czwartek, 24 marca 2016

38 równoleżnik




"Człowiek żyjący tylko dla siebie strasznie drogo za to płaci."

- Oscar Wilde




Hakyeon mógł mówić dużo. Mógł również milczeć całymi godzinami. Mógł uśmiechać się szeroko, mógł mieć też markotną minę. Mógł patrzeć mu w oczy, mógł również unikać jego wzroku. Cha Hakyeon mógł wszystko, byle by tylko był blisko.
W tych czasach niewiele piękna pozostało jeszcze na świecie. Mówi się, że to koniec. Obie strony gotowe są na to, aby użyć ostatecznej broni, to już tylko kwestia czasu i wycofania się wojsk spoza kontynentu. Plotki mówią, że czekają, aż sytuacja ucichnie, kiedy wszyscy będą spodziewać się rozejmu i zaprzestania walk. Nikogo nie obchodzi to, ilu niewinnych ludzi zginie. To już bez znaczenia. Wyższe idee nie liczą ofiar.
Jest jednak ktoś, kto to robi.
Hakyeon zawsze ma przy sobie maleńki notes. Gdy na polu bitwy zostają już tylko popioły i porzucone ciała, przechadza się między nimi, zapisując strony w liczbach, imionach i tajemniczych słowach, które kojarzą mu się ze zmarłymi żołnierzami. Po co to robi? Czemu sam nie walczy? Czyżby się ukrywał?
Wonsik spotkał go kiedyś przypadkiem. Sam leżał wtedy na polu bitwy, poważnie ranny i całkowicie zdezorientowany. Myślał, że przyjdzie mu tam umrzeć z bólu lub z głodu, jednak niespodziewanie zjawił się anioł. Dawno nie widział tak czystego, pięknego i nieobojętnego człowieka. Wystarczyło jedno spojrzenie, by chłopak schował notes i szepnął:
- Ty żyjesz.
Faktycznie, Wonsik przeżył, chociaż wszyscy uważali go za zmarłego.
Hakyeon postanowił mu pomóc. Wonsik nie mógł wrócić na front, nie mógł, kiedy formalnie rzecz biorąc już nie żył. Poza tym nie chciał. Te kilka krwawych miesięcy sprawiło, że miał już dość wojny i zabijania. Jego cała rodzina została wymordowana. Nie miał już za kogo walczyć, został mu tylko ten chłopak, który nie pozwolił mu umrzeć. Nakarmił go, ubrał i pozwolił zamieszać w swoim domu, a raczej w tym, co z niego pozostało. Wonsik nigdy przedtem nie był nikomu tak wdzięczny. Wiedział, że był tu bezpieczny, po raz pierwszy od długiego czasu nie musiał się już o nic martwić.
Hakyeon znikał na kilka godzin w tygodniu. Wracał, kiedy Wonsik szykował się już do spania. Czasami po prostu siedział i milczał, unikał jego wzroku, miał markotną minę. Innym razem uśmiechał się do niego, patrzył mu głęboko w oczy i opowiadał.
Wtedy właśnie Wonsik zrozumiał sens wycieczek chłopaka po polach bitwy. Hakyeon patrzył w ich twarze, poznawał imiona i wymyślał opowieści, ich historie, dzięki którym nie pozwalał tym ludziom do końca umrzeć. Pewnego razu opowiedział mu o mężczyźnie imieniem Lee Sangyeol, który w chwili śmierci ściskał kurczowo w dłoni zdjęcie pewnej kobiety. Hakyeon ułożył piękną historię ich znajomości, jak poznali się na moście w małym, nadmorskim miasteczku i od tamtego czasu byli nierozłączni. Dziewczyna (nadał jej imię Jaechul) była bardzo niezdarna, często potykała się o wszystko dookoła, jednak Sangyeol uważał, że to urocze. Miesiąc przed poborem do wojska oświadczył się jej, jednak nie było dane im się pobrać. Wonsik powiedział, że to bardzo smutna historia, na co Hakyeon uśmiechnął się i pokręcił głową.
- Żadna historia, w której istnieje chociażby iskra radości, nie jest smutna.
Innym razem Hakyeon powrócił do domu z historią starszego mężczyzny i jego psa, którego dostał od swojej córki i nigdy się z nim nie rozstawał. Pies umarł ze starości dosłownie w tym samym momencie, w którym mężczyzna został śmiertelnie postrzelony. Kolejnej nocy Wonsik usłyszał historię młodego studenta, który bardzo chciał zostać lekarzem, jednak został wysłany jako sanitariusz na front. Zastrzelono go w momencie, w którym opatrywał swojego najlepszego przyjaciela. Obaj zginęli w tamtym miejscu. Hakyeon postanowił nazwać ich jednakowo - Myeonghae. Dopiero usłyszawszy tę historię Wonsik zebrał się na odwagę i poprosił go, aby przestał to robić.
