poniedziałek, 18 kwietnia 2016

"Na zachodnim wybrzeżu..."

Na zachodnim wybrzeżu
miałem wrażenie, że wszystko może się zdarzyć
dlatego zostawiam Cię na chwilę...








Cała historia zaczęła się pewnego gorącego lata. Rzadko kiedy ta pora roku bywa chłodna, lecz tego roku wysoka temperatura wyjątkowo dawała się we znaki. Nic więc dziwnego, że w głowach pięciu  zmęczonych wiecznym upałem przyjaciół zrodził się plan wyjazdu nad morze, by chociaż odrobinę odpocząć na plaży, gdzie temperatura była chociaż o te kilka stopni niższa. Żaden z nich nie zrobił sobie przerwy już od dawna, tym bardziej więc perspektywa słodkiego lenistwa z dala od zatłoczonego Seulu wydawała się jeszcze bardziej atrakcyjna.
Większością przygotowań zajął się Daehyun, gdyż pracując w kawiarni miał on, chcąc nie chcąc, nieco więcej czasu dla siebie niż reszta. Udało mu się znaleźć małe, prowincjonalne miasteczko, zazwyczaj omijane przez turystów, ze świetnymi plażami, ładnymi domkami letniskowymi i, przede wszystkim, świetnymi restauracjami. Po telefonicznych konsultacjach z resztą zarezerwował im dość duży domek blisko plaży, by następnie sprawdzić pociągi. Okazało się, że jeżdżą tam tak rzadko, że bardziej opłacało im się dotrzeć tam autem. Zarówno on jak i Junhong mieli prawo jazdy, nie było z tym większego problemu, pobrał więc mapę na swój telefon i stwierdził, że wszystko załatwione. Pozostawało jeszcze tylko wziąć wolne.
Junhong i Jongup w tygodniu studiowali, aby w weekendy pracować jako kelnerzy w tej samej kawiarni, co Daehyun. To on polecił im tę pracę, była wyjątkowo dobrze płatna, no i dotrzymywali mu towarzystwa. Jongup był ledwie rok starszy od Junhonga, jednak traktował go jak rówieśnika, na co aż miło było popatrzeć. Znali się z Daehyunem niecały rok, ten kończył wtedy studia na ich uniwersytecie. To on zapoznał ich z pozostałą dwójką, Youngjae i Yonggukiem, przez co szybko stworzyli wyjątkowo zgraną grupkę przyjaciół. 
Youngjae uczył się na innym uniwersytecie, a odbywał do tego jeszcze staż w kancelarii prawniczej, który wymagał od niego mnóstwa pracy i wyrzeczeń. Rzadko kiedy miał czas na regularne spotkania z resztą, ciężko pracował na swoją przyszłość. Poznał się z Daehyunem wieki temu, w barze karaoke, gdzie zaśpiewali razem "Wonderful Life", które stało się początkiem ich przyjaźni. Zadziwiające, że wytrzymali ze sobą tyle czasu, gdyż ich charaktery całkowicie się wykluczają. Sarkastyczny i skoncentrowany na osiągnięciu własnego sukcesu Youngjae powinien już dawno mieć dość wiecznie wesołego lekkoducha, jakim był Daehyun. Fakt, że tak cierpliwie go znosił nigdy nie przestanie być dla reszty zagadką.
Yongguk, najstarszy z całej piątki, trenował dziecięcą drużynę koszykówki w jednym z klubów w stolicy. Dodatkowo dorabiał sobie udostępniając w sieci swoje amatorskie utwory, które jednak zdobywały pokaźną rzeszę wielbicieli. Tak właśnie znaleźli go Youngjae i Daehyun; pewnego późnego wieczora zgubili się na Youtube, gdzie odkryli jego kanał, a po kilku komentarzach nawiązali z nim stały kontakt. Od tamtej pory są dobrymi przyjaciółmi, a chociaż Yonggukowi charakterem bliżej było do Youngjae, całkiem dobrze dogadywał się też z Daehyunem. 
Cała piątka, chociaż pozornie różna, stanowiła niespotykanie zgraną grupę przyjaciół, która nareszcie postanowiła (po raz pierwszy) wybrać się na wspólne wakacje. Jongup, Junhong i Yongguk z łatwością dostali wolne, natomiast Youngjae musiał się nieźle natrudzić, aby znaleźć zastępstwo za siebie. W końcu jednak, upewniwszy się kilkanaście razy, że wszystko pozałatwiali, powiadomili rodziny, kolegów i sąsiadów (różne bywają sytuacje) że nie będzie ich przez najbliższy czas, spakowali się i wczesnym porankiem wyruszyli z zakorkowanego Seulu na wschód w kierunku miasteczka Hongsaechang. Atmosfera w aucie, mimo tak nieludzkiej godziny, była wręcz doskonała; Junhong i Jongup prześcigali się w coraz to głupszych żartach, które reszta początkowo starała się ignorować, z czasem jednak zaczęli wydawać z siebie ciche parsknięcia, które szybko przerodziły się w niekontrolowane wybuchy śmiechu. Youngjae starał się zrobić kilka zdjęć krajobrazu i wschodu słońca, jednak Daehyun jechał tak szybko, że było to wręcz niemożliwe. Darował sobie jednak (wyjątkowo) wywody na temat przekraczania prędkości w terenie zabudowanym i odłożył telefon, zabawiając resztę anegdotą na temat jednego ze swoich profesorów. Yongguk puścił im nawet fragment utworu, nad którym właśnie pracował. Słysząc mocno przerobiony bit, Daehyun uniósł pytająco brwi i zerknął na przyjaciela w lusterku.
- Czy to Smooth Criminal?
- Prawie. Nie do końca. Raczej zlepek bitów ze Smooth Criminal, Bad i Billie Jean. 
- Brzmi nieźle. - mruknął Jongup, wyciągając ku niemu paczkę Cheetosów. Yongguk oczywiście odmówił, twierdząc, że wolałby zjeść coś treściwego.
- A propos, może zatrzymamy się na małe śniadanie, co? - zaproponował Daehyun, widząc na horyzoncie dość obiecującą knajpkę, samą jedyną wśród drzew i dróg. Reszta nie miała nic przeciwko, tym bardziej, że z głodnym Jung Daehyunem nie dało się rozmawiać. Zjechał na parking, gdzie mogli swobodnie wyprostować nogi, po czym ruszyli w kierunku restauracyjki. Była skromnie i schludnie urządzona, w karcie miała typowe dania koreańskie, ale także rzeczy typu burgery z dodatkami i hot dogi. O tej porze gościła niewielu klientów, podczas gdy Youngjae poszedł złożyć zamówienie, reszta zajęła duży, pusty stolik.
- Jeszcze dwie godziny drogi. - zauważył Daehyun, sprawdzając trasę na swoim telefonie. - Nie jest źle. Przez cały tydzień pogoda ma się utrzymać, jest więc szansa na piękną, letnią opaleniznę.
Junhong, który nie przepadał za przebywaniem na słońcu, zmarszczył brwi i zacisnął dłoń na swojej coli.
- Myślicie, że zwrócimy duże zainteresowanie?
Yongguk spojrzał na najmłodszego i uniósł pytająco brwi.
- Nie jesteś za młody na jednorazowy seks?
Jongup i Daehyun wybuchnęli śmiechem, podczas gdy Junhong spłonął rumieńcem. Chcąc nie chcąc, Yongguk również zaczął się śmiać, po czym wciąż jeszcze z szerokim uśmiechem na twarzy wstał, aby pomóc Youngjae z przyniesieniem jedzenia. Na moment całkowicie zapomnieli o uwadze Yongguka i zabrali się za swoje porcje, w milczeniu obserwując prażące słońce za oknem. Ich wakacje nawet się jeszcze dobrze nie rozpoczęły, a już byli pewni, że będą całkowicie niezapomniane.
Po skończonym posiłku spędzili jeszcze kilka minut na szukaniu drobnych i dopijaniu swoich napojów. Kiedy wrócili do auta, Junhong zasiadł za kierownicą, podczas gdy Daehyun zajął się majstrowaniem przy radiu.
- Rihanna czy Fall out Boy? - spytał kontrolnie, chociaż wiedział, że wszyscy zebrani wybiorą drugą propozycję. - Czyli Rihanna.
Pozostała czwórka wywróciła oczyma, jednak to nie był czas i miejsce na kłótnie o takie rzeczy. Z każdą minutą znajdowali się coraz bliżej celu, gdzie w końcu będzie im dane odpocząć i, kto wie, może naprawdę zwrócą takie zainteresowanie, na jakie nadzieję miał Junhong...?


