Yongguk obudził się wcześnie, co nie było rzeczą jakąś wielce nadzwyczajną. Ale tym razem było tak wcześnie, że służba nie zdążyła jeszcze przyjść do komnaty z ubraniami na zmianę i wodą do przemycia. Ciężkie kotary wciąż zasłaniały wysokie okna, pierwsze promyki słońca leniwie prześlizgiwały się szparami między materiałem. W tym delikatnym świetle książę widział o wiele więcej szczegółów, niż poprzedniego wieczora. Komnata była większa, niż ją zapamiętał, do tego zdobiona bardziej bogato nawet od tej, którą dostał w gościnie. Czyli oddano im na tę noc najlepsze łoże w kraju, które zdecydowanie dużo już widziało. Być może i zbyt wiele...
Książę Himchan wciąż spał, jego piękna twarz zwrócona była ku niemu. Mężczyzna wiedział, że nie ma szans na obudzenie go przez następne dwie godziny. Postanowił skorzystać więcej i ułożył się wygodnie, po prostu na niego patrząc. Nie nudził się przy tym wcale, albowiem była to rzecz, której mógł się oddawać całe dnie i noce, nic innego prócz tego nie czyniąc. Książę był po prostu zbyt urodziwy, a sam Yongguk aż nazbyt zakochany. Sam nie mógł uwierzyć, że tak szybko to się stało. Sam fakt, że będzie mógł spędzić u jego boku resztę swoich dni napawał go dumą, nie wspominając już o fakcie, że żaden inny mężczyzna, prócz niego samego, nie będzie miał nawet szansy, aby go dotknąć...
Z delikatnym uśmiechem na ustach pogładził miękką skórę jego policzka, po czym odgarnął niesforny kosmyk jasnych włosów za jego ucho. Himchan spał snem mocnym, wydając z siebie urocze, ciche pomruki za każdym razem, kiedy książę Środka go dotknął. Był tak delikatny, piękny i ulotny, jak kwiat, albo coś równie urodziwego. Yongguk nigdy nie był dobry w porównaniach, lecz teraz nie mógł znaleźć dobrego określenia głównie dlatego, że był przekonany o tym, iż nic piękniejszego na świecie nie istnieje.
W pewnym momencie, zupełnie nie wiedzieć, dlaczego, jego głowę nawiedził zagadkowy prezent ślubny od Yongnama i jego list. Skłamałby mówiąc, że wie, o czym naprawdę była w nim mowa. Jego brat zawsze mówił zagadkami, tym razem przeszedł samego siebie. Czy powinien się bać? Pies wygląda na oswojonego, ale może nie do końca o niego tu chodzi...
W takim razie o kogo?
Nie miał sił, aby teraz o tym rozprawiać. Nie chciał się przejmować na zapas mimo, iż powinien. Twarz ukochanego odciągała od niego wszelkie zmartwienia, dzięki jej spokojnemu wyrazowi wiedział, że wszystko będzie dobrze. Z tą myślą ostatni raz pogłaskał go po miękkim policzku i podniósł się z pościeli, postanawiając nie tracić czasu czekaniem na służbę i wstał, samemu się ubierając. Ma jeszcze trochę czasu przed śniadaniem, może się przejść po okolicy, może dostrzeże coś ciekawego...
Z tą myślą zerknął po raz kolejny na męża i z szerokim uśmiechem, przewiązując jeszcze w drodze portki w pasie, wyszedł z komnaty, powoli zamykając za sobą drzwi.
Na śniadaniu i tak zjawił się szybciej, niż początkowo zakładał. Myślał, że minęły długie godziny, nim w końcu powrócił do pałacu po spacerze nad klifem, z którego zapamiętał niesamowite widoki. Sam fakt, że stolica królestwa była wysunięta tak daleko, a pałac zbudowany niemal nad samym morzem sprawiał, że wystarczyło kilka metrów przejść, by natknąć się na przepiękne zjawiska przyrody. Morze o poranku jest faktycznie przepiękne, powinien częściej chodzić na takie wyprawy...
