~*~
W dniu, w którym Korea w spektakularny sposób zakwalifikowała się do Mistrzostw Świata, Himchan nie mógł być niestety obecny na meczu. Naturalnie bardzo tego żałował, już na początku sezonu przyrzekł sobie, że nie opuści żadnego spotkania, w którym gra Yongguk. Niestety, siostra nie wybaczyłaby mu nieobecności na jej trzydziestych urodzinach, dlatego nie chcąc się jej narazić, poszedł na to przyjęcie, myślami jednak cały czas będąc na stadionie. Kiedy tylko mógł, sprawdzał na telefonie przebieg meczu, kontaktował się również z Minhyukiem, który póki co zajmował miejsce na ławce rezerwowych, obserwując uważnie każde zagranie. Rodzina nie zgodziłaby się, aby w tak uroczystym dniu włączyć telewizor i obejrzeć coś tak trywialnego, jak mecz piłki nożnej, nawet jeżeli był on bardzo ważny, a do tego grał w nim Bang Yongguk.
Co nie zmieniało faktu, że przyjęcie było potwornie nudne, a Himchan zaczął żałować, że nie udał okropnie chorego.
Miał ogromną ochotę zadzwonić do Yongguka w trakcie przerwy. Było właśnie 1:1, cała drużyna na pewno właśnie omawiała taktykę na drugą połowę, dlatego ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu. Mógł jedynie siedzieć jak na szpilkach i wyobrażać sobie skupionego, spoconego, zapewne też potwornie zmęczonego już Yongguka. Na jego barkach spoczywała ogromna odpowiedzialność, był nie tylko napastnikiem, ale również i kapitanem drużyny, który po raz pierwszy od lat doprowadził ją tak daleko. Był dla nich dosłownie jak zbawienie, prasa na całym świecie już po pierwszych meczach zaczęła nazywać go "Złotym Chłopcem Korei", a koledzy (podobnie jak i trener) ufali mu bezgranicznie. Himchan był z nim przez cały ten czas, czując bezgraniczną wręcz dumę. Suma na jego koncie rosła po każdym spotkaniu, Yongguk marzył o tym, by zabrać go na wakacje, jednak nie mogli sobie na to pozwolić aż do samego meczu kwalifikacyjnego, a nawet i dłużej. Jeśli wygrają to ostatnie spotkanie z Japonią, za kilka miesięcy jadą do Kataru na Mistrzostwa Świata. Te miesiące będą wypełnione ciężkimi treningami, co oznacza zero wakacji. Trudno, Himchan będzie musiał jakoś to przeżyć.
Kiedy zaczęła się druga połowa, chłopak musiał przeprosić wszystkich i pójść do toalety. Minhyuk pisał do niego co kilka sekund energiczne wiadomości, dzięki czemu wiedział więcej, niż mówili komentatorzy, do czasu, aż chłopak oznajmił mu, że musi wejść na boisko za sfaulowanego Taekwoona. Japończycy grali jeszcze bardziej agresywnie niż podczas pierwszej połowy, drugi napastnik został mocno kopnięty w piszczel, co uniemożliwiło mu dalszą grę. Całe szczęście; sędzia był na tyle uważny, że nie dał się złapać na tłumaczenia Japończyka, że to "był zwykły wypadek".
Do końca meczu zostało dwanaście minut. Himchan poczuł, że musi zapalić, dlatego wymknął się po cichu na taras, drżącymi rękoma wyciągając paczkę z kieszeni. Nie palił nałogowo, jedynie wtedy, gdy się denerwował (ostatnimi czasy zdarzało się to coraz częściej, oczywiście). W jednej dłoni dzierżył papierosa, drugą podtrzymywał telefon, przeglądając komentarze na Twitterze. Z każdą minutą denerwował się coraz bardziej, pamiętał, jak wykończony Yongguk był ostatnim razem, kiedy zmuszony był grać dogrywkę. Jako kapitan męczył się zawsze najbardziej, biegał najwięcej i nawet, jeżeli nie strzelał najwięcej goli, to zawsze przykładał rękę do tego, aby do nich doprowadzić.
