piątek, 20 listopada 2015

"Ofelia, czyli studium piękna"

Poproszono mnie o BangHima, po raz kolejny z motywem gender fluid. Jak mogłabym odmówić? Puściłam wodze fantazji, dlatego nie wyszedł fluff. Przepraszam i mam nadzieję, że się spodoba (:

~*~




Diva; (n):
(hiszp.) bogini
(j.pali) niebo, raj
(włos) gwiazda



*





Yongguk specyficznie podchodził do pomysłu Daehyuna, aby w piątek wieczorem wybrać się do teatru. Znał doskonale swojego przyjaciela i wiedział, że trzy godziny siedzenia w miejscu, bez jedzenia i możliwości wyjęcia telefonu z kieszeni były dla niego najgorszą karą, z której najwyraźniej jeszcze nie zdawał sobie sprawy. Jung Daehyun o wiele bardziej preferował kino, to chyba oczywiste; można było tam jeść i nikt nie zwróci mu uwagi, gdy ukradkiem napisze go kogoś smsa. Yongguk, człowiek oddany całkowicie kulturze, często czuł się zażenowany jego zachowaniem, lecz kim był, żeby zwracać mu uwagę? Tym bardziej, że stanowił typ człowieka raczej spokojnego, nie szukającego problemów i pretekstów do konfliktu, dlatego milczał za każdym razem, gdy Daehyun to robił. Lecz tym razem wręczył mu bilet do teatru na Hamleta z tak szerokim uśmiechem, jakby to była co najmniej kolejna część Transformers.
Mężczyzna miał pewne wątpliwości co do tego, czy Daehyun w ogóle wiedział, o czym jest ta sztuka. Gdy dostrzegł cenę, upewnił się w przekonaniu, że to na pewno nie on kupił te bilety, tylko najprawdopodobniej dostał je od kogoś jako nietrafiony prezent. Mimo wszystko zgodził się z nim iść do tego teatru, chociażby dlatego, że Shakespeare'a kochał miłością wielką i poczciwą, nie mógłby sobie więc wybaczyć, gdyby odmówił z tak błahego powodu jak przyjaciel, który nie umie się poprawnie zachować w teatrze. Umówili się więc na ten nieszczęsny piątek pod domem Daehyuna, na miejsce mając pojechać autobusem, bo oczywiście sam Jung nie miał pojęcia, gdzie w mieście znajduje się budynek teatru.
Yongguk dawno nie był tak podekscytowany. Specjalnie nie czytał recenzji, nie oglądał zdjęć i nie zapoznał się z obsadą, aby wrażenia były jeszcze bardziej intensywne i prawdziwe. Po to się w końcu chodzi do teatru, prawda? Zamiast tego zabrał ze swoją oryginał Hamleta, wertując go w autobusie, ku zaciekawieniu Daehyuna. Ten próbował zaglądać mu przez ramię, marszczył brwi, gdy nie potrafił się doczytać komentarzy na marginesach, które z przyzwyczajenia Yongguk zostawiał. Z racji, że nie zwracał na niego w ogóle uwagi, postanowił jak zwykle zagłębić się w świecie własnego telefonu, zostawiając Yongguka pochylonego nad jednym z monologów Hamleta, którego tak bardzo nie mógł się doczekać, aż usłyszy. Jego usta, chociaż skryte grubym szalikiem (było potwornie zimno) wykrzywiły się w szerokim uśmiechu, gdy przy ostatnim przystanku dotarł do momentu kulminacyjnego utworu. O tak, zdecydowanie nie mógł się już doczekać.
Budynek teatru nie wydawał się być duży, lecz doskonale pasował do nieco prowincjonalnej dzielnicy miasteczka. Zbudowany w tradycyjnym stylu, wydawał się być lekki i malutki, tymczasem jego sale były ogromne, mogły pomieścić nawet tysiąc osób. Obaj mężczyźni weszli do środka, oddali kurtki do szatni, ukazali bilety, już po chwili rozsiadając się na swoich miejscach. Daehyun po pięciu minutach zaczął się kręcić, mrucząc niezrozumiałe epitety pod nosem. Yongguk zrobił to, co wychodziło mu przy nim najlepiej - po prostu go zignorował, skupiając wszelkie myśli na scenie.
Pięć minut później rozpoczęła się sztuka, a na scenie pojawiła się postać ducha Hamleta starszego. Daehyun na moment się uspokoił, dając starszemu w spokoju oglądać sztukę. Yongguk czuł się zafascynowany; zgodność z oryginałem była wręcz perfekcyjna, chociaż nie identyczna. Oryginalność i wierność była czymś, co najbardziej cenił, dlatego nie mógł oderwać oczu od akcji, a na jego ustach czaił się lekki uśmiech. 
Wszystko pokomplikowało się w momencie pierwszej sceny z Ofelią. Gdy pojawiła się na podwyższeniu, ubrana w przepiękną, błękitną suknię, z kwiatami wpiętymi we włosy i miną wyrażającą niewyobrażalne wręcz cierpienie, Yongguk poczuł dziwne ukłucie w sercu. Od pierwszego momentu stwierdził, że kobieta była wręcz idealną Ofelią, nie potrafił przypomnieć sobie aktorki, która zagrała ją lepiej. Nawet głos, dziwnie głęboki, ale pociągający, idealnie wymodelowany, a jednocześnie nie wymuszony powodował, że wielu osobom dookoła niego łzy wypłynęły z oczu. Ku jego zdziwieniu, Daehyunowi także.
Kobieta przechadzała się z gracją po scenie, jej gra aktorska była wręcz niesamowita. Podczas sceny jej śmierci po całej sali przetoczyło się westchnięcie, gdyż była tak intensywna, prowokująca i artystyczna, że mieli ochotę już w tym momencie wstać i bić brawo. Nikt tego jednak nie zrobił, nie wypadało po prostu, pomimo faktu, że sztuka bez dalszej obecności bohaterki jakby straciła swój wyraz. Yongguk odczuł to jeszcze mocniej, był człowiekiem oddanym w całości rzeczom pięknym i nietuzinkowym, dlatego ściskał w dłoniach swój spracowany egzemplarz Hamleta, nie mogąc się doczekać, aż wszyscy aktorzy wyjdą w końcu na scenę.
Gdy tak się stało, ujrzał Ofelię po raz ostatni tego wieczora, lecz nie mógł oderwać od niej wzroku. W pewnym momencie ich spojrzenia skrzyżowały się, a kobieta posłała mu delikatny uśmiech. Mężczyzna poczuł dreszcz przechodzący po plecach, ale nie miał czasu dłużej się nad nim zastanawiać, bo Daehyun już go wyciągał z sali, aby poszli w końcu coś zjeść. Yongguk jeszcze kilka razy obejrzał się za siebie, ale kotara już dawno opadła. Ofelia zniknęła.








