
- Nie mamy. Już się zgodziłem. - odparł Yongguk, wzruszając ramionami. Czując na sobie poddenerwowane spojrzenia reszty, machnął lekceważąco dłonią. - Nawet nie macie co wyrażać sprzeciwu. To będzie szybka i prosta akcja, zobaczycie.
- Yongguk. Ile oni ci zapłacili? - zapytał Himchan, nerwowo przygryzając wargę. Yongguk rzucił mu stalowe spojrzenie, na które ten momentalnie odwrócił wzrok.
- Wystarczająco, Himchan. Nie martw się o to.
Po jego słowach zapanowała cisza, podczas której Yongguk przesuwał tylko wzrokiem po swoich współpracownikach, z każdą minutą jego uśmiech poszerzał się znacząco. Prawa dłoń Jongupa wędrowała między plecami Himchana, jego biodrem, brzuchem i udami. Czuł jego przyspieszony oddech na karku i dotyk rzęs na policzku. Kiedy Junhong ponownie spojrzał w ich kierunku, wywrócił oczyma i powiedział:
- Na litość boską, wynajmijcie sobie pokój.
Jongup mruknął cicho i odparł:
- Dzięki za pomysł, ale pomyślałem już o tym wcześniej.
Himchan nigdy nie zapomni spojrzenia Yongguka w tym momencie - całkowicie obojętnego i znudzonego. Ręka Jongupa zacisnęła się na jego biodrze, jednak nawet nie zareagował. 
- Zebranie skończone?
- Naturalnie, Jongup. Możecie się już oddalić. - odparł Yongguk, widząc jak wyraz twarzy młodszego momentalnie nabrał ekscytacji, którą Himchan średnio podzielał. Nie miał jednak pojęcia, że z każdym jego następnym gestem serce Kim Himchana pękało coraz bardziej.

3 komentarze:

  1. Tak dawno tego nie czytałam...
    Bardzo niepokoi mnie to zlecenie, które Yongguk przyjął bez zgody reszty, czytając to miałam przed oczami końcówkę Skydive i bardzo nie chcę powtarzać tego zakończenia ㅠㅠ
    no i Himchan.... zapowiada się nieciekawie, Jongup przechodzi do działania i dla Himchana nie skończy się to dobrze...
    Meh, uzbrajam się w cierpliwość czekając na następny rozdział! Weny! ♡

    OdpowiedzUsuń