Ostatnie trzy minuty; z ulgą przyjął fakt, że całą gra przeniosła się na połowę przeciwnika. Nie zwracał uwagi na to, że wołają go już z powrotem; przygryzał ze zdenerwowaniem skórki na palcach, nie mogąc oderwać wzroku od ekranu. Minutę przed końcem meczu Yongguk dorwał się do piłki, uważnie rozplanowując swoje akcje. Mijały sekundy, a on nie pozwalał żadnemu z przeciwników mu jej odebrać. W końcu, piętnaście sekund przed końcem czasu podstawowego, postanowił zaryzykować strzał z lewej krawędzi boiska. Japończycy cofnęli się, by przypadkowo nie oberwać piłką, uspokojeni jednak, gdyż ta akcja nie miała szansy powodzenia. Nie zauważyli jednak Minhyuka, który przyczajony pomiędzy nimi, odebrał piłkę i pięknym, czystym gestem nogi wkopał ją prosto do bramki przeciwnika.
Euforia na stadionie była tak wielka, że aż zaraźliwa. Himchan o mało nie upuścił telefonu ze szczęścia. To niesamowite; Korea jest w finale mistrzostw świata! I to doprowadził do tego nikt inny, jak Bang Yongguk, jego chłopak. Z okrzykiem na ustach wpadł do salonu, gdzie cała rodzina i przyjaciele, wciąż zebrani wokół stołu, dyskutują o czymś żywo. Nie obchodziło go już to, jak na niego patrzą i że łzy płyną po jego policzkach. Był tak potwornie dumny, że potrafił myśleć już tylko o tym, jak to potem wyrazić przed Yonggukiem.
Yongguk dotarł do szatni jako ostatni, już po drodze wylewając sobie całą butelkę wody na głowę. Pomimo oczywistego zmęczenia, czuł się tak nabuzowany emocjami, że nie potrafiłby ustać w miejscu na boisku; przebiegł je wzdłuż i wszerz kilka razy, krzycząc i machając do wszystkich zebranych na stadionie Koreańczyków. Naturalnie, najbardziej żałował, że wśród nich nie ma Himchana, ale wiedział, że pewnie i tak kibicuje mu po kryjomu na przyjęciu u siostry. Pewnie wieczorem do niego zadzwoni.
Nie mógł w to uwierzyć. Jadą na Mistrzostwa Świata! To brzmiało jak sen... W sumie nim było, przez wiele lat. To niesamowite, że dał radę doprowadzić do jego spełnienia. Z szerokim uśmiechem zamknął za sobą drzwi szatni i wyrzucił ramiona w górę.
- Mamy to! - krzyknął, a cała reszta chłopaków momentalnie go otoczyła. Zarówno on jak i Minhyuk stali się bohaterami dzisiejszego meczu. To był pierwszy mecz w życiu młodszego chłopaka, w którym mógł się naprawdę wykazać. Czuł się wdzięczny, że Yongguk dał mu taką szansę i, co więcej, nie zmarnował jej. Decydująca bramka w ostatnich sekundach, ilu rezerwowych mogłoby się poszczycić takim czynem?
- Muszę zadzwonić do żony! - krzyknął Taekwoon i wstał, kuśtykając powoli na drugą stronę szatni. Wonsik klepnął go w ramię i wybuchnął śmiechem.
- Potem, stary. Mamy jeszcze na to czas. Ja proponuję napić się czegoś, w końcu nam się należy.
Yongguk parsknął pod nosem i pokręcił głową. Jeden drink mógłby mieć nawet zbawcze działanie, jednak wątpił, czy posiadał siły na więcej. Znając Wonsika, to nie będzie chciał wyjść z klubu, dopóki nie skończy się w niej cały alkohol, nie mogli sobie jednak dzisiaj na to pozwolić. Czekają ich konferencje, wywiady no i początek jeszcze bardziej uciążliwych treningów. Miał nadzieję, że Himchan był na to gotowy...