Lista rzeczy najpiękniejszych według Bang Yongguka:

1. Wschód słońca, nie jest tak banalny jak zachód. Tylko silny człowiek może go ujrzeć, dlatego, że jest w stanie wstać tak wcześnie. Zawsze symbolizował dla mnie początek, a początki są niezwykłe, realne, po prostu piękne.
2. Twórczość Giotta. Niedoskonała, groteskowa, lecz kolorowa, zwiewna, religijny charakter nadaje jej tajemniczości, a prawie zniszczone dzieła sprawiają paradoksalne wrażenie czegoś ulotnego, niestałego. Widziałem osobiście kilka z nich, za każdym razem nie mogłem się zmusić, aby wyjść z galerii.
3. Chłopak, którego poznałem dziesięć lat temu na obozie żeglarskim. Przedtem nie przypuszczałbym, że osoba tej płci zachwyci mnie urodą, lecz tamten chłopiec był naprawdę przepiękny. Niestety, nie pamiętam, jak się nazywa, gdzie mieszka i co robi w życiu... Za bardzo się wtedy bałem, by o to zapytać.
4. Zestawienie czerwieni i czerni. Sam nie wiem, dlaczego. Ale estetyka obu barw mnie zaczarowała, gdybym mógł, całe mieszkanie urządziłbym w tych barwach... Nie jestem jednak architektem i nie wiedziałem, jak to zrobić, aby wyglądało dobrze.
5. Ofelia.