Weźmy poprawkę na to, że Junhong trzy razy pomylił drogę, Yongguk wymusił dwa postoje na siku, a Jongupowi cztery razy skończyły się Cheetosy, wtedy wyjdzie nam, że przyjaciele dotarli na miejsce bite dwie godziny po czasie. Byli zmęczeni i spragnieni odpoczynku, lecz w momencie w którym poczuli morską bryzę i ten charakterystyczny wiatr na skórze, uśmiechy ponownie zakwitły na ich twarzach. Junhong wyszedł z auta, zamknął za sobą drzwi i rozprostował całe swe ciało z zadowolonym westchnięciem. Reszta podążyła za jego przykładem, w międzyczasie rozglądając się uważnie dookoła. Już tutaj, stojąc na parkingu przy alejce prowadzącej do ich domków widzieli, jak małe jest to miasteczko. Zapewne każdy się tu znał, łatwo było rozpoznać turystów od miejscowych, nawet jeśli nie przyjeżdżało ich tu zbyt dużo. Daehyun szybko pozbierał ich do kupy, wzięli bagaże i ruszyli za nim, wierząc, że nie zgubi drogi wśród drzew i doprowadzi ich na miejsce (w końcu jako jedyny z nich znał dokładny adres). Na całe szczęście, na miejscu czekał na nich już właściciel, miły mężczyzna w średnim wieku z burzą siwych włosów i zmarszczkami wokół oczu. Wręczył im klucze i pokazał, jak dojść z domków na plażę, do miasta i z powrotem. Przyjaciele zdecydowali, że Daehyun, Youngjae i Junhong wezmą pierwszy domek, Yongguk i Jongup natomiast ten drugi, mniejszy. Po krótkim prysznicu i przebraniu się w świeże ciuchy zebrali się na drodze prowadzącej do miasta. Dochodziła dopiero dwudziesta, była więc to najodpowiedniejsza pora na wycieczkę po okolicy.
- Jak wygladam? - spytał Daehyun, poprawiając fryzurę w ekranie swojego telefonu.
- Daj spokój, nikt i tak nie zwróci na ciebie uwagi. - odpowiedział Youngjae, mierząc go karcącym spojrzeniem.
- A to dlaczego niby?
- Póki mamy Yongguk hyunga w towarzystwie, to żaden z nas nie ma szans. - westchnął Jongup, wciskając ręce do kieszeni spodni.
- Fakt. To co? Wrzucamy go do morza i uciekamy? - spytał Daehyun z szerokim uśmiechem na twarzy. Yongguk wywrócił tylko oczyma i wlepił wzrok w niebo. Nie przyjechał tutaj aby flirtować. Po prostu chciał odpocząć od pracy i obowiązków, najwidoczniej jednak jego przyjaciele mieli inne plany...
- To kto tym razem, chłopak czy dziewczyna? - Junhong zrównał się krokiem z Daehyunem, aby móc kontynuować rozmowę. Jung zastanowił się przez chwilę ze zmarszczonymi brwiami, po czym odparł:
- Chłopak. Zdecydowanie. Na jakiś czas mam dość cycków.
Było to całkiem zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, że dwie ostatnie dziewczyny Daehyuna miały miseczkę co najmniej D. Do tego oba związki nie zakończyły się zbyt szczęśliwie, a Jung jako zadeklarowany biseksualista miał zdecydowanie w czym przebierać. Podobnie zresztą jak Jongup, on jednak ostrożniej wybierał partnerów i partnerki. Inaczej sprawa miała się z Junhongiem, którego orientacja seksualna stanowiła zagadkę nawet dla niego samego. Powtarzał sobie, że wciąż jeszcze ma czas i nie musi się spieszyć z wyborem, nawet jeżeli w zasadzie obie strony wydawały się mu równie atrakcyjne.
Youngjae wydawał się być na pierwszy rzut oka całkowicie aseksualny. Przez cały okres ich znajomości nie spotykał się na poważnie z nikim, nie licząc oczywiście swojej pracy. Nic bardziej mylnego, Youngjae po prostu nie lubił rozmawiać z przyjaciółmi o takich sprawach, tym bardziej, że nie miał O KIM. Yoo uważał siebie za panseksualnego, chociaż skłaniał się zdecydowanie ku mężczyznom, wciąż nie spotkał takiego, który byłby wart tego, żeby Youngjae mógł zacząć o nim rozmowę.
Co do Yongguka, to tutaj sprawa wyglądała wyjątkowo prosto. Jako jedyny z całego towarzystwa był całkowicie i do końca homoseksualistą, który nigdy nawet nie pomyślał o tym, żeby to w jakikolwiek sposób ukryć. Bo po co? Czy to ważne? Był tak szczerym i miłym człowiekiem, że nawet w pracy nie zwracano na to uwagi. I, chociaż fakt, już od bardzo dawna z nikim się nie spotykał, nie czuł na sobie presji w szukaniu chłopaka. Tym bardziej tutaj, na wakacjach. 
Przysłuchiwał się jednak tej radosnej rozmowie, od czasu do czasu rozglądając się dookoła. Wciąż jeszcze było jasno, jednak zdecydowanie chłodniej; jako jedyny pomyślał o tym, aby wziąć ze sobą bluzę. Zakładając ją, wyczuł w kieszeni kształt świeżej paczki papierosów. Ile by dał, by móc teraz zapalić... Niestety, Youngjae nie tolerował palenia, dlatego musiał z tym poczekać do powrotu do domku.
- To... chyba jesteśmy na miejscu. - zauważył w końcu Daehyun. Na szczęście darował sobie komentarz typu "wygląda nieco inaczej, niż Seul" na widok kilku szybko złożonych stoisk z jedzeniem na środku placu, który okalały dwa rzędy niewielkich sklepów i pensjonatów. Były tu też dwa niewielkie bary pod gołym niebem, gdzie można napić się alkoholu, a także budka z zestawem do karaoke. Na tej stosunkowo niewielkiej przestrzeni bawiło się całkiem dużo osób, dookoła roznosił się śmiech i niezbyt ciche fałszowanie do "Single Ladies" Beyonce, ale to właśnie ten widok sprawił, że cała piątka poczuła się jak w raju.
- To co? Idziemy się czegoś napić? - zaproponował Daehyun, dłonią wskazując najbliższy kram z alkoholem. Yongguk uznał to za dobry pomysł. Reszta najwidoczniej również nie miała nic przeciwko, gdyż z zadowolonym skinięciem głowy, ruszyła za nimi.
Niewielki barek, za którym stała prowizoryczna lodówka i kilka półek ze szklankami, został otoczony jasnoniebieskim namiotem. Miejsca starczyło akurat dla nich pięciu, rozsiedli się więc na rozchybotanych krzesłach i zamówili po niewielkim drinku, spoglądając uważnie na barmana. Mężczyzna wydawał się być dziwnie znajomy, wiedzieli, że skądś kojarzą tę burzę siwych włosów i uśmiech...
- Pewnie zatrzymaliście się w domkach mojego brata, co? - spytał, nalewając im alkoholu. - Mówił mi, że pięciu zdesperowanych młodych ludzi zarezerwowało u niego miejsca kilka dni temu. Wybaczcie, w takim wypadku musicie wypić na mój koszt. Już wystarczy, że Jiwoon wyciągnął od was pieniądze. - roześmiał się i mrugnął do nich zachęcająco. Gdy zniknął za płachtą namiotu, cała piątka wzniosła toast, z szerokimi uśmiechami stukając się szklankami.
- Za wakacje. Obyśmy wrócili wypoczęci, a nie jeszcze bardziej zmęczeni. - powiedział Youngjae, upijając pokaźny łyk swojego drinka. Było to tylko soju z colą, jednak na chwilę obecną nie potrzebowali nic więcej. Rozmawiali o wszystkim, tylko nie o pracy i szkole, by nie zepsuć sobie wyśmienitego humoru. Junhong i Jongup znowu zaczęli opowiadać dowcipy, Youngjae pokazywał im zdjęcia na telefonie z ostatniej imprezy, na którą zaprosili go koledzy z kancelarii, a Yongguk urządził dla nich mały pokaz freestyle'owego rapu, który oklaskiwał nawet barman. Po jakimś czasie, z wyraźnie szumiącym w głowie alkoholem, zebrali się i podziękowali miło mężczyźnie za darmowy alkohol. Na dworze było już ciemno i bardzo chłodno, cała czwórka spojrzała z nadzieją na Yongguka, który właśnie był w połowie zakładania na siebie swojego swetra.
- Zapomnijcie. - wzrurzył ramionami, całkowicie nie reagując na ich mordercze spojrzenia.
Postanowili wrócić na około drogą, która była mocno oświetlana przez latarnie. Chłodny wiatr targał ich włosami, podczas gdy oni robili wszystko, aby tylko ich nie rozczochrał. Będąc w stanie lekkiego upojenia alkoholowego zajęło im to nieco dłużej, jednak w końcu dotarli na miejsce. Zdziwili się jednak niezmiernie na widok rozpalonego ogniska między ich domkami i postaci, która przy nim siedziała. Cała piątka stanęła jak wryta, nie bardzo wiedząc, co mają zrobić. Po głębszej analizie postaci, na którą się natknęli, dotarło do nich, że jest to chłopak, który na dodatek przez cały ten czas patrzył się na nich z lekkim uśmiechem pod nosem.
- Tata mówił, że wrócicie późno, może nad ranem. Chyba się przeliczył, bo dochodzi dopiero dziesiąta. - zwrócił się do nich zaciekawionym tonem, po czym sięgnął po patyk, aby przełożyć kilka patyków w ognisku. - Miałem się już zbierać, ale skoro już wróciliście, to mogę jeszcze posiedzieć... Co prawda, o ile chcecie.
Junhong spojrzał na twarze swoich przyjaciół, które były równie zdezorientowane, co jego własna. Widząc, że żaden z nich najwidoczniej nie szykował się do tego, aby cokolwiek powiedzieć, odchrząknął cicho i przywował na usta szeroki uśmiech.
- Pewnie, czemu nie. Prawda, chłopaki?
Pozostała czwórka jeden po drugim wydobyła z siebie cichy pomruk, po czym zajęli niepewnie miejsca dookoła ogniska. Yongguk, który usiadł zaraz obok tajemniczego chłopaka (który musiał być najwidoczniej synem właściciela domków) miał dziwne wrażenie, że to nie jest ich pierwsze spotkanie. Rozpoznał ton jego głosu a tak że figurę, ale nie potrafił nigdzie ich dopasować...
- Na długo przyjechaliście? - chłopak zadał po chwili pytanie, ciepło ogniska widocznie nie za bardzo mu pomagało, gdyż podobnie jak reszta, nie miał ze sobą bluzy. Objął się więc ramionami, udając, że nie zwraca na to uwagi. - Rzadko kiedy przyjmujemy tu aż tylu gości na raz.
- Na tydzień. - odparł Daehyun, który zajął miejsce dokładnie naprzeciwko. Z tej odległości miał idealny widok na niego. Podziwiał jego skąpaną w półmroku, niemożliwie wręcz śliczną twarz, długie, zgrabne nogi i... Czy to złota bransoletka na jego kostce? O rety...
- To niedługo. - chłopak wydął wargi i jeszcze raz prześlizgnął się wzrokiem po wszystkich zebranych. - Nie przedstawicie się?
- Och. - mruknął Youngjae, oblizując zaschnięte wargi. No tak, gdzie jego maniery? Normalnie pierwszy by to zrobił, lecz w takiej sytuacji... - Nazywam się Youngjae. Po mojej lewej siedzi Daehyun, dalej Jongup, Junhong i Yongguk. A ty jesteś...?
- Nazywam się Himchan. - odparł, spoglądając uważnie na siedzącego obok niego Yongguka. Ten odwzajemnił to spojrzenie, w jednym momencie przypominając sobie, skąd musiał go znać. Kim Himchan, student z wymiany, który pojawił się w jego życiu tak szybko, jak z niego zniknął. Jeden tydzień, kilka imprez i zaledwie jedna wspólnie spędzona noc, po której rozpłynął się bez śladu. Yongguk nie mógł uwierzyć, że los bywa tak przewrotny, że spotykają się znowu, do tego w takim miejscu i w takich okolicznościach. Himchan najwidoczniej też go rozpoznał, przez dłuższy moment mierzyli się wzrokiem, póki Jongup nie zadał mu pytania. Himchan z wdzięcznością na nie odpowiedział, obdarzając jednocześnie młodszego chłopaka prześlicznym uśmiechem.
- Jestem tu tylko przez wakacje, by pomagać tacie. Normalnie pracuję w filharmonii w Mokpo. Powinniście kiedyś tam przyjechać i posłuchać mojej orkiestry... O ile znajdziecie czas. - Himchan poruszył się niespokojnie, na co Daehyun odchrząknął.
- Um... postaramy się... kiedyś... na pewno...
Yongguk wciąż był w szoku po swoim odkryciu. Rozejrzał się po reszcie przyjaciół, z których wyraźnie rozmażone spojrzenia wlepione były w sylwetkę Himchana. Nawet Youngjae patrzył na niego jak na ósmy cud świata, to było... Niepokojące.
W końcu zerknął ukradkiem w telefon, stwierdzając, że jest już wystarczająco późno i jeśli zaraz czegoś nie powie, to będą tu siedzieć i patrzeć na chłopaka do samego rana.
- Powinniśmy się już położyć. Wcześnie wyjechaliśmy z Seulu i pewnie każdy jest już zmęczony... - zauważył, ostrożnie wstając na nogi, po czym zerknął na Himchana. - A ty?
- Ja tu jeszcze posiedzę i poczekam na tatę. Ma klucze od naszego domu. - odparł spokojnie. Uwadze Yongguka nie uszedł fakt, że z każdą minutą coraz bardziej drżał z zimna. Westchnął cicho i ściągnął swoją bluzę, podając mu ją.
- Trzymaj. - powiedział, kiedy Himchan podniósł na niego zaskoczone spojrzenie. - Oddasz mi przy okazji.
- Hyung...! - syknął oburzony Daehyun, na co najstarszy tylko machnął dłonią i ruszył w kierunku swojego domku. Nie zareagował na ciche podziękowanie Himchana, a także niewinne pytanie Junhonga, czy zobaczą się jutro. Był pewien, że oczywiście, spotkają się, i to jeszcze nie raz...