- Dlaczego? Boisz się, że też zginę i nikt wtedy nie wymyśli mojej historii?
Nie potrafił mu jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, chociaż czuł, że chłopak trafił w sedno. Przez resztę nocy milczał, spoglądając przez brudne okno. Wonsik usiłował spać, jednak nie potrafił. Nad ranem, gdy Hakyeon ponownie szykował się do wyprawy na pole bitwy, Wonsik ostatkiem sił go zatrzymał. Zacisnął palce na jego nadgarstku i poczekał, aż ten odwróci się w jego stronę. Przez dłuższą chwilę obaj milczeli, nim młodszy poprosił go szeptem:
- Weź mnie ze sobą.
Hakyeon nie chciał, nawet nie byłby w stanie mu odmówić. Poszli więc razem, ręka w rękę, aby tylko się nie zgubić, na świeże miejsce bitwy, gdzie wciąż jeszcze leżało mnóstwo trupów zmarłych żołnierzy, zarówno jednej jak i drugiej strony. Umiejętnie manewrowali pomiędzy nimi; Hakyeon sprawdzał dokumenty, podczas gdy Wonsik szukał rzeczy, które mogą im się przydać, głównie puszki z prowiantem. Nie okradali jednak samych trupów, okazując im należny szacunek. W końcu starszy zawisnął nad jednym z mężczyzn i przywołał skinieniem dłoni do siebie Wonsika.
- Spójrz.
Mężczyzna miał dziwnie znajomą twarz i ogromną ranę w okolicy szyi - wyglądał, jakby ktoś poderżnął mu gardło. Nie miał przy sobie dokumentów, więc Hakyeon nie mógł zapisać jego imienia. Dopiero po chwili do młodszego dotarło, dlaczego wydaje się mu taki znajomy.
- Wygląda zupełnie, jak ja.
Cisza, która zapanowała, przerywana była tylko upiornym skrzeczeniem kruków, które zaczęły zbierać się nad zwłokami. Milczeli przez dłuższą chwilę, po prostu patrząc w twarz nieznanego żołnierza, pochyleniem głów okazując mu należny szacunek. W pewnym momencie Hakyeon odszukał po omacku dłoń młodszego i zacisnął na niej drobne palce.
- Wtedy, kiedy cię znalazłem... Zdążyłem wymyślić dla ciebie historię jeszcze przed tym, jak ujrzałem twoją twarz. - szepnął, na moment odrywając wzrok od zmarłego, żeby spojrzeć Wonsikowi w oczy. - Nie wiem, dlaczego wtedy to zrobiłem. Momentalnie pojawiła się w mojej głowie, a mimo, że jej nie zapisałem, to wciąż ją pamiętam...
- I co teraz z nią zrobisz? - spytał cicho Wonsik.
Hakyeon zareagował nieśmiałym uśmiechem i przeniósł wzrok na żołnierza.
- On ją odziedziczy. Nie może dłużej pozostać twoja, bo ty żyjesz, jesteś tu ze mną... I ja jestem twoją historią, dlatego teraz już kompletnie do ciebie nie pasuje.
Wonsik nie potrafił nie odwzajemnić tego uśmiechu. Dziwne ciepło rozlało się po jego sercu, gdy tylko ujrzał mocny rumieniec na policzkach starszego. Chciał coś odpowiedzieć, jednak zamiast tego mocniej splątał ich palce ze sobą. Stali tam jeszcze chwilę, nim odwrócili się i ruszyli w stronę swojego domu, nie oglądając się za siebie. Tego dnia Hakyeon nie wymyślił żadnej historii. Zamiast tego zajął się jej tworzeniem; w domu, z Wonsikiem u boku, będąc absolutnie przekonany o tym, że ta jedyna zakończy się szczęśliwie. I zapewne tak było, gdyż wojna zakończyła się niedługo po tym, a oni odbudowali ich dom i zamieszkali po bezpiecznej, południowej stronie, dożywając starości. Hakyeon zgubił swój notes, ale nie czuł potrzeby odszukania go. Wciąż robił to samo; opowiadał historie, tym razem ze szczęśliwym zakończeniem, opowiadające o ich obojgu. W końcu Cha Hakyeon mógł wszystko, o ile tylko był blisko Kim Wonsika.

3 komentarze:

  1. To było wspaniałe *-*
    Niby historia o wojnie, ale, zupełnie jak historie Hakyeona, jest radosna. Uwielbiam szczęśliwe zakończenia, dlatego dzięki temu ff będę miała uśmiech na twarzy przez cały dzień ^^
    Świetnie Ci to wyszło, Yesiu ♡
    Weny~~

    OdpowiedzUsuń
  2. Woah naprawdę przyjemny fancick, świetnie się go czytało. masz fajny styl pisania, dobrze się go czyta. i historia też bardzo fajna ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Króciutki i smutno-słodki
    Tylko już się przesteaszlam przy ostatnim trupie ze jednak to jego ciało a Hakyeon mieszkał z duchem...

    OdpowiedzUsuń