poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Z krwi i kości - "Piękno i wdzięk"

Dziękuję za komentarze!
Co do samej fabuły, powtórzę jeszcze raz: akcja nie toczy się w średniowieczu! Już niedługo mam nadzieję, że zrozumiecie, o co chodzi, ale nie przedstawiona została tutaj żadna ze znanych nam epok :)


~*~






W końcu nadszedł ten dzień, w którym król i jego rodzina mieli udać się na ślub jego najmłodszego syna. Po tygodniach przygotowań można było z całą pewnością rzec, że wszystko jest przygotowane i dopięte na ostatni guzik. Prezenty i drogie szaty zostały zapakowane, a wystrojona rodzina królewska zasiadła do karot, którymi już skoro świt odjechała w nieznanym sobie kierunku. Większość z nich nie mogła doczekać się momentu, w którym w końcu ujrzą zamek Króla Wschodu, a co najważniejsze; jego pięknego syna, o którym nie sposób było nie usłyszeć.
- Podobno nasz kochany brat jest nim absolutnie oczarowany. - rzekła Natasha, prostując fałdy swojej eleganckiej sukni, którą wybrano specjalnie na okazję jej pierwszej wizyty na Wschodzie. Yongnam spojrzał na siostrę z ukradkowym uśmiechem. Brat nie napisał do nich żadnego listu, mimo to plotki krążyły i, znając Yongguka, większość z nich to najszczersza prawda. Zerknął ukradkiem na Lyah, obecnie pogrążoną w myślach, po czym nachylił się nad uchem Natashy i rzekł:
- Słyszałem różne rzeczy, kochana siostro, myślę jednak, że sam fakt tego uwielbienia będzie dla niego samego nie lada problemem.
Zdziwiona kobieta zamrugała powiekami z oburzeniem.
- O czym ty mówisz?
Yongnam machnął lekceważąco dłonią i już nic nie powiedział, pozostawiając ją w konsternacji do końca podróży, która trwała niemal cały dzień i całą noc. Była męcząca głównie dla Lyah, która cały czas zamartwiała się o swojego syna (Jaenam został w pałacu pod opieką mamek), w wyniku czego nie spała prawie wcale. Faktem było też to, że wciąż gniewała się na swojego męża, przez co nie odzywała się do niego ani słowem.
Najbardziej zdenerwowana nie tyle podróżą, co jej powodem była sama królowa. Nic dziwnego, kochała swoje dzieci ponad wszystko, a fakt, że księcia Himchana znała tylko z opowieści i obrazów jej tego nie ułatwiał. Podobnie było z Yongnamem, nie miała pojęcia, jak poradzi sobie z tą sytuacją w przypadku Natashy. Na przemian rozwijała i zwijała kłębek czerwonej wełny, który miała schowany między fałdami sukni, by zająć czymkolwiek drżące dłonie. Król, jak zwykle, siedział poważny i milczący, najprawdopodobniej zastanawiając się nad tym, jak dobrze rozegrać spotkanie z królem Wschodu.
Gdy nareszcie przybyli na miejsce, przywitano ich bogato i kunsztownie, jak na rodzinę Bangów przystało. Cały pałac został przyozdobiony szkarłatem; kolorem rodowym Bangów, złoto i srebro dosłownie wylewało się z każdego zakamarka. Komnaty sypialne zostały specjalnie przemeblowane pod gust i upodobania członków rodziny, stoły zostały bogato zasłane mięsiwem i rybami, a cała służba była odświętnie ubrana w przepiękne i wyjątkowo drogie materiały. Bangowie byli naprawdę pod wielkim wrażeniem tego powitania. Widać, że król nie szczędził sobie i pragnął, aby naprawdę poczuli się tu jak u siebie w domu.
- Kiedy będę mogła ujrzeć swojego syna? - spytała królowa jedną ze służek, która właśnie porządkowała kwiaty w jej komnacie. Dziewczyna skłoniła się nisko, nim odparła:
- Wnet, o pani.
To nie uspokoiło kobiety. Nie wiedziała, ile w tym miejscu znaczy "wnet". Mogło to być za równo "w porze śniadania", czy też "na przyjęciu zaręczynowym", które odbywało się dopiero za kilka dni. Sama jednak była bezradna, nie mogła po prostu stąd wyjść i zacząć go szukać. Yongguk pewnie ma teraz na głowie wiele obowiązków, tylko by przeszkadzała...
Trudno. Będzie musiała jakoś to przeżyć, przełknąć gorzką tęsknotę, lub po prostu schować ją głęboko w sobie, aby nikt więcej nie mógł jej ujrzeć. Przecież nosiła nazwisko Bang, musiała być silna.