Takiej rozmowy jak tej, która odbyła się pomiędzy piątką przyjaciół następnego ranka, nie przeprowadzili jeszcze nigdy. Wszyscy siedzieli przy jednym stole nad filiżankami z kawą i wzdychali, jeden po drugim, jak na zawołanie. Z perspektywy osoby obserwującej (czyli Yongguka, który miał w sobie jeszcze tyle dumy, by nie wzdychać jak nastolatka) musiało to wyglądać niezmiernie komicznie, tym bardziej jeśli wzięło się pod uwagę fakt, że całe zebrane towarzystwo wzdychało do jednej i tej samej osoby.
Oczywiście nie musieli tego mówić głośno, było to zbyt oczywiste. Jedynie Daehyun, jak to Daehyun, musiał wyrażać swoje spostrzeżenia w najmniej oczekiwanych momentach, poczynając od "chłopaki, ale widzieliście jego uda", kończąc na "założę się o każde pieniądze, że ma bardzo miękkie włosy, do tego niesamowicie pachnące, takie, za które można ciągnąć i ciągnąć bez końca...". Na każdą jedną uwagę Yongguk marszczył brwi, bo, jakby nie patrzeć, kilka lat temu doskonale się już o tym przekonał... Jednak reszta nie musiała na razie tego wiedzieć.
Chcąc nie chcąc jednak, mieli jednak problem i to wyjątkowo bolesny.
- To... co robimy? - spytał w końcu po godzinie wzdychania Jongup. - Skoro każdemu z nas się podoba, to... 
- Nawet nie kończ. - Junhong zmarszczył brwi, dopijając swoją kawę do końca. - Naprawdę uwielbiam was, chłopaki, jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi, ale... to taka partia, że aż szkoda.
- Język, Junhong. - mruknął Yongguk ukradkiem, jako jedyny nie biorąc udziału w tej niezbyt ukradkowej wymianie myśli. Najmłodszy jedynie wzruszył ramionami, bo przecież nie powiedział nic złego, prawda...?
- Myśli tak jednak każdy z nas... Nawet Jaejae! Gdy tylko się obudził, zaczął nawijać o jego tyłku, pierwszy raz słyszałem, aby z takim zawzięciem o kimś gadał! - wtrącił się Daehyun, wstając z krzesła, na którym nie mógł już dłużej usiedzieć. Youngjae mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, na co jednak nikt nie zwrócił uwagi. - A w takiej sytuacji to... Cóż. To jest problem.
- A może ma już chłopaka, nie pomyśleliście? - spytał Yongguk, w końcu postanawiając przerwać tę absurdalną dyskusję. - Może nie będzie chciał się spotykać z żadnym z na- was?
- Hyung, proszę cię. Ewidentnie flirtował z każdym z nas. Nawet, jeżeli gdzieś tam daleko ma tego swojego chłopaka, to pewnie nie bardzo go teraz obchodzi. - odparł Youngjae, przeczesując ukradkiem włosy palcami. Na to Yongguk nie znalazł już odpowiedzi, bo młodszy miał rację. Zachowanie Himchana było aż nazbyt oczywiste. 
- W takim razie nie sądzicie, że jednak nie warto? Skoro dla niego ma być to tylko wakacyjna zabawa... Poza tym mieszka w Mokpo, a my w Seulu. Jak wy to sobie wyobrażacie?
- Boże, mogliśmy cię zostawić w domu, hyung. Gadasz jak mój dziadek. - Jongup zmarszczył brwi. - Mamy dwudziesty pierwszy wiek, KakaoTalk, a on zapewne wolne weekendy. Nie widzę problemu, żeby nie mógł wpadać do nas na jakiś czas...
- Masz na myśli, do ciebie. - przerwał mu Junhong, zaraz jednak zastanawiając się na głos: - Zaraz, przecież my mieszkamy razem... Myślisz, że lubi...?
- Idę się przewietrzyć. - oznajmił niespodziewanie Yongguk, stwierdzając, że już dłużej nie zniesie tej dyskusji. Zdjął z krzesła swoją koszulkę i szybko ją na siebie założył, po czym przeszukał spodnie w poszukiwaniu paczki papierosów, jednak w porę przypomniał sobie, że zostawił ją w kieszeni bluzy, którą pożyczył Himchanowi poprzedniego wieczora. Zaklął cicho pod nosem i wyszedł na zewnątrz, niezbyt dyskretnie zamykając za sobą drzwi. Z dopalonego ogniska wciąż jeszcze unosił się dym, dookoła było tak spokojnie i cicho, że aż niesamowicie. Yongguk, przyzwyczajony do permanentnego hałasu wielkiego miasta, zmarszczył brwi gdy zauważył, że z łatwością słyszy własne myśli. 
Ruszył ścieżką w lewo, wciskając ręce do kieszeni spodni. Ze względu na wczesną porę wciąż jeszcze było odrobinę chłodno, jednak nie na tyle, aby dawało się to we znaki. Yongguk widział w oddali kolejne domki, w tym jeden większy i, w przeciwieństwie do reszty, murowany, stojący na środku niewielkiej polany. To tam musiał mieszkać ich właściciel... I przez te kilka tygodni także Himchan. Bez głębszego zastanowienia ruszył w jego kierunku. Znalezienie Himchana to był przecież jedyny sposób na odzyskanie papierosów, których wybitnie obecnie potrzebował. 
Pan Kim pracował właśnie w ogródku, kiedy ten go zawołał. Mężczyzna podniósł na niego wzrok i wytarł pot z czoła wierzchem dłoni. Yongguk od razu zapytał go o to, czy młodszy jest w domu, na co ten pokręcił przecząco głową.
- Niestety nie, pomagał mi od rana w ogrodzie, więc wysłałem go na mały spacer, żeby odpoczął... Powinien być gdzieś nad klifem. Z łatwością go znajdziesz. - pan Kim mrugnął do niego wesoło i wrócił do pracy. Yongguk pokiwał głową i bez słowa ruszył we wskazanym kierunku. Nad klifem? Jak romantycznie. Z tego co pamiętał, było to bardzo typowe dla Himchana. Zapewne siedział tam i czytał książę, zadając się pistacjami... Swoją droga, Yongguk nienawidził pistacji. I Nabokova, którego Himchan wręcz ubóstwiał.
Zobaczył go od razu, rozpoznając już z daleka jego srebrnoszare kosmyki włosów i swoją bluzę, którą chłopak miał narzuconą na ramiona. Rzeczywiście, na jego kolanach leżała książka, lecz wyglądała na nieruszoną. Gdy podszedł bliżej zauważył, że Himchan pali papierosa. Jego papierosa. No pięknie. 
Zwrócił mu na to uwagę dopiero wtedy, gdy podszedł bliżej. Himchan podniósł na niego zaskoczone spojrzenie, szybko jednak przywołał na usta delikatny uśmiech i zgasił papierosa o murek, na którym właśnie siedział.
- Yongguk. Już zatęskniłeś za bluzą?
- Za bluzą niezbyt, ale za moimi papierosami owszem. - odparł, siadając naprzeciwko niego. Kim roześmiał się i sięgnął do kieszeni po paczkę i podał mu ją, zostawiając jednak sobie bluzę. - Dzięki.
- To ja dziękuję. Jest naprawdę ciepła. - zastanowił się przez moment. - Mógłbym ją zatrzymać?
- Himchan, jak to możliwe, że znowu się spotykamy?
Młodszy spojrzał na niego uważnie i pokręcił głową, obejmując kolana ramionami. Były podrapane i brudne od ziemi, wciąż jednak niesamowicie jasne, blade, gładkie, dokładnie takie, jakimi Yongguk je zapamiętał...
- Nie mam pojęcia... Ale to nie może być przypadek. Prawda? - spytał, obserwując jak ten wyciąga papierosa z paczki i zapala go z zadowoleniem. - Twoi przyjaciele... Są bardzo mili. - dodał po jakimś czasie. Yongguk uśmiechnął się pod nosem i mocno się zaciągnął, nim odparł:
- To prawda. I wiesz co? Każdemu z nich się podobasz. Mam nadzieję, że nie pobili się przez ten czas, jak mnie tam nie ma.
Himchan zareagował cichym wybuchem śmiechu, a na jego policzkach mimowolnie pojawił się głęboki rumieniec. Odłożył książkę na bok i oparł brodę na kolanach, prawie prześwietlając Yongguka wzrokiem.
- Zauważyłem. Jesteście zbyt oczywiści.
Brwi starszego powędrowały ku górze.
- Jesteśmy?
- Oczywiście, że jesteście. Nic się przede mną nie ukryje, Bang Yongguk.
Mężczyzna z cichym westchnięciem po raz kolejny zaciągnął się papierosem, zerkając w dół klifu.
- Zostawiłeś mnie wtedy samego. Tęskniłem za tobą.
- To było trzy lata temu, skarbie. I oczywiście, każdy by tęsknił, chociaż... Fakt, to był błąd z mojej strony. - posłał mu pełen skruchy uśmiech i westchnął cicho, przysuwając się bliżej, tak, aby móc oprzeć gołą stopę na jego kolanie. - Nie bądź zły. Byłem głupi. Teraz już na pewno nie popełniłbym tego błędu.
Yongguk przełknął głośno ślinę, spuszczając wzrok na jego stopę, po czym odparł:
- No pewnie, że nie. Ciekawe jednak, co zrobisz z nim... z nami wszystkimi. 
Perlisty, szczery śmiech Himchana był zdecydowanie rzeczą, za którą tęsknił. Chłopak pokręcił głową i odparł tak tajemniczo, że Yongguk mimowolnie zaczął się bać:
- Nie przejmuj się. Zapewniam cię, że sobie z tym poradzę doskonale.