Kilka dni później Yongguk w końcu zdobył się na to, aby przejrzeć obsadę sztuki. Rozpoznał kilku aktorów, lecz nieważne, ile razy szukał, nie znalazł żadnej aktorki wśród zestawienia męskich imion. Czy to była jakaś pomyłka? Najprawdopodobniej, pomimo że wydawało się to niemożliwe, aby zapomnieć w broszurce tak ważnej postaci... Nieco zrezygnowany mężczyzna postanowił wyszukać po kolei każdego z aktorów. Może miał z nią zdjęcie i przez to będzie mógł ją odnaleźć?
Wpisując piąte imię z kolei zauważył, że w grafice pojawiło się więcej zdjęć, niż przy poprzednich wyszukaniach, co go niezmiernie zaciekawiło. Przejrzał je, ze zdziwieniem stwierdzając, że są wśród nich zdjęcia przedstawiające jego Ofelię i tylko Ofelię, bez żadnego mężczyzny u boku. Kilka stron dalej ujrzał też postać Lady Makbeth, Heloizy, Afrodyty, Joanny d'Arc, Marii Antoniny, Lukrecji Borgii i wielu innych. Dopiero po paru stronach doszedł do normalnych zdjęć aktorki, a raczej aktora. Skłamałby, gdyby stwierdził, że nie poczuł się nim całkowicie oczarowany.
Z tego co wyczytał, mężczyzna był w jego wieku. Ukończył najlepszą szkołę teatralną w kraju, dostając propozycje najróżniejszych ról. Chociaż wspaniale wykazywał się również i w tych męskich, to jednak sławę przyniosły mu grane przez niego kobiety. Krytycy zachwycali się jego "delikatną, piękną, niewinną twarzą, paradoksalnie stworzoną do roli Lukrecji", a także "cudownym wdziękiem osobistym, który uratował sztukę o wojnie stuletniej, dzięki czemu ludzie przychodzili na nią tłumami". Yongguk znalazł też artykuły, mówiące o jego zawiłej osobowości, nie tylko w sensie charakteru, ale także i własnej płci. Nie było to kwestią przypadku, że tak dobrze wczuwał się też i w role kobiece...
Po dwóch godzinach Yongguk wiedział już o nim wszystko, co tylko było napisane w internecie. Domyślał się, że pewnie połowa z tych rzeczy to nieprawda, lecz nie zniechęciło go to zupełnie. Znał siebie i wiedział, że nie spocznie, póki go nie pozna. Jakkolwiek to zrobi, musi z nim chociaż zamienić kilka słów, inaczej widmo pięknej Ofelii nigdy już go nie opuści.
W takim wypadku musiał go odnaleźć.








