poniedziałek, 25 stycznia 2016

Z krwi i kości: Epilog

Yongnama znaleziono następnego ranka, oczywiście martwego. Wraz z nadejściem świtu cały pałac wypełniły krzyki, płacz, przyciszone rozmowy i kondolencje. Nie sposób rzec, kto przeżył to najbardziej; królowa, król, czy Lyah. Każdy z nich wyrywał sobie kartkę z listem pożegnalnym, wycierając łzy wierzchem rękawa powtarzając, że to nie może być prawda. Przecież Yongnam nie miał powodu, aby odebrać sobie życie... prawda?
Yongguk czuł gorzki żal. To nie było proste, w końcu miał na sumieniu własnego brata... Mimo to odetchnął z ulgą. Takie rozwiązanie było konieczne, przecież cel uświęca środki. Uratował życie nie tylko swojego ukochanego, ale i wszystkich Trzech Królestw. Chociaż one nigdy się o tym nie dowiedzą. Ta myśl go uspokajała, lecz nie mógł dać tego po sobie poznać. Uronił kilka łez nad zwłokami brata, które szybko przeniesiono do piwnic, aby tam przygotować je do pogrzebu. Na najwyższej wierzy pałacu zawieszono czarną flagę. Król zarządził natychmiastową żałobę, nakazał rozesłać zaproszenia na pogrzeb, a także przygotować sobie odpowiedni strój na najbliższy tydzień.
- Sprawami królestwa zajmę się, gdy przestanę go opłakiwać. - rzekł, nim zamknął się za drzwiami swej komnaty.
Przez cały tydzień padał deszcz. Jeszcze nigdy w pałacu nie było tak cicho i mrocznie, jak przez te pierwsze dni po śmierci najstarszego księcia. Pogrzeb był długi i uroczysty, jednak para królewska pojawiła się na nim tylko na moment. Przez resztę dnia to Yongguk, Natasha i Lyah przyjmowali kondolencję, lecz ta ostatnia również szybko wróciła do swoich komnat. Nic dziwnego, że tak się przejęła śmiercią Yongnama, w końcu była jego żoną, a do tego matką przyszłego dziedzica... Obawiała się o swoją przyszłość, która teraz była bardzo niepewna. Czy król ją odeśle? Oddzieli od dziecka? O losie, oby nie...
Po pogrzebie król rzadko wychodził z komnat. Nawet posiłki jadał sam, nie chcąc też, aby ktokolwiek inny niż królowa go odwiedzał. Wszyscy uszanowali jego prośbę, król był w końcu bardzo przywiązany do swojego dziedzica. Bez przerwy studiował jego pożegnalny list, brudny od krwi, stanowiący teraz jedną z najważniejszych pamiątek po nim. Nikt nie słyszał, jak król szlocha w nocy. Władca nie może sobie pozwolić na taki objaw słabości, nawet w tej sytuacji. To jego obowiązek; sprawy królestwa są najważniejsze.
Dlatego gdy tylko największy ból minął, zwołał zebranie rodzinne w sali jadalnej. Gdy wszyscy zebrali się wokół stołu, starając się nie patrzeć na to jedno, puste miejsce, podniósł się z siedzenia i oznajmił:
- Wybrałem swojego następcę. - głos mu drżał. Przenosił wzrok na przemian między Lyah, Natashą i Yonggukiem, co jakiś czas biorąc głębszy oddech. Królowa chwyciła go niepewnie za nadgarstek, lecz mężczyzna upewnił ją skinieniem głowy, że wszystko w porządku. W końcu zebrał się w sobie i dodał: - Moje miejsce zajmie Natasha.
Yongguk odetchnął z ulgą, ukradkiem ściskając pod stołem dłoń Himchana, równie drżącą jak jego własna. Bał się, że mimo wszystko król wybierze jego. Pewnie wtedy zaakceptowałby jego wybór, nie mógł się przecież sprzeciwiać ojcu, lecz doskonale wiedział, że Natasha byłaby najlepszym władcą, jakiego to królestwo kiedykolwiek miało. Posłał siostrze ukradkowy uśmiech, widząc w jej oczach lekką iskierkę szczęścia. Nareszcie jego kochana siostra dostała to, na co zasłużyła... Był bardziej, niż dumny z niej. Szkoda, że nie mógł tego okazać...
Kiedy zebranie dobiegło końca i wszyscy wrócili do swoich zajęć, Himchan obserwował w ciszy, jak Jongup przygotowuje mu kąpiel. Chłopak każdą czynność wykonywał automatycznie, jego wzrok był nieobecny, co chwilę uciekał w stronę nocnych szat, które zostały przygotowane przez niego wcześniej dla księcia. Długo więc minęło, gdy w końcu spostrzegł stojącą w progu figurę. Skłonił się nisko, na co Himchan zareagował uśmiechem.
- Może zechciałbyś wykąpać się ze mną, Jongup?
Młodzieniec podniósł na niego wzrok i zamrugał powiekami. Czy on się przesłyszał? Czy książę właśnie...? Cofnął się nieco i już miał zamiar zaprzeczyć, gdy spostrzegł, że zwyczajnie nie potrafi. Nawet teraz nie umiał mu odmówić. Książę Himchan uśmiechnął się jeszcze szerzej i sięgnął do wiązań swojej czarnej, żałobnej szaty, odwiązując je na tyle, na ile mógł.
- W reszcie będziesz musiał mi pomóc. - stwierdził cicho i mrugnął do niego wesoło, zamykając za sobą wrota. Na klucz.