Podczas gdy reszta zdecydowała się tego dnia wybrać na plażę, Junhong stwierdził, że on woli najpierw wybrać się do miasta i znaleźć jakiś filtr, odpowiedni dla jego skóry. Kompletnie o nim zapomniał podczas pakowania, dlatego jedynym sposobem na to, aby wrócić do domu w jednym kawałku skóry, było kupienie nowego. Czym prędzej więc ruszył w tamtym kierunku, wcześniej jeszcze wciskając słuchawki w uszy, stwierdzając, że znalezienie odpowiedniego sklepu nie może być takie trudne.
Miasteczko w świetle dziennym wyglądało o wiele inaczej. Zniknęły prowizoryczne bary, których namioty zostały pozasuwane. Ucichły też miejsca z karaoke, a większość stoisk wciąż jeszcze była pozamykana. Znalazł jednak szyld sklepu spożywczego, stwierdzając, że tam na sto procent powinni sprzedawać filtry do skóry. Jak nie, to przynajmniej kupi jakiś alkohol.
Ruszył w kierunku sklepu, kiedy po paru krokach niespodziewanie przystanął.  Z tego samego sklepu, do którego właśnie zamierzał wejść, wychodził nie kto inny, niż Himchan. Przystanął na moment w progu i zmarszczył brwi, odgarniając niesforne kosmyki włosów z twarzy, by zaraz po tym zabrać się za otwieranie opakowania z lodem. Junhong zmarszczył brwi na ten widok. Ten mężczyzna miał jakieś dwadzieścia cztery lata, czemu wyglądał tak niewinnie otwierając loda w tej swojej koszulce, bluzie od Yongguk hyunga, spodenkach i ze złotą bransoletką na kostce? Chłopak pokręcił głową i ruszył w jego kierunku, kiedy niespodziewanie zatrzymał się po raz kolejny.
W momencie, w którym Himchan wkładał loda do ust, zauważył Junhonga i posłał mu delikatny uśmiech. Choi natychmiastowo poczuł, że się poci. Nie mógł zrobić ani jednego kroku do przodu, jedynie stał i patrzył, jak starszy całkiem niewinnie zjada swojego loda, kawałek po kawałku...
Niewinnie? Boże, czy istnieje bardziej nieodpowiednie słowo?
Skończyło się na tym, że to Himchan podszedł do młodszego, dojadając jeszcze po drodze swojego loda. Gdy już skończył, oblizał się z zadowoleniem i wyrzucił patyczek do pobliskiego śmietnika, po raz kolejny poprawiając niesforną grzywkę.
- Cześć Junhong. - przywitał się z chłopakiem, do jego nozdrzy dotarł właśnie słodki zapach jego perfum i loda, którego właśnie skończył jeść. Czując się odurzony jak nigdy, Junhong skinął mu głową i odchrząknął.
- Ja... ten. Czy w tym sklepie mają filtry na skórę?
Himchan rzucił mu zdziwione spojrzenie, po czym jego wzrok prześlizgnął się po skórze młodszego. Junhong jeszcze nigdy wcześniej nie czuł się aż tak obnażony, musiał jednak stwierdzić, że w tym przypadku było to bardzo przyjemne odczucie.
- Nie wyglądałbyś źle, gdybyś się jednak trochę opalił...
- Wiem, hyung. Z tym, że nawet jakbym chciał, to bez filtra po godzinie na słońcu byłbym kupką odpadającej skóry... - uśmiechnął się krzywo. Himchan zareagował wdzięcznym śmiechem na jego słowa, przez co serce młodszego trochę jakby wyskoczyło z piersi.
- Mów mi Himchannie, proszę. Nie lubię tej całej honoryfikacji. W końcu wszyscy jesteśmy równi, prawda? - mrugnął do niego wesoło. Junhong natychmiastowo pokiwał głową i odparł:
- Um, dobrze... Himchannie.
- Od razu lepiej. - stwierdził i poklepał młodszego po ramieniu, pozostawiając jednak na nim swoją dłoń nieco dłużej, niż byłoby to wskazane. - Cała reszta jest na plaży, jak mam rozumieć?
- T-tak.
- Doskonale. - Himchan uśmiechnął się po raz kolejny i puścił niechętnie jego ramię. - Może się więc przejdziemy? Mam dużo czasu, nim ojciec znowu poprosi mnie o pomoc.
To była jego szansa. Jedyna możliwość, aby udowodnić reszcie, że wcale nie jest już dzieckiem i, co ważniejsze, sprawić, żeby mu zazdrościli. Gwałtownie wyprostował się (chociaż i bez tego był wyższy od starszego niemal o głowę) i pokiwał głową, momentalnie zapominając o tym, co miał kupić.
- Naturalnie, Himchannie. Gdzie byś mnie najchętniej zaprowadził?