Nie było to aż tak bardzo trudne. Wystarczyło wydać majątek na następny bilet na Hamleta, lecz tym razem poszedł do teatru sam. Nie potrzebował kolejnego ciężaru w postaci Jung Daehyuna u boku. Ofelia, jak poprzednim razem, wyszła idealnie, Yongguk zapamiętał dokładnie każde słowo które wypowiadała, nie pozwalając uśmiechowi znikać ze swoich ust. Zaraz po zakończonym spektaklu skierował się w stronę kulis, udając, że zgubił się w drodze do łazienki. Przyglądał się uważnie napisom na garderobach, dopiero przy samym końcu korytarza dostrzegając skromny napis na drzwiach, który mówił "Kim Himchan". I co teraz? Przecież nie wejdzie do środka tak po prostu... 
Stał tak może z pięć minut zastanawiając się nad tym, co ma teraz zrobić, gdy drzwi niespodziewanie otwarły się, a w drzwiach stanęła postać, w której Yongguk bez problemu poznał jego Ofelię. Zamiast sukni aktor miał na sobie bladoróżowy szlafrok, musiał dosłownie przez momentem ściągnąć perukę z głowy, gdyż jego naturalne włosy znajdowały się w stanie uroczego bałaganu. Zdążył też już zmyć większą część makijażu z twarzy, która chociaż wyrażała zupełnie inną emocję, niż te na scenie, bez wątpienia należała do "kobiety", której z taką wytrwałością szukał.
- Kim pan jest? - spytał głos dźwięczny, melodyjny i przyjemny, chociaż bez wątpienia męski. Yongguk był zafascynowany tym, jak pasował i jednocześnie nie pasował do charakterystycznej postaci jego rozmówcy. Otrzeźwiły go dopiero zmarszczone brwi aktora, w wyniku czego odparł:
- Przepraszam, chyba się zgubiłem. Szukam łazienki.
Himchan przez moment nie odpowiadał, patrząc na niego bez wyrazu. Yongguk już myślał, że ten zamknie mu drzwi przed nosem i tyle z ich rozmowy, jednak w końcu odrzekł:
- Toalety w tym budynku znajdują się tylko w garderobach. Niestety, stąd do toalety dla gości jest trochę daleko. 
- Och...
Ich spojrzenia spotkały się, kiedy Himchan nieoczekiwanie zaproponował:
- Może pan skorzystać z mojej. Oczywiście o ile nikt się nie dowie.
Yongguk zdecydowanie nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Sądził, że ten wskaże mu drogę, zamienią kilka zdań i na tym rozmowa się skończy, tymczasem Himchan zaprosił go do środka i machnięciem dłoni wskazał drzwi do toalety. Chociaż w gruncie rzeczy mężczyzna wcale nie potrzebował tam iść, podziękował miło i ruszył w jej kierunku po to, aby odetchnąć i pomyśleć, co dalej. 
Gdy wyszedł z kabiny ujrzał aktora, powtarzającego właśnie rolę do lustra. W pierwszym momencie nie ujrzał Yongguka, dlatego z gracją i delikatnością wypowiadał kolejne kwestie, uśmiechając się słodko do odbicia. Bang uznał to widowisko bezsprzecznie za dzieło sztuki. Nie znał innego mężczyzny, którego mimika twarzy tak odpowiadałaby do roli zdecydowanie kobiecej. Nic dziwnego, że był najlepszym uczniem na swoim roku... Musiał włożyć w to wiele pracy.
Dopiero po paru sekundach aktor dostrzegł go w lustrze. Odwrócił się w jego kierunku i posłał mu delikatny, subtelny uśmiech. Yongguk ukłonił się i podziękował za możliwość skorzystania z łazienki, jego serce biło w zawrotnym tempie. Już miał, zrezygnowany, ruszyć ku drzwiom, gdy Himchan spytał:
- Mógłbym poznać pańskie imię?
Były to słowa tak nieoczekiwane, że mężczyzna stanął jak wryty. Spojrzał na niego ze zdziwieniem, jakby ten żartował; mina Kim Himchana była jednak jak najbardziej poważna. Kiedy ich spojrzenia na moment się spotkały, Bang po raz kolejny poczuł ten dreszcz, który spotkał go wtedy, gdy po raz pierwszy oglądał Ofelię na scenie. Jak można być tak niezwykłym? - pytał sam siebie, aby w końcu otworzyć usta i odrzec:
- Bang Yongguk.