Gdy wrócił do pałacu, nie wszyscy jeszcze zebrali się w jadalni na uroczyste śniadanie. Wypatrzył wzrokiem jedynie część swojej rodziny, w tym kochanego brata, stojącego nonszalancko przy oknie. Gdy spojrzenia bliźniaków się spotkało, Yongnam uśmiechnął się szeroko i zaprosił do siebie młodszego skinięciem dłoni.
Obaj bracia przywitali się z szacunkiem, po czym przeszli do równoległej komnaty, gdzie mogliby w spokoju porozmawiać. Yongguk chciał go spytać o prezent, jednak nim zdążył zacząć ten temat, Yongnam zaczął opowiadać o swojej komnacie, wygodach, a także o tym, jak żona nie dawała mu całą noc spać swoim marudzeniem.
- Sądzi, ze zepsułem wam ślub prezentem. - wywrócił oczyma i sięgnął po karafkę z winem, nalewając nieco płynu do dwóch kielichów. - Właśnie, jak wam się podobał?
- Był... niecodzienny. - odparł młodszy, nie bardzo wiedząc, jak to wszystko ubrać w słowa. Yongnam zmarszczył brwi i pokiwał głową.
- Rozumiem, czyli nie podobał wam się. - odłożył karafkę, nieco zbyt agresywnie, na miejsce i upił łyk wina. - Pewnie wasza wysokość książę Wschodu spodziewał się prezentu równie drogiego, co nasze Królestwo. Przekaż mu, ze mi przykro, iż go rozczarowałem. - w głosie przyszłego króla brzmiał tak wyraźny sarkazm, że Yongguk momentalnie poczuł się zirytowany. Otwierał usta, by coś odrzec, lecz po raz kolejny brat mu to uniemożliwił, kontynuując jeszcze bardziej agresywnie:
- Właśnie, miałem pytać. Jak minęła noc, kochany bracie? - na jego ustach pojawił się kpiący uśmieszek, który bardzo nie spodobał się młodszemu. Nie bardziej jednak niż to, co ten powiedział następne: - Sądząc po twojej minie gdy tu wszedłeś, to Pierwsza Kurwa Królestwa Wschodu dała radę.
Yongguk nawet nie myślał nad tym, co robi. Szybciej, niż sam siebie o to podejrzewał, przerzucił stolik i znalazł się przy swoim starszym bracie, mocno zaciskając palce na jego szyi. Yongnam zachwiał się nieco i prawie by upadł, gdyby nie silne dłonie brata, zaciskające się na jego skórze. Mężczyzna poruszył ustami, próbując coś odrzec, na widok miny młodszego uśmiechnął się jeszcze szerzej i chwycił go za nadgarstki, próbując się uwolnić. Bezskutecznie.
- Powtórz to. - warknął Yongguk, w jego oczach malował się tylko gniew. Nie przejął się tym, co może mu grozić za takie potraktowanie brata. Obraza, która wypłynęła z jego ust była zbyt wielka, by puścił to mimo uszu. Gdy ten milczał, mocniej zacisnął palce. - Powiedziałem, powtórz to.
Chrapnięcie wydostało się z gardła starszego księcia, na co Yongguk nieznacznie zmniejszył ucisk. Yongnam zamrugał powiekami i szepnął na tyle, na ile ten mu pozwalał:
- Przepraszam, bracie. Nie myślałem, gdy mówiłem. Proszę o wybaczenie.
- Co się tu dzieje?
Pojawienie się króla był wybawieniem dla Yongnama. Korzystając z chwili dekoncentracji brata, uwolnił się od jego palców i zakrył szyję kołnierzem. Ukłonili się przed ojcem (Yongguk z pewnym opóźnieniem), witając go tym z szacunkiem.
- Nic, ojcze. Mała wymiana poglądów. - odparł przyszły władca, kątem oka wymieniając spojrzenia z bratem. - Właśnie zmierzaliśmy na śniadanie.