Jak na zawołanie, poczuł klepnięcie dłoni Yoseoba na swoich plecach i ukradkowe pytanie:
- To chyba pierwszy mecz od dawna, który odpuścił, prawda?
Yongguk odwrócił się w jego stronę i wzruszył ramionami.
- To nie jego wina. Jest na przyjęciu urodzinowym siostry. Dla starej arystokracji to bardzo ważna okazja, nawet nie masz pojęcia, jak bardzo by się na niego obrazili, gdyby się tam nie pojawił.
Yoseob zmarszczył brwi i skinął głową.
- Nie zachowuje się jak typowy panicz z dobrego domu... A przynajmniej nie przy nas.
- Jest najnormalniejszy z całej tej rodziny... Co nie zmienia faktu, że ma charakterek. - roześmiał się cicho i ściągnął koszulkę przez głowę. - I tak jest kochany.
Yongguk, największe objawienie koreańskiej piłki ostatnich lat, był niepoprawnym romantykiem, zakochanym po uszy w swoim chłopaku i wszyscy o tym wiedzieli. Pomimo poczciwości i akceptacji wśród reszty drużyny, był nieustannym źródłem żartów na treningach. Wiedział, że chłopcy nie chcą źle, dlatego nie reagował na "te, Bang, biegasz jak ciota... A, przepraszam, zapomniałem!", czy "co tam u twojej damy... to znaczy się, panicza?" jak to zwykli nazywać Himchana, gdy dowiedzieli się, z jak dobrego domu pochodzi. Jeszcze trochę i im się znudzi.
- Słyszeliście? Taekwoon zabiera żonkę do Kataru. - zarechotał Kyungil, gdy wyszedł już spod prysznica. Wonsik uniósł pytająco brew i spojrzał na niego.
- Ty chyba żartujesz. Jeśli jego żona jedzie, to oznacza tylko jedno; nasze panie też będą chciały.
- Nie, to musi być żart. Prawda, Jung?
Napastnik zmieszał się i odchrząknął cicho.
- No... wiecie...
- No nie wierzę. Kto wpadł na ten durny pomysł? Ty?
- Zrozumcie, to jej marzenie! Tak dawno nie wyjeżdżaliśmy z Korei, pomyślałem więc...
Yoseob westchnął dramatycznie i przeniósł wzrok na kapitana.
- Słyszałem, że panicz przyjaźni się z żoną Taekwoona... Bądź przygotowany na to, że on też będzie chciał pojechać.
- Wiesz... Jestem na to przygotowany. I nie widzę problemu.
Cała szatnia momentalnie umilkła, nawet Wonsik przestał głupio rechotać. Yongguk, wyraźnie zdziwiony ich reakcją, rozłożył ręce.
- No o co wam chodzi? Co jest złego w zabieraniu ukochanych na mistrzostwa?
Kyungil i Wonsik wymienili spojrzenia i pokręcili głowami z rezygnacją.
- Stary... moja żona jest gwiazdą Instagrama. Każdy jej wyjazd oznacza tylko jedno; spam i burza w mediach. - westchnął ten pierwszy.
- Moja dziewczyna jest modelką. Tam jest wiecznie gorąco, znowu będzie afera o półnagie zdjęcia... - mruknął Wonsik.
- A moja projektantką. Takie wyprawy ją inspirują i potem każe mi nosić to, co zaprojektuje...
- Moja aktorką. Do tego niezbyt mądrą... Bardzo ją kocham, ale nie chce mi się słuchać tego wszystkiego, co pewnie będzie paplać... Tym bardziej, że to same pierdoły, uwierzcie mi.
Yoseob zmarszczył brwi i przeniósł wzrok ponownie na Yongguka.
- A właśnie, kim jest Himchan z zawodu?