Tydzień później zaprzestano wystawiania Hamleta, gdyż aktorzy przygotowywali się do nowej sztuki. Himchan nie powiedział Yonggukowi, do jakiej roli się przygotowywał. Oczywiście, ćwiczył przy nim tekst, jednak mężczyzna nie potrafił określić, z jakiego dzieła pochodziły. Zazwyczaj siedział na kanapie w garderobie i przyglądał się mu uważnie, podczas gdy aktor przechadzał się po pomieszczeniu, ściskając mocno scenariusz w dłoniach. Yongguk był zafascynowany samym patrzeniem na niego; wchodził do pomieszczenia jako mężczyzna, opuszczał je jako kobieta. Przemiana, jaka następowała w aktorze właśnie w tej garderobie sprawiała, że Bang czuł się, jakby uczestniczył w mistycznym, tajemniczym, niezwykle pięknym obrzędzie, którego nie rozumiał, lecz podziwiał. Sam zapach drogich perfum, które Himchan rozpylał siedząc przed lustrem, zdawał się przenosić go do zupełnie innego świata, świata, w którym aktor sam żył. Wciąż nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak po prostu go do niego zaprosił. Może po prostu był w nim za bardzo samotny?
- Yongguk, możesz mi pomóc?
Właśnie przymierzał suknię, którą miał nosić podczas pierwszej sceny. Była długa, zwiewna, bogato zdobiona, wprost przepiękna, lecz Bang wciąż nie potrafił jej nigdzie dopasować. Nie pytał o to jednak, gdyż już niedługo i tak się o tym dowie, gdyż oczywiście zamierzał kupić bilet na samą premierę. Powoli wstał z kanapy i podszedł do aktora, zawiązując jego suknię w talii.
- Tak jest w porządku? - spytał miękkim głosem, gdy Himchan spojrzał na niego przelotnie spod sztucznych rzęs.
- Tak. W porządku.
Yongguk opuścił luźno dłonie, lecz nie wrócił na kanapę. Po prostu stał i patrzył na niego, zapamiętując każdy szczegół tego twarzy i sylwetki, próbując odgadnąć jego myśli i zamiary. Aktor wciąż był jedną, wielką zagadką, niemożliwie pociągającą, a może nawet i niebezpieczną? Nie potrafił jednoznacznie określić. Samo spojrzenie tych oczu; ciemnych, pięknych i niejasnych, sprawiało, że miał ochotę ofiarować mu wszystko, a nawet jeszcze więcej. Bardzo uważnie, niepewnie, delikatnie pogładził go wierzchem dłoni po policzku, delektując się miękkością skóry, gładkiej i kuszącej. W obu przypadkach; zarówno podczas częstych przejawów jego niespełnionej kobiecości, jak i momentach przewagi zwykłego, narodzonego w nim ja, Yongguk musiał się poważnie zastanawiać nad tym, czy jego uwielbienie nie wkroczyło już na tę niebezpieczną drogę. Nie pisał hymnów, poematów, nie malował obrazów, po prostu siedział i na niego patrzył, stwierdzając, że to wystarczy. A teraz gdy go w końcu dotknął, wiedział już, że to była nieprawda.









Po premierze sztuki Podwójne ubezpieczenie kochali się po raz pierwszy i ostatni. Nie było to niemożliwe do przewidzenia, zdecydowanie nie chodziło też tylko i wyłącznie o spełnienie czysto fizycznych żądzy. Himchan jako Phyllis Dietrichson wyglądał wprost przepięknie, nie tylko w pięknie zdobionej sukni, ale też i w prostym, dopasowanym garniturze. Zrezygnowano też z peruki, aktor miał lekko przedłużone włosy, które warstwami spływały po jego karku. Jak zwykle wywołał zachwyt na publiczności, która jeszcze długo po zakończeniu spektaklu go oklaskiwała, wśród nich był oczywiście sam Yongguk. Był zauroczony, zafascynowany wręcz do tego stopnia, że oglądając dość subtelnie wyreżyserowane i oczywiście zagrane sceny łóżkowe, sam zapragnął zostać aktorem. Co za niedorzeczność...!
Gdy wrócił do garderoby, Himchan ponownie siedział w swoim szlafroku i zmywał makijaż z twarzy. W pierwszym momencie nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi, do momentu aż mężczyzna nie padł do jego nóg, obejmując ich ramionami. Trzymał się go kurczowo, jakby zaraz miał rozpłynąć się w powietrzu.
- Proszę... pozwól mi. Pozwól...
Nawet nie zauważył, gdy jego usta zaczęły poruszać się w swoim tempie, wypowiadając słowa proszące, niekiedy wręcz błagające. Himchan bardzo powoli oparł jedną dłoń na drewnianym blacie toaletki, drugą na głowie mężczyzny, ten sam subtelny uśmiech zagościł na jego ustach, piękny, tajemniczy, niezwykły. Jego palce przeczesywały włosy mężczyzny, który zdołał się uspokoić i podnieść na niego wzrok. To, co potem nastąpiło Bang Yongguk mógłby określić tylko stwierdzeniem "spełnienie marzenia, odwiecznie skrywanego w sobie pragnienia". Chociaż żadne miejsce w jakże żałośnie małej w tym momencie garderobie nie było tego godne, zrobili to właśnie tam, nie przejmując się tak przyziemnymi sprawami jak porozrzucane kostiumy, czy podarte pończochy. Cicha symfonia przyspieszonych oddechów i pełnych rozkoszy westchnień stanowiła idealną kulminację ich własnego spektaklu. Kto wie, może Yongguk od samego początku był aktorem? Mówi się, że zagranie samego siebie to największy sprawdzian dla każdego artysty.
Mimo wszystko wciąż nie mógł uwierzyć, że to się działo naprawdę. Musiał zostawić na tym porcelanowym dziele sztuki kilka znaków, które rano przypomniałoby im obu o tym, co naprawdę się wydarzyło. Żaden z nich nie przejmował się jutrzejszym występem, może nawet one nadadzą mu wiarygodności? Yongguk będzie czuł dumę, mogąc oglądać je z widowni; jeden na udzie, drugi na ramieniu, dwa na brzuchu, jeszcze jeden na szyi. Strategiczne miejsca, które będą przyciągać uwagę jeszcze bardziej. 
Moment spełnienia dla obu był jednakowy. Ciemność, rozkosz, coda ich wspólnej symfonii, która miała rozbrzmiewać Bangowi w uszach jeszcze przez wiele lat. Czas płynął dalej, ale jakieś to miało znaczenie? Upajał go nieodłączny zapach drogich perfum, kremu do twarzy, a także charakterystyczna woń teatralnych kostiumów, które leżały porozrzucane wokół nich. Mężczyzna powoli podniósł się na rękach i spojrzał na wciąż jeszcze pogrążoną w rozkoszy piękność pod nim. Gdyby tylko wiedział, co w tym momencie miał zapisane w scenariuszu...
Zamiast tego ucałował jego miękkie, delikatne wargi, które bierne pozostały tylko przez moment. Z czasem zaczęły się powoli poruszać, dając się jednak zdominować i zasmakować tak, jakby mężczyzna wcale tego nie robił przez ostatnie kilkadziesiąt minut.
- Himchan, proszę, zostań ze mną...









Następnego ranka Yongguk pojawił się wyjątkowo wcześnie w teatrze. Wiedział jednak, że od dwóch godzin Himchan już był w swojej garderobie i ćwiczył, najprawdopodobniej oczekując też jego przyjścia. Był w doskonałym humorze, skinął dobrze już znanej pani w recepcji i posłał jej miły uśmiech, od razu kierując się w stronę znajomego korytarza.
Szedł powoli, nie spiesząc się nigdzie, jakby miał przed sobą jeszcze całe życie. Zapukał do drzwi odpowiedniej garderoby, jednak zdziwił się, gdy nikt mu nie odpowiedział. Ponownie zapukał. To samo. Nacisnął klamkę; drzwi były otwarte. Może spał?
Nie, zdecydowanie nie spał, chociaż Yongguk najbardziej modlił się o to, gdy go ujrzał. Aktor leżał na ziemi, nie reagując na wołania mężczyzny. Gdy ten do niego podbiegł, ujrzał rozsypane dookoła niego tabletki, prawdopodobnie nasenne, a także suknię, którą ściskał kurczowo w ramionach. Suknię Ofelii.
Mijały miesiące, a do Yongguka wciąż to nie docierało. Obwiniał się o wszystko, miał wrażenie, że to od początku była jego wina. Dlaczego nie zareagował wcześniej? Być może był za bardzo pochłonięty przez nowy świat w którym się znalazł, by dostrzec wszystkie jego strony i aspekty. Miną kolejne lata, w końcu się otrząśnie, lecz nigdy nie zapomni. W najgłębszej szufladzie wciąż trzymał wszystkie bilety, które kupił na sztuki z Kim Himchanem. Zatrzymał też jego szczotkę do włosów i zdjęcie jego matki, które wisiało w lewym, dolnym rogu lustra. Chociaż pragnął zachować też suknię Ofelii, wiedział doskonale, że nie mógł tego zrobić. Himchan musiał zostać w niej pochowany; wśród kwiatów i śpiewu ptaków, dokładnie tak, jak na to zasługiwał.
Bang Yongguk już nigdy więcej nie przeczytał Hamleta, już nigdy nie obejrzał sztuki, nigdy nawet nie wypowiedział jej nazwy. Znienawidził Shakespeare'a, lecz wciąż kochał Ofelię. Wciąż pamiętał każdą jej kwestię, wdzięczny głos aktora w głowie, który paradoksalnie wciąż utrzymywał go przy życiu. 








