wtorek, 26 lipca 2016

Panicz (Rozdział II)


Tydzień przed wyjazdem ma Mistrzostwa, drużyna w końcu dostała nieco wolnego od treningów. Yongguk mógł wrócić do domu, odpocząć, wziąć głęboki oddech i przede wszystkim, zrelaksować się. Himchan przez cały ten czas widywał go raz na tydzień, czasami nawet rzadziej, nic dziwnego, że potwornie za nim tęsknił. Semestr na uczelni już się skończył, nie miał więc nic szczególnego do roboty. Z tego powodu zabrał się prędzej do pakowania, co wiązało się oczywiście z zakupami, gdyż nagle wszystkiego zaczęło mu brakować. Raz na jakiś czas odwiedzał swoją siostrę, której nie omieszkał denerwować swoimi przechwałkami i obietnicami wysłania kartki, prosto z Kataru.
Gdy Yongguk w końcu wrócił do domu, przez pierwsze dwa dni był zbyt zmęczony, aby Himchan mógł się nim nacieszyć. Rozumiał doskonale, że to musi jeszcze poczekać. Codziennie odwiedzał ich masażysta, gdyż mięśnie piłkarza musiały być w doskonałym stanie przed mistrzostwami. Yongguk otrzymał również ścisłą dietę, co już mniej mu się podobało, jednak Himchan na każdym kroku pomagał mu jej przestrzegać. Właśnie przygotowywał dla niego sałatkę z pomarańczą i mussli, gdy poczuł silne ramiona, oplatające swoją talię.
- Marzę o chipsach i zimnym piwie. - wymruczał piłkarz w szyję Himchana, aż ten poczuł lekki dreszcz na skórze. Uśmiechnął się jednak pod nosem i odparł:
- Przykro mi, Bbang. - powoli odwrócił się twarzą do niego i wcisnął mu w ręce miskę w sałatką. - Twój podwieczorek.
Yongguk wywrócił oczyma, ale wziął miskę zrezygnowanym gestem i mruknął:
- Co ja bym bez ciebie zrobił...?
- Na pewno nie przestrzegał swojej diety. - uśmiechnął się delikatnie i sięgnął po telefon. - Jeśli cię to pocieszy, to Minhyuk narzeka równie mocno. Zaczyna nawet żałować tego gola.
Piłkarz parsknął i opadł na krzesło. Wymieszał dokładnie sałatkę łyżeczką i zmarszczył brwi.
- Chyba powinienem być zazdrosny, rozmawiasz z nim częściej, niż ze mną. - powiedział, spoglądając na niego uważnie. Himchan uniósł pytająco brwi ku górze i poczochrał delikatnie jego przydługie już włosy.
- Przesadzasz. Poza tym Minhyuk przynajmniej nigdy nie zapomina odpisać mi na smsy.
Yongguk nic nie powiedział, tylko zaczął jeść swoją sałatkę, która w tym momencie zaczęła już bardziej przypominać jogurtowo-pszenno-pomarańczową papkę. Himchan uśmiechnął się przebiegle i usiadł na swoim miejscu, mieszając łyżeczką w kubku z kawą. Yongguk powoli podniósł na niego wzrok, przełknął nieco papki i mruknął:
- Widziałem, że jesteś już spakowany.
- O tak, od ponad tygodnia.  - odparł. - A ty?
- Zajmę się tym później. Nie potrzebuję wiele rzeczy, oprócz tego, co dostaniemy w przydziale. - umilkł i zamyślił się na moment. - Słuchaj, Himchan... Wiem, że ten wyjazd jest dla ciebie bardzo ważny. Pewnie będę poświęcał ci o wiele mniej czasu, niż teraz, dlatego jeśli cokolwiek złego by się działo...
- Daj spokój, Bbang. Nic się nie stanie. - chłopak parsknął i upił łyk swojej kawy. - Zresztą, najbardziej boję się o to, jak reszta drużyny zareaguje na moją obecność...
Yongguk zmarszczył brwi.
- Wiesz... oni ciągle uważają, że jesteś nudnym, niskim kujonkiem w okularach i źle obciętych włosach.
- Dlaczego? Bo studiuję historię? Przecież to niedorzeczne!
- Ja to wiem. Ale im tego nie wytłumaczysz... Bardzo się zdziwią, gdy cię zobaczą. Tym bardziej, że nikt nie wpadł na to, żeby zapytać o ciebie Minhyuka...
Himchan pokiwał głową i oparł brodę na dłoni, bacznie go obserwując.
- Mam ubrać coś seksownego, aby zdziwili się jeszcze bardziej?
Yongguk niemal wypluł całą papkę na stół na te słowa. Gest ten wywołał głośny wybuch śmiechu u młodszego chłopaka, który zaraz odparł:
- Żartowałem. Spokojnie, nie musisz się o to obawiać.
Yongguk rzucił mu tylko uważne spojrzenie, po czym do samego końca swojego podwieczorku nie powiedział już ani słowa.