Długa, srebrnoszara szata okrywała płynną sylwetkę księcia, ciągnąc się za nim jeszcze kilkanaście centymetrów po posadzce. Szerokie rękawy były zdobione w ten sam sposób, co dekolt; wyszywane perłami i drobnymi klejnotami, a także brokatowymi nićmi, które pięknie lśniły w słabym świetle świec. Pas, który obwiązywał księcia w pasie, był nieco ciemniejszy, z jedwabiście gładkiego i miękkiego materiału, niesamowicie przyjemnego w dotyku. Całość idealnie rozświetlała i tak już przyciągającą wzrok postać Kim Himchana, który obserwował się z dumą w zwierciadle. W jego włosy również zostały wpięte niewielkie perły, stanowiły jedyną jego biżuterię tego wieczora. W końcu więcej nie potrzebował, a i tak wszyscy od razu skupią na nim całą swoją uwagę.
- Ciekawe, jaka jest twoja rodzina... - rzucił w błogą ciszę, ostatni raz poprawiając rękawy. Gdzieś z tyłu pokoju usłyszał cichy, lecz głęboki śmiech swojego narzeczonego. Niespodziewanie Bang Yongguk wyłonił się z cienia, rzucając mu promienny uśmiech. Miał na sobie ciemnoszary płaszcz i czarny kubrak, tej samej barwy spodnie i wysokie trzewiki. Do złotego pasa przypięty został nieodłączny miecz i para eleganckich rękawiczek. Wyglądał dumnie, wprost idealnie odzwierciedlał swoją pozycję. Himchan chwycił swoją szatę aby jej nie podeptać i podszedł bliżej niego, poprawiając kołnierz ciężkiego płaszcza. - Mało o niej opowiadasz.
- Ponieważ żadne słowa nie potrafią oddać specyfiki mojej rodziny. - książę chwycił drobne dłonie narzeczonego w swoje i ucałował je. - Kiedy już ich poznasz, zrozumiesz, o co mi chodzi.
Himchan mógł tylko pokiwać głową, mocno zaciskając palce na dłoniach Yongguka.
- Oby oni tylko mnie polubili...
- Z pewnością tak będzie. - głos księcia Środka był tak zdecydowany, że bez wątpienia sam wierzył w to, co mówił. Wywołało to kolejny uśmiech na twarzy Himchana, który niechętnie wyślizgnął swoje dłonie z jego uścisku i poprawił kilka pereł we włosach.
- Powinniśmy już iść?
- Jakąś godzinę temu, mój drogi. - książę ponownie roześmiał się wdzięcznie i zaoferował mu swoje ramię. - Rozumiem, że wielkie wejście to podstawa?
Himchan mrugnął do niego porozumiewawczo, po czym obaj wyszli z komnaty. Tego wieczoru odbywał się bal zaręczynowy, na którym zebrały się obie rodziny z najbliższymi gośćmi. Urządzono go w mniejszej sali, gdyż ta największa wciąż była przygotowywana do wesela. Mimo iż nie było to wydarzenie na rangę samego ślubu, książę Himchan musiał wyglądać olśniewająco. Tego właśnie wieczora ma nastąpić jego pierwsze spotkanie z resztą rodziny Bang, a pierwsze wrażenie zawsze jest najważniejsze. Chciał pokazać im, że idealnie pasuje do tego rodu i z łatwością może do niego wkroczyć.
- Denerwujesz się, najdroższy? - spytał Yongguk miękkim głosem w połowie drogi. Himchan podniósł na niego wzrok i westchnął.
- Odrobinę. Spokojnie, pewnie zaraz mi przejdzie.
- Mojej rodziny się nie bój, naprawdę. - odparł, mocniej ściskając dłoń narzeczonego. - Pokochają cię, nie widzę innej możliwości.
To było naprawdę słodkie, aż Himchan poczuł dziwne ciepło na sercu. Gdy stanęli przed wrotami do sali, w której odbywał się bal, położył przyszłemu małżonkowi głowę na ramieniu i na moment przymknął powieki. Otworzył je po paru sekundach, kiedy stanęli przy nich słudzy, gotowi by wpuścić ich obu do środka.
- Jesteś gotowy? - usłyszał szept tuż przy swoim uchu.
- Naturalnie, mój kochany.
Yongguk dał sługom znak, by ci otworzyli wrota. Oślepił ich blask świec i bogatych żyrandoli, a także brokatowych sukien dam i kubraków mężów, którzy momentalnie zamilkli i odwrócili ku nim swe twarze. W tle zaczął grać muzyk na harfie, nadając rytm ich krokom, które rozległy się echem po całej sali. Król Wschodu uśmiechnął się szeroko na widok obu książąt, momentalnie schodząc z tronu i rozkładając ramiona.
- A oto i nasze dzieci!
Yongguk skłonił się przed nim nisko, ukazując tym swój głęboki szacunek. Himchan przywitał się z ojcem, ciesząc się wzrokiem wszystkich zebranych, który jak zwykle skupiony został na nim. Musiał wyglądać naprawdę pięknie. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu króla Środka, a gdy go ujrzał, ten momentalnie ruszył w kierunku pary.
- Witaj, synu. Twoja matka bardzo za tobą tęskniła.- rozbrzmiał głęboki głos króla. Przez cały czas nie odwracał wzroku z drugiego księcia.- Kim Himchan...
- To zaszczyt, panie. - książę skłonił się nisko, tak, jak wcześniej Yongguk przed jego ojcem. - Śmiem stwierdzić, że dobrze cię tu ugoszczono, prawda?
- Naturalnie, książę. Nawet u siebie w królestwie nie zaznałem takich luksusów. - uśmiech rozpromienił twarz króla, na ten widok Himchan skinął głową z zadowoleniem i odparł:
- Jestem niezmiernie rad z tego powodu. Czy reszta twojej rodziny, panie, jest gdzieś niedaleko?
W tym właśnie momencie Yongguk ujrzal w oddali swoje rodzeństwo. Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, po czym przeprosił swojego ojca i odciągnął od niego Himchana w tamtą stronę. Gdy książę Wschodu ujrzał Yongnama, nie miał żadnych wątpliwości, że to brat bliźniak jego narzeczonego. Poza kilkoma szczegółami wyglądali niemal identycznie, do tego dumna postawa i nieodłączny miecz przy jego pasie potwierdzał tylo to stwierdzenie. Tuż obok niego stały dwie kobiety, pogrążone w rozmowie. Jedna z nich musiała być żoną Yongnama, stwierdził, że to kobieta o delikatniejszej urodzie, stojąca bliżej mężczyzny. Druga niewiasta natomiast to pewnie siostra bliźniaków.
Gdy para podeszła do nich, Natasha wytrzeszczyła oczy na widok księcia Wschodu. Słyszała różne opowieści o jego urodzie, ale nie spodziewała się, że będzie aż tak urodziwy. Jego delikatna uroda, lśniąca, kremowobiała cera i lśniące włosy były tak idealne, tak niespotykane, że momentalnie pożałowała swojego pochodzenia. Ile mogłaby osiągnąć, wyglądając tak, jak on?
- Miło cię poznać, panie. - skłoniła się Himchanowi, a ten odwzajemnił ten gest. Następna była Lyah, która była nieco onieśmielona jego błyszczącą aurą.
Jedyną osobą, na której piękno księcia nie odniosło żadnego znaczenia, był Bang Yongnam. Mężczyzna spojrzał na księcia, skinął głową i uśmiechnął się pod nosem.
- A więc to jest ten sławny Kim Himchan... - ten natychmiastowo odwzajemnił jego uśmiech i odparł:
- Witaj, panie. To zaszczyt poznać resztę sławetnego rodu Bangów.
- Nie wątpię w to. - Yongnam spojrzał na swojego brata i niemal parsknął na widok jego rozkochanego spojrzenia. - Bracie, nasza matka cię bardzo za tobą tęskniła. Obecnie poszła ze sługami na ogród, aby zaczerpnąć nieco świeżego powietrza, ale za chwilę powinna wrócić.
Yongguk pokiwał głową, jednak nic nie odrzekł, dalej patrząc z dumą na swojego narzeczonego. Nie mógł się doczekać dnia ślubu, a to, co po nim będzie się dziać zmywało mu sen z powiek już od wielu dni. Nie mógł się doczekać nocy, podczas której poczuje to świeże i delikatne ciało pod swoimi palcami, będzie mógł je bezkarnie całować, pieścić, trzymać w ramionach...
- Yongguk? - Natasha rzuciła mu zmartwione spojrzenie. - Czyżbyś usnął?
Himchan roześmiał się uroczo i ponownie chwycił go pod ramię.
- Często mu się to zdarza?
- Dotychczas nigdy.
Roześmiali się wszyscy, prócz Yongnama, który w skupieniu wpatrywał się w swój kielich z winem.
- Pójdę poszukać naszej matki. - odłożył go na bok i ukłonił się, nieco zbyt nisko. - Przepraszam na moment.
Zaraz po tym odszedł z szerokim uśmiechem na ustach.
Wiedział, że tak będzie.









- Twój brat mnie chyba nie za bardzo polubił.
Himchan i Natasha rozmawiali na uboczu, podczas gdy Yongguk zabawiał rodzinę królewską Wschodu swoją nietuzinkową osobą. Cały czas jego dumna postawa przyciągała spojrzenia dam zebranych na balu, ale Himchan nie obawiał się ich lubieżnych spojrzeń. Wiedział, że Yongguk nigdy nie spojrzy na nie w ten sposób, co na niego.
- Po czym to wnioskujesz, panie?
- Proszę, mów mi po imieniu. - poprosił z uśmiechem. - Nie wiem. Wyczułem to. Pewnie uważa, ze skrzywdzę jego brata.
Natasha westchnęła i zaczesała niesforny kosmyk włosów za ucho.
- To pewnie tylko dziwne wrażenie. Yongnam jest bardziej zamknięty w sobie i ostrożny, niż jego brat bliźniak. Na pewno cię polubił, jestem tego pewna.
Himchan posłał jej miły uśmiech i poprawił fałdy szaty.
- Zaufam ci. W końcu znasz ich o wiele dłużej, niż ja.
Co prawda, Natasha nie powiedziała mu wszystkiego. Wielu rzeczy sama nie wiedziała, ale nie chciała też martwić księcia niezbyt ważnym (jak na razie) szczegółem. Na całe szczęście Himchan miał jeszcze swoją intuicję, której bardzo wiele zawdzięczał i nie zamierzał przestać jej słuchać.
I dobrze, nie powinien.
Nigdy.

4 komentarze:

  1. Ten rozdział mnie zaskoczył. Spodziewałam się, że to będzie opowiadanie o władzy itp. (może zasugerowałam się tym dramatem historycznym w opisie i złudzeniem, że ff dotyczy średniowiecza - klimat prologu kojarzył mi się z tą epoką, ten rozdział już o wiele mniej), a tu proszę, robi się bądź co bądź ciepłe opowiadanko o relacjach rodzinnych (nie żeby mi to przeszkadzało! lubię czytać takie rzeczy... chociaż u Ciebie nie bywa tak kolorowo i podejrzewam, że jeszcze nas zaskoczysz).
    Bardzo przyjemnie mi się czytało (w ogóle to cieszę się, że tak szybko dodałaś ten rozdział; zwykle nie czytam nieskończonych ff, bo nie mogę się doczekać następnych rozdziałów, ale tym razem nie mogłam się powstrzymać), jedynie dialog BangHima po drodze do sali balowej wydał mi się lekko sztywny.
    Dziękuję i życzę weny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^ Dialog miał brzmieć sztywno, bo wciąż jeszcze nie są małżeństwem, a do tego ktoś mógł ich usłyszeć.
      Postaram się szybko dopisać kolejny rozdział, gdyż właśnie otworzyłam worda ^^

      - Y.

      Usuń
  2. Czytałam ten rozdział smażąc naleśniki i ich nie przypaliłam :| yeah~
    Tak, Yongnam coraz bardziej mnie intryguje. No i ta końcówka... Ugh, mam niedosyt >..<
    Yongguk taki zakochany c:
    A Himchan wydaje mi się o wiele inteligentniejszy i bardziej niebezpieczny, niż mogłabym pomyśleć :|
    Ach, co dalej, co dalej~
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. . - by móc iść czytać dalej a mimo to pozostawić po sobie ślad xp

    OdpowiedzUsuń