- On... on wciąż się uczy. Znaczy, jest na studiach. Będzie historykiem...
Wonsik parsknął po raz kolejny tego dnia.
- Historykiem! Takim w okularach, z aparatem na zębach i z beznadziejną fryzurą? Stać cię na lepszą partię, Bang.
Yongguk nic nie powiedział, jedynie uśmiechnął się zawadiacko pod nosem. Wonsik nawet nie miał pojęcia, jak bardzo się myli...
Himchan propozycję wyjazdu z Yonggukiem na mistrzostwa przyjął bardzo entuzjastycznie. Nigdy nie był w Katarze, chociaż zwiedził z rodziną już prawie pół świata. Wiedział, że pewnie i tak Yongguk przez większość czasu będzie okropnie zajęty, w końcu już kilka dni po rozpoczęciu grają swój pierwszy mecz z Anglią. Jeszcze nigdy nie grali z Anglikami w tym składzie, nie z Yonggukiem jako kapitanem. Byli dobrych myśli, jednak nie mogli spocząć na laurach, nie w takim momencie.
Jego siostra była cholernie zazdrosna, gdy jej o tym powiedział. Była zła o to, że on miał tak fantastycznego chłopaka, którego w sumie zazdrościł mu każdy. Nie omieszkał się przy niej chwalić, gdyż zawsze było na odwrót. Himchan był dumny za każdym razem, gdy widział jej minę. Dobrze jej tak. Tym bardziej, że od długiego czasu sama nie mogła nikogo znaleźć.
Jung Sookyung, żona Taekwoona i jego jedna z najlepszych przyjaciółek, zadzwoniła do niego od razu po meczu. Wtedy jeszcze nie był pewien, czy Yongguk będzie chciał go zabrać ze sobą, jednak Sookyung przekonała go o tym, że skoro ona jedzie, to on na pewno też. Gdy późnym wieczorem odezwał się do niego Yongguk, nie omieszkał go o to spytać. Piłkarz roześmiał się ciepło, nim odparł:
- Myślałem, że to oczywiste, że lecisz ze mną, Himu.
Serce Himchana momentalnie zaczęło bić szybciej. Prawie rozpłakał się ze szczęścia, nie przestając mu gratulować. Kazał też przekazać słowa podziwu Minhyuka, który obok niego był bohaterem wieczora. Młodszy chłopak był znajomym Himchana ze studiów, które przerwał jak tylko dostał się do drużyny. Chociaż przez większość czasu i tak siedział na ławce rezerwowych, nie mógł się skupić już na nauce, nie wspominając o czasie spędzonym na zajęciach. To właśnie dzięki niemu Himchan poznał Yongguka, gdy ten jeszcze nie był Złotym Chłopcem Korei, a Himchan marudził naokoło, jak bardzo potrzebuje faceta. Minhyuk czuł się więc niesamowicie dumny, że doprowadził do ich spotkania, gdyż nie znał bardziej uroczej i kochającej się pary. Wliczając w to Taekwoona i Sookyung.
Nie rozmawiali długo, gdyż Yongguk był potwornie zmęczony po meczu. Himchan jednak długo nie potrafił zasnąć z podekscytowania. Do mistrzostw zostały dwa miesiące, a on miał w tym czasie tyle do zrobienia... Ciekawe, co na to powie reszta rodziny i jego przyjaciół. Katar... Tak piękny i bogaty kraj. Sam fakt, że będzie tam z Yonggukiem sprawiał, że czuł się jak przed miesiącem miodowym. Myśl absurdalna, jednak kochana. Kiedy już w końcu się uspokoił i zasnął, do samego rana miał piękne sny o tym, jak piękne ubrania sobie tam kupi i jak zachwycony będzie Yongguk, gdy go w nich zobaczy...
Aww to było urocze ♡ bardzo przyjemnie się czytało, historia ciekawa, bo i bardzo na czasie! :D czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy, na pewno będę zadowolona ^^
OdpowiedzUsuńWeny~ ♡