Lot do Kataru miał odbyć się bardzo wcześnie rano. Yongguk prawie w ogóle nie spał z nerwów, jeśli już udało mu się zasnąć, to śnił mu się pierwszy mecz, który drużyna koreańska miała rozegrać zaledwie dwa dni po przylocie z Anglią. Himchan robił co mógł, aby go nieco uspokoić; piętnaście razy sprawdzał bagaże, czy niczego nie zapomnięli, przygotował pyszną kawę, zamówił też taksówkę na lotnisko, upewniając się, że przyjedzie na czas. Sam nie mógł się już doczekać, aż wszystkich pozna. Naturalnie, czuł również lekki niepokój, gdyż nie ma szans, aby prasa go nie zauważyła, czy go zignorowała. Był ciekawy, co Yongguk wymyśli - kim dla niego zostanie? Bratem, kuzynem, może przyjacielem ze szkoły?
Na samą myśl o tym odrobinę zmarkotniał, jednak nie dał tego po sobie poznać. Kilka godzin po śniadaniu siedzieli już bezpiecznie w samolocie, czekając na resztę chłopaków i ich drugie połówki. Pierwszy zjawił się naturalnie Taekwoon, przepuszczając żonę w drzwiach i kiwając Yonggukowi głową.
- Znowu mi się, cholera, trafił idiota, nie taksówkarz. Chyba propozycja od prezesa, abyśmy jeździli klubowymi samochodami, nie była jednak taka zła...
Yongguk parsknął i przywitał się z nim.
- I tak jesteś pierwszy... Jestem ciekaw, czy Wonsik znowu próbuje wnieść coś nielegalnego na pokład... - Taekwoon zmarszczył brwi, po czym przeniósł zaciekawiony wzrok na Himchana. - Ach, a to jest właśnie mój chłopak.
Ten posłał drugiemu piłkarzowi promienny uśmiech i przywitał się z nim wesoło.
- Miło w końcu poznać. Zarówno Yonggukie jak i Sookyung tyle mi o tobie opowiadali...
- Wzajemnie. Szczególnie Yongguk. - odparł Taekwoon, a widocznie zmieszany kapitan zarumienił się nieco i odchrząknął.
- No dobra. Lepiej usiądźmy, chyba widzę stąd Yoseoba.
Prawie dziesięć minut zajęło reszcie dotarcie na pokład. Gdy wszyscy piłkarze i ich drugie połówki byli bezpiecznie ulokowani na swoich miejscach, w kabinie pojawił się trener. Rozejrzał się z dumą po znajomych twarzach i uśmiechnął szeroko.
- Panowie... Nadeszła wielka chwila. Lecimy na Mistrzostwa Świata! Doszliśmy już tak daleko, jednak nie zatrzymujmy się tutaj... Czeka nas dużo pracy, jednak wierzę w was, chłopcy. Mamy szansę zostać mistrzami!
Głośna wrzawa rozeszła się po pokładzie. Ktoś rzucił koszulką w górę, Wonsik oberwał w głowę butelką wody, Sookyung zaklaskała, a Himchan spojrzał z dumą na Yongguka, który jedynie siedział na swoim miejscu z szerokim uśmiechem na ustach, wzrok wlepiony we własne buty. Minhyuk poklepał go po ramieniu i powiedział mu coś na ucho, co wywołało u kapitana nerwowy wybuch śmiechu. Każdy myślami był już na pierwszym meczu i, oczywiście, w obliczu wygranej z Anglią.
Cały lot przebiegał w spokoju. Przez większość czasu wszyscy spali, czytali książki, lub rozmawiali ze sobą nawzajem przyciszonymi głosami. Himchan obserwował Yongguka znad książki; mężczyzna półleżał na fotelu, z jego słuchawek dobiegał głos Michaela Jacksona. Mężczyzna nie spał, widać jednak było, że się relaksował i nie życzył sobie przerywania tego stanu. W takim wypadku Himchan po prostu wrócił do swojej książki, od czasu do czasu spoglądając za okno na chmury. Z czasem na pokładzie zapanowała całkowita cisza, przerywana tylko pochrapywaniem któregoś z piłkarzy, lub szelestem przewracanej kartki w książce. Himchan bez przerwy czuł jednak na sobie spojrzenia kolegów Yongguka z drużyny. Yoseob prawie potknął się o własne nogi na jego widok, nie wspominając już o Wonsiku. Cała drużyna była zaskoczona jego niezwykłą wręcz urodą, gdyż, rzecz jasna, całkowicie inaczej go sobie wyobrażali. Himchan uśmiechnął się do siebie pod nosem i powoli podniósł się ze swojego miejsca w zamiarze pójścia do toalety.
Po drodze zatrzymała go jednak ręka Wonsika, który siedział obok śpiącego w najlepsze Taekwoona.
- Um... Himchan, słuchaj... Pewnie Yongguk powtórzył ci moje słowa, kiedy jeszcze... No wiesz. Śmiałem się z twoich studiów i tego jak możesz wyglądać... Powinienem zapytać Yongguka i Minhyuka. Także, no... przepraszam. - mruknął cicho, wyraźnie się rumieniąc. Himchan miał ochotę roześmiać się w głos, zamiast tego jedynie pokręcił głową i uśmiechnął się.
- Daj spokój. Nic się nie stało, poza tym... Przyzwyczaiłem się.
- Naprawdę?
- Pewnie. Poza tym Yongguk nie mógł się doczekać, aż zobaczy wasze miny... Były bezcenne.
Wonsik mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i zmarszczył brwi, prawdopodobnie planując sposób, w jaki mógł się odegrać kapitanowi. Taekwoon, wciąż śpiący obok niego, zachrapał cicho i przekręcił się na drugą stronę.







