~*~
Przyjęcie weselne trwało do późna, a bawiły się na nim setki osób. Cała okoliczna arystokracja, obie rodziny królewskie, poselstwo z Zachodu, przyjaciele, a nawet służba, każdy miał szansę aby chociaż przez ten jeden dzień znaleźć się w sali balowej i dać się porwać muzyce, która wszystkich zebranych nakłaniała do długich tańców. Ci, którzy nie tańczyli, rozkoszowali się bogactwem potraw, które wniesiono na stoły w tak wielkich ilościach, że aż niezliczonych. Jeżeli ktoś już nie mógł jeść, a tym bardziej tańczyć, oddawał się rozmowie ze swoim sąsiadem na tematy tak przeróżne, jak towarzystwo, które tu się zebrało.
Nie ma jednak wątpliwości, że wszyscy bawili się wręcz wybornie. Uśmiech nie schodził z ust króla Środka, który z zadowoleniem obserwował swoją najmłodszą pociechę. Yongguk tańczył z matką na środku sali, a kobieta ledwo dotrzymywała mu kroku, śmiejąc się przy tym głośno. Reszta rodziny klaskała do rytmu, obserwując taniec królowej i księcia z niemałym zaciekawieniem, również Yongnam zdawał się być wielce rozbawiony ich poczynaniami. Król nie marzył o niczym więcej, z uśmiechem przyjął od sługi kolejny kielich z winem, aby zaraz zwilżyć w nim swoje usta.
Wraz z wybiciem północy oznajmiono, że przyszedł czas na podarki dla młodej pary. Podniecenie przetoczyło się po sali, gdyż każdy z zebranych pragnął przekonać się, czyj prezent był największy, najdroższy, najpiękniejszy i najbardziej odpowiedni. Jako, że było ich naprawdę sporo, postanowiono wnieść do sali tylko te, które para otrzymała od najbliższych.
Bogate sukna, piękna porcelana, meble i biżuteria wywoływały nie lada poruszenie wśród ludu. Himchan z zadowoleniem oglądał każdy jeden podarek tak dokładnie, jakby sprawdzał, czy został im on dany szczerze. Uśmiechnął się z wdzięcznością do Natashy, zamykając bogato zdobioną szaktułę z biżuterią. Tak, był pewien tego, że się zaprzyjaźnią. Co do tego nie miał jak na razie żadnych wątpliwości...
Kiedy został ostatni prezent, Yongguk niecierpliwie poruszył się na siedzisku. Nie wiedział, czego ma się spodziewać po Yongnamie. Przyszły król bywał ekscentryczny, jego podarki dziwne i niekiedy niewytłumaczalne, chociaż on upierał się, że są nadzwyczaj oczywiste. Kiedy otwarto więc wrota do sali i do środka wprowadzono dużego psa, nie zdziwił się zbytnio, odczuł jednak delikatne ukłucie niepokoju.
Himchan jak zwykle wstał i niepewnie podszedł do zwierzęcia. Gdy położył mu dłoń na głowie, pies przymknął powieki i zaskomlał głośno, co wywołało niemal komiczny efekt z powodu jego ogromnych rozmiarów. Mimo to Himchan uśmiechnął się i skłonił z wdzięcznością Yongnamowi, w ostatnim momencie dostrzegając niewielki list, przypięty do karku zwierzęcia. Ukradkiem odpiął go i wrócił do męża, kładąc mu go na kolanach.
- Mam przeczucie, że jest on skierowany do ciebie. - szepnął mu na ucho, obserwując, jak pies zostaje wyprowadzony z sali. Yongguk spojrzał na list i zmarszczył brwi, szybkim ruchem rozdzierając kopertę. Jego treść była następująca:
"Te psy są najlepszymi myśliwymi w królestwie, podobnie jak ty. Oby ten szczeniak nie okazał się lepszym od ciebie.
BYN."