Lista rzeczy najpiękniejszych według Bang Yongguka, 40 lat później:

1. Zachód słońca. Przez chorobę coraz rzadziej jest dane mi go oglądać, dlatego gdy tylko mogę i potrafię nie zasnąć przed nim, obserwuję go namiętnie.
2. Wiersze z epoki romantyzmu. Zawsze okazywałem słabość do tej epoki, a poeci w tamtym okresie potrafili napisać dzieło z takim kunsztem i oddaniem sztuce, że miewałem łzy w oczach.
3. Miasto nocą. Oświetlone milionami potężnych świateł jest rzeczą nienaturalną, lecz tak niesamowitą, że nie mogę oderwać od niej wzroku.
4. Obraz nieznanego artysty, którego tytułu nie pamiętam. Przedstawiał wizję tego, jak może wyglądać dusza, myśl i uczucie. Zobaczyłem go raz, dwadzieścia pięć lat temu, do dzisiaj próbuję go odnaleźć.
5. Kim Himchan. 








*


Jeśli będą potrzebne wyjaśnienia do końcówki; proszę napisać. ^^

5 komentarzy:

  1. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, ale i tak to przerosło moje najśmielsze oczekiwania!
    Czytając to miałam łzy w oczach.
    Niektórych wątków nie zrozumiałam, bo nie czytałam Hamleta, ale nie przeszkadzało mi to.
    Smutów nie lubię, bo zazwyczaj to po prostu tanie porno, ale u Ciebie jest to ukazane tak subtelnie i naturalnie, że wcale mi to nie przeszkadza. Ba, nawet mi się podoba!
    Po raz kolejny jestem zachwycona Twoim dziełem.
    Życzę dużo weny i kolejnych wspaniałych pomysłów ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam napisać najważniejszą rzecz:
      Dziękuję.

      Usuń
  2. Naprawdę szybko Ci poszło! To niesamowite, że coś takiego może powstać w zaledwie trzy (?) dni.
    Niedawno widziałam Hamleta, więc tym przyjemniej mi się czytało.
    Na samym początku (kiedy przeczytałam o Daehyunie i jedzeniu :P), spodziewałam się komedii. Ale to lepiej, że sprawy potoczyły się właśnie w ten sposób.
    Bardzo podoba mi się to, jak w swoje opowiadania wplatasz inne teksty kultury, a ten opis twórczości Giotta był wspaniały.
    Dziękuję. Tym razem Wam obu - Yuki (bo w końcu to ona podrzuciła pomysł) i Tobie, Yesiu (za rozwinięcie tematu i napisanie tego tak, jak nie zdołałby nikt inny).
    PS. Spokojnie możesz ,,objawić" swojej polonistce to opowiadanie c:
    PPS. Nie tłumacz zakończenia. Nie jest aż tak skomplikowane (jak na przykład "SEN"), a to odbierze mu część uroku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, świetne!
    A zakończenie możesz wytłumaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chodziło o to, że Himchan chorował na depresję. Wsród wielkich gwiazd teatru to było na porzadku dziennym, dlatego wielu z nich popełniało samobójstwa. Himchan był człowiekiem, którego nikt nie potrafił zaakceptować prywatnie, nie scenicznie, a gdy w końcu znalazła się osoba, dla której stał się ważny on, a nie jego alter ego na scenie, okazało się, że nie jest w stanie rozdzielić swojego życia na dwie połowy; sceniczną i prywatną.
    Yongguk sam w sobie chyba jest dośc oczywisty, a przynajmniej starałam sie go takiego wykreować... i dziękuję :D


    - Y.

    OdpowiedzUsuń