Król zmrużył powieki, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć. Widząc jednak, że obaj jego synowie uważają temat za zakończony i najpewniej nie powiedzieliby mu prawdy, postanowił czym prędzej o tym zapomnieć. Jeśli coś ich poróżniło, trudno. Są dorośli, swoje problemy muszą rozwiązywać sami. Oczywiście, póki nie zagrażają one bezpośrednio królestwu...
- Chodźcie więc do stołu. - odparł tylko. - Himchan i Lyah już przybyli, czekamy tylko na was.
Bracia w jednym momencie pokiwali głowami i ruszyli za ojcem. Cień kłótni wisiał nad nimi przez cały posiłek, podczas którego nie zamienili ze sobą ani słowa. Wyczuli to wszyscy, ale nikt nie odważył się spytać wprost, co było przedmiotem ich sprzeczki. Nawet królowa. Mogła tylko z niepokojem przyjmować wszelkie myśli i złe przeczucia, które zaczęły ją nawiedzać, gdy spojrzała prosto w oczy swojemu najstarszemu synowi...
Wraz z nadejściem następnego tygodnia weselny nastrój zaczął powoli cichnąć, a życie w zamku stabilizowało się. Przez cały ten czas Yongguk chodził na spacery, zwiedzał zamek, rozmawiał z królem, ale przede wszystkim spędzał czas z księciem Wschodu. Jeśli do tej pory nie byłby nim oczarowany, to po tym tygodniu na pewno znalazły się w jego sidłach. Himchan był wręcz niesamowicie inteligentny, obyty w wielu dziedzinach, takich jak muzyka, sztuka, filozofia, historia, etyka i matematyka. Podczas rozmów przywoływał takie wydarzenia, koncepcje, słowa, których książę Yongguk nigdy wcześniej nie słyszał... Ale był z tego zadowolony. Z każdą minutą jego podziw rósł, podobnie jak nienawiść do brata.
Wiedział już, ze tamten prezent nie był przypadkowy. Yongnam chciał mu coś przekazać, a rozmowa przed śniadaniem tylko go w tym upewniła. Starszy brat był wrogo nastawiony do Himchana, szczerze nim gardził i nie bał się tego okazywać przy Yongguku. Ten przy każdej możliwej okazji zabijał go wzrokiem, na co starszy książę zdawał się nie zwracać zbytnio uwagi.
Himchan zauważył co się dzieje, owszem, lecz nigdy nie wnikał w to, co było powodem kłótni obu braci. Nie znaczy to jednak, że się nie domyślał. Łapał spojrzenia Yongnama, który zdawał się patrzeć na niego obojętnie, ale czuł bijącą z jego oczu nienawiść. Co on planował? Czy naprawdę sądził, że Himchan może mu stanąć na drodze do władzy? W jaki sposób? To prawda, Himchan został dokładnie poinformowany przed ślubem o tym, czego oczekuje od niego król, królestwo i co ma załatwić, ale żadne z tych rzeczy nie stało na drodze w przejęciu władzy przez Bang Yongnama...
Książę nie bał się tej rodziny, póki mieszkali u niego w pałacu. Wiedział, że tu jest bezpieczny, ale już za kilka dni miał się znaleźć w obcym kraju, obcej rezydencji z obcymi ludźmi dookoła. Tam już nikt i nic nie powstrzyma Yongnama przed...
No właśnie. Przed czym?
Wbrew pozorom Kim Himchan wcale nie jest bezbronny. Ojciec nie zostawił go na pastwę losu w chwili, w której zgodził się na zaręczyny z przedstawicielem rodu Bang. Dokładnie przemyślał całą sprawę i zapewnił ukochanemu synowi takie wychowanie, którego pozazdrościłaby każda dama, filozof i złodziejaszek.