Niedługo po tych wydarzeniach, kiedy goście wciąż jeszcze bawili się bez umiaru na sali, a stoły w dalszym ciągu uginały się od potraw, król Wschodu podszedł do syna i rzekł mu na ucho:
- Już czas.
Himchan odwrócił się do niego i z uśmiechem pokiwał głową, żegnając się szybko ze swoimi gośćmi. Widząc te poczynania, Natasha wyręczyła swojego zajętego ojca i podeszła do młodszego brata, chwytając go pod ramię i prowadząc w kierunku bocznego wyjścia z sali.
- Nie przejmuj się, twój małżonek na pewno pożegna się z wszystkimi za ciebie. - roześmiała się wesoło i zaczęła go prowadzić na miejsce, wedle wcześniej otrzymanych wskazówek. Yongguk szybko zapomniał o swoich gościach, udzieliło mu się podekscytowanie, dzięki któremu ze zniecierpliwieniem podążał za siostrą w kierunku tej jednej komnaty, która znajdowała się niestety po drugiej stronie pałacu. Droga na miejsce była długa i nużąca, ale dzięki temu miał pewność, że nie będą ich rozpraszać odgłosy balu.
Gdy dotarli na miejsce, Natasha otworzyła mosiężne drzwi i zamknęła je zaraz za bratem. Znaleźli się w przedsionku, gdzie kazała Yonggukowi zdjąć z siebie płaszcz, kamizelkę i pas, zostając w samej koszuli i portkach. Mężczyzna posłusznie oddał jej ubrania i podziękował za wszystko, na co Natasha zareagowała wesołym uśmiechem.
- Jesteś zdenerwowany, najdroższy bracie. - poklepała go po spiętym ramieniu. - O nic się nie bój, wszystko będzie dobrze.
- Mówisz, jakbym szedł na wojnę, a nie miał po prostu kochać się ze swoim mężem. - odparł Yongguk z lekkim uśmiechem, zaraz jednak biorąc głęboki oddech. - Masz rację, odrobinę jestem.
- Możesz to do siebie porównać. W obu przypadkach musisz się wykazać... mieczem. Prawda, bracie? - Natasha wyszła z komnaty śmiejąc się z własnego dowcipu, który, chcąc nie chcąc, rozbawił również i księcia. Gdy już się uspokoił, wziął kolejny, głęboki oddech i odsłonił kotarę.
Komnata była duża, lecz bardzo przytulna i bogato przystrojona. Duże, zapewne wygodne łoże znajdowało się na podwyższeniu, przyozdobiły je pościele w barwach rodowych i miękkie, jedwabne poduszki. Jedyne światło pochodziło od ognia w kominku i kilku świec, uważnie rozstawionych wokół łoża. Okna zostały przysłonięte ciężkim materiałem, dookoła panował klimat tajemniczości, który spowodował u Yongguka kolejny dreszcz emocji. Z drugiej strony nagle nadeszły dwie służki, które skłoniły się przed księciem i ustawiły po obu stronach łoża. Ten wiedział, co zaraz nadejdzie, czekał pozornie cierpliwie, chociaż w środku dosłownie gotował się ze zniecierpliwienia. Chciał już go ujrzeć, dotknąć, pocałować, uczynić swoim do granic możliwości... Wiedział, że ktoś będzie stał pod wrotami i przysłuchiwał się uważnie, czy małżeństwo aby na pewno zostało skonsumowane, ale niewiele go to w tym momencie obchodziło. Mógłby patrzeć na nich nawet cały dwór, liczył się w tym momencie tylko i wyłącznie książę Himchan.
Gdy w końcu pojawił się przed jego obliczem i skłonił powoli, Yongguk ledwo zdołał odwzajemnić ten gest. Książę wciąż był w szacie weselnej, jedynie z rozwiązanymi wstążkami przy dekolcie i z tyłu. W każdej chwili mogła z niego spać i odsłonić to mlecznobiałe ciało, którego tak pragnął. Przełknął głośno ślinę i obserwował w milczeniu, jak Himchan odprawia swoje służki. Wrota się zamknęły, zostali sami. Nareszcie.