 Pozostała czwórka do samego wieczora zastanawiała się, gdzie u licha podział się Junhong. Po obiedzie obiecał, że dołączy do nich na plaży, jak tylko kupi sobie ten cholerny filtr, jednak mijały godziny, a po nim wciąż nie było żadnego śladu. Youngjae próbował się do niego dodzwonić, jednak okazało się, że Junhong zostawił swój telefon w kieszeni spodni Jongupa, gdyż sam w swoich ich nie posiadał. W takim wypadku zebrali się z plaży nieco wcześniej niż zakładali i wrócili do domków, ponownie zasiadając na miejscach wokół stołu.
- Przecież nie mogło mu się nic stać. To małe miasteczko, pewnie poszedł na spacer, znalazł jakieś fajne miejsce i zaraz tu wbiegnie, aby nam o nim powiedzieć. - mruknął Daehyun, wystukując palcami jakiś bliżej nierozpoznany rytm. Jongup pokiwał jedynie głową na znak zgody, ale nie uspokoiło to ani Youngjae, ani Yongguka.
- Mam nadzieję, że nic mu nie jest. - powiedział starszy, ze zdenerwowania przygryzając dolną wargę. - Zapomnieliście już, ile razy nam się zgubił w Seulu...?
- Hyung, to nie Seul. Z łatwością znajdzie tutaj drogę z powrotem. - oznajmił Jongup, zaraz jednak marszcząc brwi. - Nie martwi mnie to, gdzie on jest, lecz to, z kim...
- Co masz na myśli? - spytał Daehyun, lecz Moon nie zdążył mu odpowiedzieć na to pytanie. Drzwi otworzyły się i do środka wszedł Junhong, szeroko uśmiechnięty i widocznie zadowolony z siebie. Skinął im głową i bez słowa podszedł do swojego miejsca przy stole, opadając na nie lekko.
- No? Raczysz nam powiedzieć, gdzie u licha byłeś? - zagrzmiał Youngjae, na co najmłodszy wzruszył ramionami.
- Tu i tam...
- Może prościej; z kim byłeś? Bo nie uwierzę, że szlajałeś się tyle czasu sam. - spytał w końcu Yongguk, badając przenikliwym spojrzeniem najmłodszego. Ten od razu podniósł na niego wzrok i uśmiechnął się tajemniczo. Yongguk nic więcej nie musiał już wiedzieć.
- Nie wierzę.
- To lepiej uwierz, hyung. - odparł i wyprostował pod stołem swoje długie nogi, przypadkiem zahaczając o stopę Daehyuna. - Himchannie nieco oprowadził mnie po okolicy~ 
Na moment zapanowała tak grobowa cisza, że aż słychać było świerszcze za oknem. Cała czwórka momentalnie wlepiła w niego zdziwione spojrzenia, chociaż Jongup od początku domyślał się, że to mogło się stać.
- Gdzie go spotkałeś? - spytał zaraz, czując, że momentalnie ogarnia go niemożliwa wręcz zazdrość. Junhong opowiedział więc ze szczegółami całą sytuację, potem dokładnie wyjaśniając, gdzie poszli, co zwiedzili, nie zapominając wspomnieć o bardzo miłym prezencie, jaki otrzymał od niego na pożegnanie, co wywołało kolejną serię protestów ze strony reszty.
- Zmusiłeś go do tego, czy co? Jak on...?
- Nie wierzę, że naprawdę... Ale... ale jak?
- W czym jesteś lepszy, niż ja? Mam dłuższego od ciebie!
- Daehyun, stop.
- Kiedy to prawda? Ten dzieciak nawet nie umie go używać, dlaczego więc Himchan chciałby go poss-
- DAEHYUN!
Jung rzucił wszystkim mordercze spojrzenia, po czym wstał od stołu i oznajmił, że "idzie spać i ma ich wszystkich gdzieś". Kilka minut potem w jego ślady poszedł również Youngjae, który, jak się mogło wydawać, stracił wszelki zapał do życia i chęć kontynuowania tych wakacji. Gdy przy stole wciąż pozostali jedynie Junhong, Jongup i Yongguk (ten ostatni ciągle w niemałym szoku), Jongup westchnął i spojrzał na młodszego.
- Dobry jest?
- Doskonały.
Pokiwał głową i do samego rana nie powiedział już ani jednego słowa.