- Himchan, rany boskie... Na co ci tyle par butów?
Klimatyzacja w pokoju od godziny chodziła na pełnych obrotach. Na stoliku nocnym stała ogromna butelka świeżo schłodzonej wody, o wiele bardziej jednak kusił ten szampan, wciąż znajdujący się w niewielkiej lodówce. Pokój znajdował się na ostatnim piętrze eleganckiego hotelu w centrum miasta, jednakże pokój to niezbyt odpowiednie słowo; był to raczej apartament, jedynie nieco mniejszy, niż ich mieszkanie w Seulu.
Pomijając fakt, że mimo wody i klimatyzacji upał bardzo dawał im się we znaki, zarówno Yongguk jak i Himchan byli bardzo pozytywnie zaskoczeni. Wiedzieli, że natrafią na luksusy, jednakże nie spodziewali się aż takiego przepychu. Sam pozłacany stół musiał kosztować więcej, niż cała garderoba Himchana.
A skoro jesteśmy już przy tym temacie, wróćmy do przerażonego Yongguka, który (świeżo po prysznicu, mający na sobie jedynie puszysty ręcznik) patrzył z niedowierzaniem na siedzącego na podłodze Himchana, porządkującego niezliczone ilości par butów.
- Daj spokój. Przecież nie będę wiecznie chodził w jednych i tych samych butach. - Kim wywrócił oczyma i powoli podniósł się na równe nogi. - Co tak na mnie patrzysz? Przecież walizka nie była taka ciężka...
- No... - Yongguk podrapał się po głowie. - Nie była. Ale czemu aż tyle par...?
Himchan nie odpowiedział, jedynie podszedł do lodówki i wyjął z niej potwornie drogiego szampana.
- Napijmy się lepiej. Ten upał jest nie do wytrzymania.
Yongguk jeszcze trochę pomarudził, ostatecznie jednak usiedli na balkonie, popijając alkohol, i obserowali miasto. Po chwili Himchan opowiedział mu o krótkiej, aż rzeczowej rozmowie z Wonsikiem, na co piłkarz zareagował parsknięciem.
- Jedyne, co może mi za to zrobić, to wlać mydło do butelki z wodą... Nie, żeby to się jeszcze nigdy nie zdarzyło. - powiedział, przeczesując swoje wciąż jeszcze wilgotne włosy. - Nawiasem mówiąc, z góry przepraszam za ich zachowanie. Potrafią być lekko nieokrzesani...
- Wiem. Sookyung i Minhyuk już mi wszystko opowiedzieli. - zignorował jego zmarszczone brwi gdy wspomniał o młodszym piłkarzu i upił łyk zimnego alkoholu. - Póki co wydają się być całkiem mili...
- Wciąż są tobą zaskoczeni. No i zapewne próbują mi się podlizać...
Himchan wywrócił oczyma i rzucił mu dobrotliwy uśmiech. Yongguk odłożył pusty kieliszek na bok i wyciągnął ręce. - Chodź tu.
Kim bez słowa podniósł się ze swojego miejsca i podszedł do niego powoli, aby zaraz usiąść na jego kolanach. Skóra piłkarza wciąż była nieco wilgotna po prysznicu, ale też niesamowicie miękka. Wyraźnie zarysowane mięśnie były niemożliwie wręcz przyjemne w dotyku. Himchan westchnął cicho z zadowoleniem i odgarnął włosy mężczyzny z jego czoła.
- A tak w ogóle, to... Co powiedziałeś tym reporterom, którzy cię zaatakowali na lotnisku? Kim znowu zostałem, twoim bratem, czy kuzynem? - roześmiał się cicho. Yongguk oparł dłonie na jego biodrach, wywołując tym lekki dreszcz u podstawy kręgosłupa Himchana. Nim odpowiedział, pocałował go przelotnie w ucho, a po jego twarzy przemknął wyjątkowo zadowolony z siebie wyraz.
- Jak to, kim? Powiedziałem im prawdę, że jesteś, oczywiście, moim chłopakiem.

1 komentarz:

  1. Aww ta końcówka była urocza ♡ cieszę się, że Yongguk nie ukrył ich związku, ale może to spowodować kłopoty :< scena z butami była mistrzowska 👌
    Weny i czekam na następną część~~ ♡

    OdpowiedzUsuń