Dzień był pochmurny, mglisty, zimny, po prostu paskudny. Wraz z zakończeniem pory śniadaniowej wszystkie pakunki zostały zapakowane do karet, a obie rodziny królewskie pożegnały się ze sobą z szacunkiem. Himchan po raz kolejny nie zdziwił się, że nie ujrzał u boku ojca swojej matki. Uśmiechnął się do mężczyzny szeroko i przytulił się do niego z wdzięcznością.
- Jak twój brat wróci z wojny, pozdrowię go od ciebie. - rzekł król w momencie, w którym książę otwierał usta. Obaj odsunęli się od siebie niechętnie, widać było, że król Wschodu ledwo powstrzymuje łzy.
- Poradzę sobie, tato. Nic się nie martw. - promienny uśmiech na moment rozświetlił tę wyjątkowo brzydką pogodę, lecz nie trwał długo. Już po sekundzie Himchan musiał odwrócić się i wejść przy pomocy młodszego z braci Bangów do karety. Ostatnia wymiana spojrzeć, niema obietnica rychłego spotkania, gdy tylko natrafi się okazja, po czym kareta ruszyła przed siebie, zostawiając za sobą pałac i najsmutniejszego króla na świecie.
Himchan od razu uśmiechnął się do królowej, która siedziała naprzeciwko jego i ściągnął kaptur z głowy. Król przez moment jeszcze wpatrywał się w mijany za oknem pejzaż, po czym przysłonił je jedwabną zasłoną stwierdzając, że zrobiło się zdecydowanie tak zimno. Wszyscy zgodzili się z tym, że jeśli za kilka godzin się nie rozpogodzi, będą zmuszeni zatrzymać się na noc w gospodzie, bo inaczej przemarzną na kość.
- Wasza wysokość, mogliśmy poczekać z wyjazdem do jutra. - odparł uprzejmie Himchan, na co władca pokręcił głową.
- Już i tak za dużo problemów przysporzyliśmy. Poza tym tęsknię za moim krajem, szaleję, gdy nie wiem, co się w nim dzieje.
Yongguk ukradkiem odszukał dłoń księcia pod materiałem płaszcza i ścisnął ją mocno. Była chłodna, bał się, jak Himchan zniesie mroźne zimy i chłodne lata w Królestwie Środka... Miał nadzieję, że ktoś go przed nimi ostrzegł. Złapał jego spojrzenie i nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy dostrzegł na jego twarzy wzruszenie. W takich chwilach nie myślał o Yongnamie i jego okropnych słowach. Dziękował rodzicom za to, że się urodził i że zaręczyli go właśnie z nim. Kiedy upewnił się, że królowa i król nie patrzą, pochylił się i ucałował jego chłodną dłoń, po czym szepnął:
- Zadbam o to, by niczego ci tam nie brakowało.
Himchan uśmiechnął się uroczo i odparł równie cicho:
- Nie wątpię w to, najdroższy.
Aż mi wstyd, że przegapiłam tak oczekiwany przeze mnie rozdział :/
OdpowiedzUsuńJego tytuł początkowo mnie przeraził, bałam się, że okaże się bardziej dosłowny.
Pies dalej intryguje, a ja dodatkowo zaczynam się martwić o Himchana (bardzo go lubię w tym opowiadaniu (i nie tylko; w rzeczywistości w zasadzie też) i aż przykro mi się zrobiło, jak przeczytałam o tej ,,Pierwszej Kurwie Królestwa Wschodu" :( Eh, mimo mojej słabości do czarnych charakterów nie znoszę Yongnama.
Dziękuję i życzę weny~
Ach, Yongnam.... Nie wiem, co o Tobie myśleć ._. Z jestej strony jesteś suczą, a z drugiej wydajesz się być taki... pociągający? ._.
OdpowiedzUsuńKłótnia braci Bangów była niepokojąca. Przez chwilę myślałam, że ktoś zginie, ale to nie byłoby raczej możliwe...
Tak, Himchan jest zdecydowanie bardziej inteligentny i niebezpieczny, niż sie spodziewałam :|
Ech, lecę czytac dalej~