- Jongup, idziesz? - spytał nieźle już poirytowany Daehyun, od kilku ładnych minut stojąc już gotowy do wyjścia, pod drzwiami frontowymi. Na dobrą sprawę, cała czwórka była już gotowa, tylko nie Jongup...
- Ach... zaraz idę. Tylko ten pasek... nie chce się dopiąć. - warknął chłopak, siłując się z kawałkiem materiału. Nie ma mowy, aby szedł na karaoke bez niego, inaczej jego outfit nie będzie kompletny! Rzucił zrezygnowane spojrzenie reszcie i westchnął: - Idzćie, ja was dogonię. Muszę jeszcze tylko chwilę z nim powalczyć...
- Jesteś pewien? - spytał Yongguk, obracając w kieszeni paczkę papierosów. Jongup pokiwał energicznie głową.
- Tak, przecież wiem, gdzie to jest. Biegnijcie już, bo ktoś nam miejsca zajmie. - machnął ręką i odwrócił się do nich plecami. Szarpiąc się z paskiem słyszał, jak drzwi zamykają się powoli i zostaje sam w domku. W końcu mógł swobodnie poprzeklinać na to, na czym świat stoi i oczywiście na denerwujący go już od kilku minut pasek. Przecież jeszcze tydzień temu zapinał się bez problemu, czyżby tyle przytył...? Niemożliwe.
Jego litanię przerwał odgłos otwieranych drzwi. Natychmiast przerwał i odwrócił się twarzą w ich kierunku, spodziewając się zobaczyć któregoś z przyjaciół, który zapewne czegoś ze sobą zapomniał zabrać. Jakież było jego zdziwienie, kiedy natrafił wzrokiem na uśmiechniętą twarz Himchana i jego sylwetkę, nonszalancko opartą o framugę drzwi.
- Przeszkadzam? - spytał tym swoim miękkim tonem, zaraz rozglądając się dookoła. - Yongguka nie ma?
- Wszyscy poszli na karaoke.
- Och. Bez ciebie? - spytał, zamykając za sobą drzwi. Jongup westchnął i wskazał na swój pasek.
- Mam z nim... mały problem. Cholerstwo nie chce się dopiąć, powiedziałem, że do nich potem dołączę. - odparł obserwując, jak Himchan siada przy stole i wyciąga pod nim swoje długie nogi. Jongup przełknął głośno ślinę i zaraz wrócił do siłowania się z natrętnym elementem garderoby. 
- Może ci pomóc? - spytał Himchan, obserwując go uważnie. - Jak tak dalej pójdzie, to spędzisz całą noc tutaj, zamiast na tym całym karaoke...
Młodszy podniósł na niego wzrok i uniósł powoli brwi ku górze. Kim patrzył na niego tak spokojnie, że aż niewinnie... Poza tym miał rację. Może akurat znajdzie jakiś sposób, by mógł sobie z nim poradzić? Wzruszył ramionami ze zrezygnowaniem i pokiwał głową.
- No dobra. Niech ci będzie, hyung.



Youngjae lubił wieczorne spacery. Tym bardziej w takim miejscu jak to, gdzie wszechobecna cisza była tak cudowna, że aż błogosławiona. Zdecydowanie niczego więcej nie potrzebował. Słońce nawet jeszcze nie zachodziło, cała reszta zebrała się w jednym z domków, aby posłuchać fascynującej opowieści Jongupa o tym, dlaczego nie dotarł na karaoke poprzedniej nocy. Youngjae średnio miał ochotę w tym uczestniczyć. Jedyne, czego potrzebował, to wyciszenie i zebranie myśli...
Szedł wzdłuż klifu, wiatr targał jego włosami, jednak on nie zwracał na to żadnej uwagi. Słyszał delikatny szum fal, śpiew ptaków i, co ważniejsze, własne myśli. Mógłby tu zostać, gdyby nie praca i szkoła... Chociażby do końca lata. Gdyby tylko byłoby tu coś dla niego do roboty...
Jego wewnętrzny monolog zakłóciła samotna postać, siedząca właśnie na murku przy klifie z książką na kolanach. Gdy podszedł bliżej, zauważył, że to Himchan, korzystający prawdopodobnie z ostatnich promieni słonecznych, aby móc poczytać na świeżym powietrzu. Zaciekawiony Youngjae podszedł jeszcze bliżej, aby przyjrzeć się okładce z bliska. W momencie, w którym przeczytał tytuł (Czarny Kwiat autorstwa koreańskiego pisarza, którego Youngjae niestety nie znał), Himchan podniósł głowę i posłał mu delikatny uśmiech, składając książkę i odkładając ją na kolana.
- Co tu robisz sam?
- Wyszedłem... pomyśleć. - odparł i niepewnie przysiadł na murku, na przeciwko niego. - Nie spodziewałem się, że cię tu spotkam.
- Spędzam tutaj większość czasu, kiedy akurat nie pomagam tacie. Lubię tu czytać i... myśleć. - odparł, odgarniając kilka kosmyków włosów z twarzy. Youngjae uznał ten gest za niesamowicie subtelny, lecz jednocześnie wyjątkowo erotyczny, aż czuł się zobowiązany, by odwrócić wzrok.
Przez moment wspólnie milczeli, spoglądając na słońce, które powoli zachodziło za horyzont. Himchan w tej bladopomarańczowej poświacie wyglądał jeszcze piękniej niż zwykle, chociaż graniczyło to z cudem. Youngjae nie mógł się powstrzymać i od czasu do czasu zerkał na jego twarz, czując przyspieszone bicie serca i delikatny dreszcz na plecach. Tak dawno już tego nie czuł...
- Może... może pójdziemy na spacer po plaży? - zaproponował Himchan po chwili, zrzucając stopy z murku na ziemię. Gdy Yoo rzucił mu zaskoczone spojrzenie, ten odgarnął włosy za ucho i wzruszył ramionami. - Tam też jest pięknie o tej porze dnia. To lepsze, niż siedzenie bez celu, prawda?
Youngjae nie umiał przyznać mu racji. Automatycznie więc pokiwał głową i wstał, wyciągając ku niemu dłoń.
- Naturalnie, hyung.


Youngjae wrócił do domku bardzo wcześnie rano, zmęczony, lecz zadowolony. Wszyscy jeszcze spali, bez słowa więc wślizgnął się pod kołdrę i od razu zasnął, do tego z szerokim uśmiechem na ustach. Cóż... przeliczył się. Jedna osoba przez całą noc nie zmrużyła oka, a był nią nie kto inny, niż Jung Daehyun.
Dlaczego każdy z jego przyjaciół przeżył cudowne chwile z Himchanem, tylko nie on? Nigdy w życiu nie czuł się tak zignorowany, jak teraz, podczas tych wakacji. Spędzało to mu sen z powiek, gdyż chociaż Youngjae nie powiedział im, gdzie idzie, to wszyscy doskonale wiedzieli, co i z kim będzie robił. A niech go!
Na nogach był już po siódmej, decydując się na długi, orzeźwiający prysznic. Tego dnia było cieplej, niż dotychczas, pocił się na samą myśl o wyjściu na zewnątrz. Ubrał się tak lekko, jak tylko mógł, po czym wyszedł z domku, aby odetchnąć świeżym powietrzem.
Kilka godzin później obudził się Junhong, a także Yongguk i Jongup zapukali do drzwi. We czwórkę postanowili dać jeszcze szansę Youngjae się wyspać, w końcu nie mieli na dzisiejszy dzień żadnych, wyraźnych planów. Ze względu na minę Daehyuna nawet nie próbowali się zastanawiać nad tym, jak minął Yoo wczorajszy wieczór (i noc). Ten przez większość czasu nic nie mówił, jedynie patrzył się groźnie w stół, nawet wtedy, gdy Junhong zasugerował, że zrobi śniadanie. 
Minęła jedenasta, kiedy Youngjae w końcu wstał. Jako jedyny miał doskonały humor, co było sytuacją tak absurdalną, że z zewnątrz pewnie wydawałaby się zabawna. Po jakimś czasie Daehyun stwierdził, że nie może już tego dłużej wytrzymać; wziął ręcznik i oznajmił reszcie, że idzie popływać i nie wróci zbyt prędko.
Plaża tego dnia była dziwnie pusta, jedynie kilka osób leżało plackiem na piasku, prawie nikt nie pływał. Dziwne. Mogło się wydawać, że w obliczu takiej pogody każdy będzie chciał się trochę odświeżyć... No trudno. Tym lepiej dla Daehyuna, który, nie tracąc czasu, rzucił ręcznik na piasek i ruszył w kierunku morza. Spędził pod wodą kilka minut, pływając, nurkując, lub po prostu się uspokajając. Bardzo tego potrzebował, bo gdy tylko się podniósł, poczuł się o niebo lepiej. Wyszedł z wody i rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu swoich rzeczy. W końcu je znalazł, owszem, jednak gdy zauważył, że na jego ręczniku siedzi nie kto inny jak Kim Himchan, jego serce momentalnie podskoczyło do gardła.
- Zostawiasz swoje rzeczy bez opieki? - spytał starszy, naciągając swój kapelusz mocniej na głowę. - To małe miasteczko, fakt, lecz to nie oznacza, że nie mamy tu złodziejów. - podniósł się na moment, aby podać Daehyunowi jego ręcznik, po czym ponownie usiadł na rozgrzanym piasku.
- Dzięki. - mruknął Jung, przecierając ręcznikiem twarz. - Um... co tu robisz?
- Jak to, co? Oglądam fale. Bardzo mnie to relaksuje... - odparł, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem (bo w sumie była). Daehyun zaklął w myślach i opadł na piasek obok niego. Nie umknęło jego uwadze to, jakie Himchan patrzył na jego szerokie ramiona i wyraźnie zarysowany abs. Delikatnie uśmiechnął się pod słońcem; może nie wszystko stracone?
- Słuchaj... może pójdziemy coś zjeść, co?
- Zjeść? - spytał starszy, unosząc brwi ku górze. Daehyun pokiwał energicznie głową.
- Nie jesteś głodny? Na pewno macie tu miejsca, gdzie można dobrze zjeść... I przy okazji wypić coś dobrego.
Himchan przez moment patrzył na niego w milczeniu, by w końcu uśmiechnąć się słodko i odrzec, że bardzo chętnie coś zje. Daehyun miał ochotę skakać ze szczęścia do samego słońca, w porę jednak się powstrzymał i wstał, sięgając po swoje ciuchy, aby się ubrać. Gdy Himchan sięgnął, aby poprawić kołnierzyk jego koszulki, wiedział już, że tego wieczora będzie jego. Roześmiał się cicho i poprawił jego kapelusz.
- Do twarzy ci w nim, wiesz?
Himchan mrugnął do niego śmiało i zsunął dłonie na jego pierś.
- Wiem~ 