- Książę. - rzekł powoli, wyjątkowo głębokim tonem i wyciągnął ku niemu dłoń. - Zechcesz przyjąć moją pomoc w zrzuceniu sukni?
Na ustach Himchana pojawił się cudowny, szeroki uśmiech. Delikatnie skinął głową i odwrócił się ku niemu plecami, które i tak już były prawie całkowicie widoczne. Yonggukowi pozostało tylko położenie dłonie na jego ramionach i powolne zsunięcie z nich pięknego materiału. Gdy to uczynił, a ciężka szata opadła na ziemię, jego oczom ukazało się najpiękniejsze ciało, jakie miał kiedykolwiek zaszczyt oglądać. Mlecznobiałe, smukłe, jędrne w odpowiednich miejscach, do tego gładkie i zadbane, wciąż jeszcze pachnące orzechami i kwiatami po porannej, długiej kąpieli. Mężczyzna nie mógł się powstrzymać, przymknął powieki i oparł się o jego ramię, wciągając do nozdrzy ten uzależniający zapach. W końcu położył dłonie na jego biodrach i odwrócił go twarzą do siebie, by móc obejrzeć to dzieło sztuki w pełnej okazałości. Prześlizgiwał się wzrokiem po każdym miejscu, bardzo dokładnie zapamiętując blizny, pieprzyki, znaki szczególne i niedoskonałości, których wszakże było bardzo niewiele. Himchan po pewnym czasie stracił cierpliwość i rzekł:
- Czyżby nie podobało ci się moje ciało, mężu?
Yongguk posłał mu pełne zdziwienia spojrzenie, nim odparł:
- Głupoty prawisz, najdroższy. Oglądam je z każdej strony, by móc je zapamiętać jak najlepiej, bo jest zbyt piękne, by tego nie zrobić...
Na ustach księcia pojawił się zadowolony uśmiech. Chwycił dłoń Yongguka w swoją i pociągnął go w kierunku łoża, samemu rozsiadając się na nim wygodnie. Ten obserwował każdy jego ruch, by po chwili dołączyć do niego i oprzeć swoją dłoń na jego udzie. Od razu stwierdził, że bardzo polubił to miejsce.
- Opowiedz mi o tym, jaki jesteś w łożu. - rzekł po chwili książę Wschodu, spoglądając na jego rękę. - Chce się o tym dowiedzieć, nim tego zasmakuję.
Yongguk roześmiał się, zaczynając powolną wędrówkę po jego ciele.
- Cóż, sam nie wiem, jak to opisać... Nie chciałbym się przechwalać, ale... - podniósł wzrok na jego twarz i zmarszczył brwi. Szybko coś zrozumiał i przeniósł dłoń z uda na mleczne ramię. Najpierw te wszystkie plotki, teraz to pytanie, do tego nie zachowywał się zbyt niewinnie... - Nie przekażesz mi dzisiaj swojej cnoty, prawda?
Himchan rzucił mu zaskoczone spojrzenie, zaraz po tym pokręcił głową i przykrył jego dłoń swoją własną. Splątał ich palce ze sobą, przyglądając się uważnie im w półmroku.
- Ktoś inny skradł ją przed tobą... Mam nadzieję, że to nie jest powód, aby mnie odesłać. - rzekł ze smutkiem w głosie. Yongguk natychmiast pokręcił głową i przysiadł się do niego bliżej, obejmując go obiema ramionami w pasie. Książę Wschodu z zadowoleniem wtulił się w jego pierś, ciągle jeszcze przykrytą koszulą i pozostał tak w milczeniu, czekając na odpowiedź.
- Nigdy bym tego nie zrobił.
Obaj uśmiechnęli się do siebie, po czym postanowili nie czekać już dłużej i złączyli swe usta w namiętnym pocałunku.
Drzwi otworzyły się z hukiem, aż świeczniki zadrżały w podstawkach. Yongnam natychmiast oderwał wzrok od czytanej przez siebie księgi i przeniósł go na niezwykle wściekłą Lyah. Chciał rzec coś uspokajającego, lecz nim zdołał to zrobić, kobieta krzyknęła:
- Coś ty w ogóle sobie myślał? Pies? Upokorzyłeś nas, Bang Yongnam!
Książę wywrócił ukradkowo oczyma i odłożył księgę na stolik. Podniósł się z fotela i powoli podszedł do swojej małżonki, wyciągając ku niej ramiona.
- Ależ o czym ty w ogóle mówisz, najdroższa? Wszyscy nas chwalą! - widząc jej minę, Yongnam kontynuował: - Każdy przekazał im albo szmaty, albo kamyki z podejrzanych źródeł. My okazaliśmy się sprytem i oryginalnością, dając im w podarku psa. W dodatku jest rasowy, wyszkolony i ma arystokratyczne korzenie. Jego przodkowie polowali w czasach, kiedy nasza rodzina dopiero zdobyła tron!
Lyah nie wyglądała na przekonaną. Patrzyła na męża nieufnie z ramionami założonymi na piersiach, nie zwracając uwagi na jego szeroki uśmiech. Wiedziała, że to nie chęcią okazania się oryginalnością kierował się Yongnam. Widziała, jak patrzył podczas ceremonii na Himchana. I zdecydowanie jej się to nie spodobało.
- Pomówimy o tym później. - odparła w końcu, nie spuszczając jednak z niego wzroku. - Muszę pomówić z królem Środka o obiecanym imporcie gruszek. Gdy wrócę, wznowimy rozmowę. - chwyciła materiał sukni w dłoń i prawie wybiegła z komnaty, zostawiając męża z uśmiechem na ustach. Jednak gdy tylko zniknęła, uśmiech ów zszedł z ust Yongnama.
- Gdybym wiedział, że będzie takim problemem... - mruknął do siebie i ponownie opadł na sofę, opierając nogi na stoliku i wlepił wzrok w sufit. Nie lubił tego kraju. Był mały, ciasny i śmierdział słodkimi perfumami, zupełnie jak książę Himchan. Wcześniej miał nadzieję, że okaże się tylko głupim, ślicznym dodatkiem do jego brata, ale okazał się być naprawdę silny i mądry. Wiedział, że go przejrzał. Może wpłynąć na Yongguka, a, co za tym idzie, spowodować, że ten straci zaufanie do brata. A tego zdecydowanie by nie chciał...
Jedyne co mu pozostało, to plan. Genialny plan, który ułożył się w jego głowie sam w momencie, w którym wyszedł z balu zaręczynowego. Plan, który wprowadzi go na tron szybciej, niż ktokolwiek tego oczekiwał, z lojalnym bratem u boku i siostrą, która nie ma nic do powiedzenia, a także synem - dziedzicem, wychowanym przez niego samego.
A pierwszą rzeczą, którą musiał się zająć, był sam książę Kim Himchan...
Książę Bang Yongguk był w rozterce. Sam nie wiedział, co ma uznać za piękniejsze; twarz swojego małżonka pogrążoną w rozkoszy, jego ciało, które niecierpliwie odpowiadało na każde jego pchnięcie, czy też odgłosy, które z siebie wydawał (które pewnie słyszano już w całym pałacu). Było to nie lada problemem, nie potrafił skupić się na jednym, gdyż to drugie i trzecie zaraz go od tego odciągało. Dawał z siebie wszystko i wiedział, że robi to dobrze, gdyż stan w jakim znajdował się książę Himchan był nie do opisania. Coraz mocniej wciskał paznokcie w ramiona męża, rozchylał wargi i nogi, głośniej krzyczał i piękniej błagał. Jeśli to jest kwintesencja Kim Himchana, to książę Środka nie zamierzał już nigdy wychodzić z tej komnaty.
Niespodziewanie podniósł go do siadu i oplótł jego nogi wokół własnych bioder. Schował twarz w piersi męża, którą natychmiast począł całować i pieścić, nie zaprzestając zdecydowanych ruchów bioder. Ta pozycja sprawiała, że Himchan mógł mu w tym pomóc, samemu z zamysłem poruszając biodrami, nie tracąc przy tym rytmu. Ich tempo było coraz szybsze, aż w końcu upragnione spełnienie dosięgnęło obu prawie jednocześnie.
Chwilę później, gdy leżeli, powoli łapiąc oddech, Yongguk poczuł, że musi o to zapytać. Chwycił jego dłoń i ucałował ją, nim rzekł:
- Czy to oznacza, że wszystkie plotki to prawda?
- Plotki to w większości tylko plotki, Yongguk. Ludzie są zawistni, usłyszą o czymś i dokładają od razu swoje trzy grosze. - Himchan uśmiechnął się i westchnął. - Nie byłem grzeczny, fakt. Ale nie zmienia to faktu, że nie powinieneś ich słuchać, bo jeszcze się zdenerwujesz. A teraz liczysz się tylko ty.
Dawno nic tak nie uradowało księcia, jak te kilka słów. Natychmiast wziął go w ramiona i ucałował mocno, za żadne skarby nie chcąc go puścić.
- Jestem szczęściarzem. - rzekł, przeczesując palcami miękkie kosmyki włosów małżonka.
- Fakt, lecz ja jestem jeszcze większym. - odparł Himchan, po czym ułożył się na jego piersi, w spokoju i ciszy czekając na nadejście snu.
Jesteś jedyną znaną mi osobą, która potrafi pisać smuty. U większości wychodzi tanie porno; u Ciebie jest to naturalne i... oczywiste? (na ,,My Songs know what you did in the Dark Ver. 1" nawet się popłakałam <- nie ma to jak ryczeć na smucie)
OdpowiedzUsuńTak jakoś ciepło zrobiło mi się na sercu dzięki Natashy (w ogóle tak jakoś ją lubię) i Himchanowi.
A, no i piękne zakończenie ^^
Dziękuję i życzę weny~
PS: Bez bety, a chyba dobrze (przynajmniej na pierwszy rzut oka nic nie zauważyłam).
To, co tu napiszę nie będzie miało większego sensu :') *wybacz za powtórzenia*
OdpowiedzUsuńPłaczę. Całe życie (czyli jakieś dwa lata ;;) czekałam na blog z opowiadaniami, które łączą kpop i historię. Niech Ci Bóg w comebackach B.A.P i JJCC błogosławi! To jak opisałaś czasy wojny, życie w obozie w 00:01, tak jakbyś uczestniczyła w tych zdarzeniach. Dodatkowo opisałaś język francuski w taki sposób, że miałam ochotę go polubić ;;. Kocham historie oparte na II wojnie światowej, średniowieczu itp. i kocham Cię za to, że je tworzysz. Z krwi i kości, to najpiękniejsze i najlepsze polskie opowiadanie. Ma taki wspaniały klimat i czytając go czułam się, jakby to była ukochana książka. Jeszcze raz powtórzę, jak bardzo Cię wielbię za bloga. Tego się nie da opisać ;;
Prezent Yongnama wydaje mi się jakiś podejrzany.. ._. Nie wiem, czemu. W ogóle, Yungnam jest tutaj podejrzany ._.
OdpowiedzUsuńAle i tak, uważam, że pies, nawet taki wielki, groźny, mysliwski jest uroczy ^^
Natasha jest świetna! Juz na początku ją polubiłam, a z każdym rozdziałem lubię ją coraz bardziej c:
Ach, ostatnią scenę czytałam co kilka słów, bo smutów nie lubię, ale to nic :') Dla tak dobrego fanficka przetrwam to :')
Weny i pozdrawiam~~