Lyah pozostała w pałacu, sprawując opiekę nad następcą Natashy. Dziewczyna stwierdziła, że nie weźmie ślubu. Będzie rządzić królestwem sama, a cała rodzina postanowiła to zaakceptować. Najważniejsze, aby ród przetrwał i dalej rządził królestwem. Wielki, potężny, nieznający litości, a jednocześnie tak bardzo ludzki ród Bangów.
W roku 1254 nowej ery król zmarł. Natasha była gotowa, aby objąć tron. Podczas jej panowania królestwo Środka nie prowadziło żadnej wojny ze swoimi sąsiadami, wzmacniając jedynie więzi kulturowe i gospodarcze, odwiedzając też tamtejszych władców tak często, jak tylko mogła. Zadbała o edukację i pomoc najbiedniejszym, przeprowadziła korzystne reformy, dzięki czemu na wiele lat w kraju zapanował spokój i radość. Yongguk i Himchan szczęśliwie dożyli starości w pałacu, pomagając Natashy sprawować władzę, gdy tylko tego potrzebowała. Po pewnym czasie obaj zapomnieli o swoim haniebnym czynie, którego nigdy, przenigdy nie żałowali. To dzięki nim królestwo Środka przeżywało renesans. Yongguk, który nie miał już po co dalej szkolić się w walce, zajął się nauczaniem dzieci, co zawsze było jego marzeniem. Sprawował pieczę nad wieloma szkołami, które jeszcze przez długie stulecia miały nosić jego imię. Himchan, o którego urodzie i dobroci do dziś krążą legendy i pieśni, podróżował między wszystkimi Trzema Królestwami, pełniąc rolę ambasadora. Nie było dworu, na którym nie przyjęto by go z należnym szacunkiem. Jednym słowem, nareszcie nastał tak długo wyczekiwany pokój, dobrobyt i szczęście. Trzy rzeczy, których Trzy Królestwa pragnęły przez wieki.
Jednak jedna z pieśni nigdy nie została dokończona. Jest bardzo stara, a jej autor nieznany... Melodia brzmi strasznie smutno, podobnie jak słowa, wielu o niej już zapomniało... Ale kiedy nocą zamkniesz oczy i wytężysz słuch, może dasz radę ją usłyszeć.
Jej tytuł to "Księżyc, który ośmielił się pokochać księcia"...




KONIEC.

2 komentarze:

  1. Jaka niespodzianka z rana ^^
    Z jednej strony bardzo się cieszę, bo nie mogłam doczekać się kolejnego rozdziału, ale z drugiej: jak to? już koniec? Przywiązałam się do tego opowiadania i szkoda, że już się skończyło.
    Ale co do rozdziału: awwww, moje HimUpki <3 Napisałaś to tak dobrze, że aż mam ochotę poznać tekst i melodię pieśni c: Chociaż trochę szkoda mi Yongguka~
    Natasha idealnie nadaje się na władcę, a Yongguk nauczyciel... cóż, spełnienie jego marzeń ( ͡° ͜ʖ ͡°).
    Dziękuję i życzę weny~
    PS. Nie mogę się doczekać Twoich kolejnych pomysłów c:

    OdpowiedzUsuń
  2. ....co?
    Już koniec..?
    Serio..? ;;
    Nah, trochę szkoda... bardzo polubiłam rodzinę Bangów..
    Ale wracając do rozdziału, był on świetny. Pomimo śmierci Yongnama (czemu polubiłam taką suczę?!) był on wesoły, przepełniony szczęściem, jakiego doznały trzy królestwa za panowania Natashy. Jongup..... :|
    Nah.. Przynajmniej Gucio dziećmi się zajmie, to nie będzie mu źle :')
    Dlaczego czytam Twoje ff przed szkołą?! Spóźnię się ;; ...ale dla Ciebie warto
    Dziękuję za tą cudowną serię i życzę duuuużo weny~ ♡

    OdpowiedzUsuń