Kiedy Daehyun wrócił do domku w zupełnie innym humorze niż poprzednio, nawet nie musiał mówić, co się wydarzyło. Yongguk domyślił się wszystkiego, lecz mimo to Jung musiał im opowiedzieć, z wszystkimi szczegółami. Najstarszy siedział na kanapie i słuchał go uważnie. Był najbardziej opanowaną osobą z całej grupy, do tej pory świetnie wychodziło mu udawanie, że to wszystko tak naprawdę nie bardzo go obchodzi, ale... Cholera jasna. Czyli to miał na myśli Himchan, gdy zapewniał go, że poradzi sobie z nimi? Do czego dążył? Bawił się z nimi, czy sprawdzał, który jest najbardziej jego wart? I, co najważniejsze, wybierze któregoś, czy po prostu zniknie, jak ostatnim razem...?
Nie było innego wyjścia. Yongguk musiał z nim porozmawiać. Kiedy wychodził z domku, nawet nie zareagował na mordercze spojrzenie Jongupa, jakie ten mu posłał. Niech sobie myśli, co chce. Nie idzie do Himchana po to, aby się z nim przespać, o nie. Po drodze zapalił jeszcze trzy papierosy stwierdzając, że to najwyższa pora, aby kupić sobie nową paczkę. Jednak to potem. Teraz miał coś ważniejszego do załatwienia...
Był pewien, że pan Kim już śpi. Tylko jedno światło w domu się paliło, zapewne w pokoju Himchana. Przeszedł przez ogrodzenie i znalazł lekki kamień, którym rzucił tak, aby przeleciał przez uchyloną szybę. Nie musiał czekać długo, już po kilku sekundach okno otworzyło się całkowicie, a on ujrzał zdziwioną twarz Himchana.
- Yongguk? Co ty tu robisz?
- Musimy porozmawiać. Teraz. Mogę wejść?
Lewa brew młodszego powoli powędrowałą ku górze, szybko jednak wzruszył ramionami i powiedział, że nie ma problemu. Zamknął okno i już po minucie drzwi frontowe się otworzyły; chłopak miał na sobie o wiele za dużą, koszykarską koszulkę, która zapewne służyła mu jako piżama i urocze kapcie. Bez słowa wpuścił Yongguka do środka. Ten nawet nie musiał pytać, wiedział, że musi być cicho, bo inaczej obudzi pana Kim. Czuł się teraz jak nastolatek, który wkrada się do domu swojego pierwszego chłopaka, bo rodzice jeszcze o nim nie wiedzą. Na samą myśl uśmiechnął się głupio do siebie, dając zaprowadzić się Himchanowi na górę, do jego pokoju.
Nie wiedział, czego spodziewał się po pokoju, w którym Himchan bywał naprawdę sporadycznie. Łóżko było stare, lecz klimatyczne. Na ścianach wisiały zdjęcia wokalistów, którzy dziesięć lat wcześniej jeszcze byli na szczytach list przebojów, zarówno koreańscy, jak i zagraniczni. Biurko całe zapisane było cytatami, uginało się pod ciężarem książek. Najbardziej zdziwiło go jednak krzesło, gdyż przykryte zostało jego starannie złożoną bluzą.
- Rozgość się. - mruknął Himchan, zamykając za nimi drzwi. - Herbaty?
- Nie, dzięki. Ja właściwie na chwilę... 
Kim pokiwał głową i przysiadł na podłodze obok łóżka, odkładając na bok książkę, którą właśnie czytał. Zrzucił kapcie z nóg, dzięki czemu oczom Yongguka ponownie ukazała się ta niemożliwa, srebrna bransoletka na jego kostce...
- O co więc chodzi?
- Ja... chciałem pogadać o reszcie.
Himchan rzucił mu zdziwione spojrzenie.
- O reszcie? 
- Himchan, ja widzę co ty robisz. Nie jestem głupi, no i nie podoba mi się to... - oznajmił, opierając się o biurko i zakładając ramiona na piersiach. - Oni wszyscy są w tobie zakochani. Łamiesz im serca.
Przez chwilę Himchan milczał, aby w końcu roześmiać się cicho, chociaż długo. Odchylił głowę do tyłu, na co Yongguk musiał odwrócić wzrok. Jeśli on nie robi tego specjalnie, to...
- Nie łamię WAM serca. Nigdy nawet nie miałem tego w zamiarze. - oznajmił, przechylając głowę w bok. - Ten tydzień uświadomił mi, jak bardzo jesteście od siebie różni, ale... Niesamowicie pociągający. Każdy z was. Nie umiałbym wybrać jednego, chociażbym chciał. Pomyślałem, że to nie jest aż takim złym pomysłem, aby przyzwyczaić was do dzielenia się.
Yongguk zamrugał nadmiernie powiekami, nie wierząc w to, co usłyszał.
- Dzielenia się? Himchan, jak... jak ty to widzisz?
- To proste. Miałem wam powiedzieć, że w przyszłym miesiącu wyprowadzam się do Seulu, bo nasza orkiestra dostała tam nowe zlecenie... Jednak nieco później. Może jutro? A potem przedstawić wam moją propozycję. Myślisz, że nie zgodziliby się? - spytał, zagryzając dolną wargę. Yongguk przez moment tylko mierzył go uważnym spojrzeniem, nie bardzo wiedząc, jak ma w tej sytuacji się zachować. Dzielić się z nim? Co to w ogóle za pomysł? To...
... z drugiej strony to jedyny sposób na to, aby ich grupka się nie rozleciała przez te jedne, niewinne wakacje.
W końcu westchnął i opuścił ręce luźno po bokach, po czym odparł:
- Postaram się ich przekonać. To... to nawet nie jest taki głupi pomysł...
Himchan momentalnie się rozpromienił i usiadł po turecku, posyłając mu jeden z tych swoich cudownych uśmiechów.
- Wiem, że nie głupi~ Ach, dziękuję Yongguk. Jesteś wspaniały. - Yongguk mimowolnie uśmiechnął się na te słowa. Miło było czuć się w końcu docenionym za decyzję, jaką się podjęło. Pokiwał głową i odparł:
- Nie ma sprawy. To... będę się już zbierał?
- Nie zostaniesz? - spytał zawiedziony chłopak. Yongguk złapał jego spojrzenie i zmarszczył brwi. Nie zdążył jednak nic więcej powiedzieć, gdyż zgrabna dłoń chwyciła za pasek jego spodni i przyciągnęła go mocno ku sobie.



- O czym ty mówisz, hyung?!
Daehyun był niepocieszony. Ba, to mało powiedziane. Gdy tylko Yongguk zakomunikował im o propozycji Himchana, doskoczył do niego zupełnie tak, jakby chciał go zabić, ledwo udało się reszcie go powstrzymać.
Całe szczęście, Junhong, Youngjae i Jongup nie mieli nic przeciwko temu. Wiedzieli, że w pojedynkę i tak nie mają u niego szans, zawsze to jakieś rozwiązanie, prawda? Jednak Daehyun... to była inna historia. Cały czerwony z furii, zapewniał wszystkich, że nie ma mowy, aby się z nimi dzielił chłopakiem.
- Daj spokój, Daehyun, przecież to nie taka tragedia. W końcu jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - Youngjae podjął próbę uspokojenia go. Jung spojrzał na niego i wywrócił oczyma.
- Słuchajcie, ja wiem, że dla was może to nic nie znaczy, ale... Nie uważacie, że to zero szacunku dla niego? To znaczy... Ja nie mówię, że...
- Daehyun. On sam to zaproponował. - powtórzył po raz kolejny tego dnia Yongguk, wyraźnie zmęczony tą bezcelową dyskusją. Przetarł twarz dłonią i niechętnie podniósł wzrok na przyjaciela. - Nie sądzisz, że sam to dokładnie kilka razy przemyślał, zanim zabrał się do dzieła?
Daehyun zamilkł na moment, patrząc uważnie na starszego. Przez moment po prostu mierzyli się spojrzeniami, nim młodszy westchnął i opadł z rezygnacją na swoje krzesło.
- Niech wam będzie. Możemy... spróbować. - aż sam nie wierzył, że to mówi. On, Jung Daehyun, który obiecał sobie, że Himchan będzie tylko i wyłącznie jego... Nie, to nie ma sensu. Youngjae poklepał go po ramieniu, wyraźnie dumny z decyzji przyjaciela, po czym posłał mu pokrzepiający uśmiech.
- Będzie dobrze.
Do końca dnia lenili się na plaży, wciąż jeszcze myśląc o wszystkich aspektach układu, na który się zgodzili. Co jeśli Himchan się wycofa? Który z nich zniesie to najgorzej? A jeśli faktycznie po jakimś czasie postanowi któregoś z nich wybrać? Co za absolutna abstrakcja! Najbardziej spokojny wydawał się być Junhong, nie wiedzieć czemu, smarował się swoim kremem z filtrem co kilkadziesiąt minut, a z jego ust nie schodził uśmiech. Cóż, pewnie po prostu był za młody, by zrozumieć wagę tej sytuacji...
Wczesnym wieczorem wrócili i zebrali się ponownie w większym domku przy stole. Yongguk, który wcześniej wziął od Himchana jego numer telefonu, napisał mu krótkiego smsa o treści, że jeśli nie ma nic do roboty, to może przyjść ich odwiedzić. Tak, jak się spodziewał, chłopak zjawił się pod drzwiami już po kilku minutach. Już w pierwszej sekundzie oczarował wszystkich swoich szerokim uśmiechem, który raz na zawsze rozwiał ich wszelkie wątpliwości; podjęli dobrą decyzję.
- A zatem, witam moich chłopaków. - roześmiał się cicho, opadając na podniszczoną kanapę. Przez moment spoglądał na nich spod swoich długich rzęs, bawiąc się zamkiem od bluzy Yongguka, którą wciąż na sobie nosił. - Kiedy wracacie do Seulu?
- Um... jutro rano... - odparł niechętnie Junhong, jego ton na tyle żałosny, że Himchan momentalnie wydął wargi.
- Och... Ja tu zostanę do końca wakacji. Potem wrócę na tydzień do Mokpo aby się spakować, więc w stolicy zobaczycie mnie za jakiś miesiąc... Wytrzymacie? - zapytał, uważnie przesuwając wzrokiem po ich twarzach. Daehyun i Youngjae wymienili spojrzenia, po czym starszy westchnął i odparł:
- Nie moglibyśmy cię jakoś... hm... odwiedzić?
- Przecież nie będziecie tu wracać za tydzień, prawda? Macie pracę i szkołę. - zwrócił uwagę i rozsiadł się wygodniej na kanapie. - Musicie wytrzymać. Miesiąc to niedługo, prawda? Potem już możemy widywać się regularnie. - posłał im delikatny uśmiech, zakładając ukradkiem kosmyk włosów za ucho. Daehyun automatycznie pokiwał głową i odwrócił wzrok.
- Chyba nie wyjedziecie bez pożegnania, co? - spytał Himchan, gdy nie doczekał się żadnej odpowiedzi. Pięć par oczu momentalnie powędrowało w jego kierunku, na co on jedynie słodko się uśmiechnął. Po kilkunastu sekundach usiadł prosto i ściągnął z siebie bluzę, odkładając ją ostrożnie na bok. Zaraz po tym wstał i przeczesał włosy palcami, zrzucając jeszcze z nóg trampki i skierował się w stronę pokoju, w którym stały łóżka.
- Będę na was czekał. - oznajmił, zanim zamknął za sobą drzwi. - Na was wszystkich.
Po jego zniknięciu przyjaciele spojrzeli na siebie, nic nie mówiąc. Nie musieli. W takich sytuacjach cała piątka rozumiała się bez słów. Wszyscy dokładnie w tym samym momencie oblizali usta i, prawie przewracając krzesła, podnieśli się, czym prędzej zdejmując z siebie koszulki. 
Tak, to było wyjątkowo godne pożegnanie...



Junhong zaciskał palce na kierownicy, zostawiając niechętnie Hongsaechang za sobą. Doskonale wiedział, że pozostała czwórka czuła się podobnie do niego, chociaż na ich twarzach widniały uśmiechy. Ich pierwsze, wspólne wakacje się skończyły, a trwały zdecydowanie zbyt krótko. Nie jest to jednak wyjazd, po którym pozostaną im tylko i wyłącznie wspomnienia.
Każdy z nich miał zapisany w telefonie numer Himchana, a w kalendarzu odliczał dni do jego przeprowadzki do Seulu, chociaż żaden nie chciał się do tego przyznać. Rozstali się ledwo przed godziną, lecz już potwornie za nim tęsknili. Tak, ten "układ" brzmiał dość dziwnie, jednak na dłuższą metę był szalenie romantyczny. W końcu szczęśliwa miłość pięciu mężczyzn do jednego chłopaka jest taka buntownicza, że aż na swój sposób pociągająca...
- Nie mogę się doczekać, aż położę się do własnego łóżka. - oznajmił Jongup, przeciągając się szeroko. - Chociaż zaraz po tym będę musiał wrócić na uczelnię... I do pracy.
- Ach, nie wspominaj o tym, póki ciągle jesteśmy w drodze, proszę. - mruknął Daehyun, przeglądając zdjęcia na telefonie. Jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, gdy natrafił na te ze wspólnego posiłku z Himchanem. Tak, ten kapelusz zdecydowanie mu pasował...
- Wiecie co? Za rok powinniśmy to powtórzyć. - oznajmił Yongguk, zdejmując słuchawki z uszu. - Może niekoniecznie do tego samego miejsca, ale... Gdziekolwiek. Razem. To były najlepsze wakacje pod słońcem.
Pozostała czwórka momentalnie przyznała mu rację, kiwając głowami. Youngjae roześmiał się cicho pod nosem i spojrzał przelotnie na najstarszego.
- Z Himchanem?
Yongguk zagryzł policzki od wewnątrz aby tylko nie uśmiechnąć się za szeroko i mruknął bardziej do siebie, niż do niego:
- Tak. Z Himchanem.




3 komentarze:

  1. Miałam teraz oglądać FMA, ale gdy zobaczyłam co dodałaś, od razu zabrałam się za czytanie. I wiesz co? Nie żałuję. To było świetne! Takie... urocze :> bardzo przyjemny ff, długość idealna, a akcja choć niezbyt dynamiczna i porywająca (?) To nie można było się od niej oderwać. Te 22 strony naprawdę się opłaciły ^^
    Weny~~~

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny ficzek :) rzeczywiście taki przyjemny, no a ten himchan.. cudo ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, co mi się przypomniało, czytając to? Bardzo już osławione opowiadanie Luhan x wszyscy xD przepraszam za porównanie, bo tamto opo było zwykłym rakiem pisanym dla śmiechu i nie dorasta twojemu do pięt, ale po prostu mi się fabularnie skojarzyło xD
    Ogólnie to to opowiadanie jest cudowne i cieszę się, że nie dodałaś smutowych opisów, bo tego by się nie dało czytać i wyszedłby rak :v a tak jest perfekcyjnie, zakończenie też mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń